Tekę spraw zagranicznych po zmarłym Bosem objął dotychczasowy poseł w Paryżu, hr. Senfft von Pilsach, który (do czasu) kontynuować będzie politykę profrancuską.Podczas pobytów w Księstwie w latach 1810 i 1811 coraz mocniej przywiązany do warszawskiego tronu monarcha dokładał starań dla usprawnienia krytykowanej przez szlachecką opozycję administracji zrównoważenia przeciążonego wydatkami wojennymi budżetu. Wspierał swego ulubieńca, znienawidzonego przez konserwatystów promotora francuskich praw ministra sprawiedliwości Feliksa Łubieńskiego, lecz także ministra skarbu – Tadeusza Matuszewicza. Fatalna sytuacja finansowa Księstwa wzmagała jednak chłód ze strony poddanych, króla obwiniano bowiem o łatwe uleganie francuskim żądaniom.
Przeczucie wojny z Rosją i nadzieje na odbudowę Rzeczypospolitej sprawiały, że władca wydawał się części elit „nie dość dobry” na wielkie czasy. Jak pisała złośliwie, lecz trafnie Anna Potocka-Wąsowiczowa „w oczekiwaniu czegoś lepszego mieliśmy monarchę rzadkiej wartości moralnej, który zajmował się dobrobytem swego kraju z mądrą ojcowską troskliwością. Otoczenie niemłodej już pary królewskiej przypominało, prawdę mówiąc, staroświecki, uśpiony dwór śpiącej królewny. Rzekłbyś, że cała maszyneria zatrzymała się przed stu laty, ale przynajmniej można było znaleźć na tym dworze niewzruszone zasady, bezinteresowność, coraz rzadszą w naszym stuleciu, maniery aż nadto gładkie i uprzejme”. W oczekiwaniu czegoś lepszego... czyli odrodzonego królestwa, do którego uśpiony dwór nie musiał pasować.
W przededniu wojny, pod naciskiem jadącego przez Drezno na Moskwę Napoleona, Wettyn rozszerzył uprawnienia polskiej Rady Ministrów. Próba wysłania do Warszawy brata Antoniego jako wicekróla okazała się spóźniona. Planujący tzw. Konfederację Królestwa Polskiego minister spraw zagranicznych Cesarstwa hr. Bassano „wytłumaczył Fryderykowi Augustowi, że nie wypada królowi przykładać ręki do dzieła, które powinno nosić cechy ludowego odruchu, będącego zatem nielegalnym, rewolucyjnym aktem. Doradzał zdać władzę w Księstwie w ręce rządu warszawskiego, który miał działać odtąd pod nadzorem francuskiego ambasadora”. A został nim francuski arcybiskup Dominique de Pradt. Królowi pozostało wprawdzie zatwierdzanie nominacji urzędniczych, ale czuł, że Napoleon nie potrzebował już w sprawie polskiej pośrednika.
Wbrew radom Bassano (a więc i Napoleona!), a zgodnie z nadziejami Polaków, król zgłosił akces do Konfederacji Generalnej Królestwa Polskiego zawiązanej 26 czerwca 1812 r. na sejmie nadzwyczajnym. Konfederacja, która zamierzała odnowić związek Korony z Litwą i tym samym Rzeczpospolitą, wzbudziła zrazu wiele entuzjazmu i pociągnęła uroczyste akcesje sejmików i diecezji. Jednak użycie tak archaicznego już, do tego wyłącznie szlacheckiego narzędzia wzbudzało opory części opinii publicznej, która widziała niejasność zadań Konfederacji i przerost formy nad treścią. Pradt i Matuszewic zlękli się w końcu sejmowego entuzjazmu, powodując rozwiązanie izby, a śladem niedawnym wypadków miała być tylko Rada Generalna Konfederacji na czele z sędziwym Adamem Kazimierzem Czartoryskim. Ograniczając działania nawet tego fikcyjnego ciała, zazdrosny o swój królewski autorytet Fryderyk August też mimowolnie przyczynił się do upadku ducha narodowego i klęski 1812 r. A oznaczała ona katastrofę nie tylko napoleońskiego państwa polskiego, ale i saskiego sprzymierzeńca cesarza.