Nie były one z reguły przywiązane do konkretnych konwojów, lecz prowadziły działania na zasadzie „szukaj i niszcz”. Zwiększyło to znacznie elastyczność ich wykorzystania i umożliwiło kierowanie ich w szczególnie zagrożone rejony. Towarzyszyło temu wprowadzanie na pokłady okrętów coraz nowocześniejszych środków obserwacji (radary i sonary) oraz nowego uzbrojenia (np. miotacz pocisków głębinowych Hedgehog).
Zwiększenie liczby okrętów eskortowych, rozbudowa lotnictwa przeznaczonego do zwalczania okrętów podwodnych, które swym zasięgiem z czasem pokryło cały Atlantyk, zaowocowało zepchnięciem U-Bootów do defensywy.
Za przełom w bitwie o Atlantyk uważa się stoczoną w kwietniu i maju 1943 roku walkę w obronie konwoju ONS-5 złożonego z 43 statków eskortowanych przez cztery okręty. Niemcy rzucili przeciwko niemu aż 30 okrętów podwodnych, które zatopiły 13 statków. U-Bootwaffe zapłaciła jednak za to utratą sześciu jednostek – było to więc pyrrusowe zwycięstwo. W obronie konwoju szczególnie przydatne okazały się samoloty patrolowe.
Począwszy od lipca 1943 roku proporcja zatopionych U-Bootów do utraconego przez aliantów tonażu zaczęła się drastycznie zmieniać na niekorzyść Niemców. Przewaga potencjału produkcyjnego stoczni amerykańskich, które seryjnie budowały transportowce i okręty wojenne, w połączeniu z coraz wyraźniejszą przewagą technologiczną aliantów zmusiła niemieckie dowództwo do rezygnacji z organizowania „wilczych stad”.
Myśliwi przeistoczyli się w tropioną zwierzynę i nie zdołały zmienić tego nawet nowinki techniczne w postaci chrap czy torped samonaprowadzających się akustycznie na wrogie jednostki. Trzecia Rzesza przegrała bitwę o Atlantyk. Począwszy od września 1942 roku, U-Booty zdołały zatopić zaledwie 0,6 proc. statków żeglujących w konwojach północnoatlantyckich.Straty obu stron były jednak porażające. Sprzymierzeni stracili 175 okrętów i około 3500 statków handlowych, zginęło ponad 30 tys. marynarzy. Niemiecka marynarka wojenna straciła w tym czasie 783 okręty podwodne oraz 28 tys. oficerów i marynarzy.