W 1943 r. pisarz Larry Forrester, jeden ze scenarzystów nakręconego w 1970 r. filmu „Tora! Tora! Tora!”, znalazł list z 1941 r., który admirał Isoroku Yamamoto napisał po niszczącym ataku na Pearl Harbor do admiralicji w Tokio: „Obawiam się, że wszystko, co osiągnęliśmy, to obudzenie śpiącego olbrzyma i napełnienie go straszną żądzą odwetu”.
Isoroku Yamamoto urodził się 4 kwietnia 1884 r. w Nagaoka w Japonii jako szósty syn samuraja Sadayoshiego Takano. Imię Isoroku oznacza liczbę „56”. Tyle właśnie lat miał w dniu urodzin swojego syna Sadayoshi Takano. W latach 1901–1904 Isoroku studiował w Akademii Cesarskiej Marynarki Wojennej. W wieku 20 lat przydzielono go do służby na okręcie „Nisshin”. Został ranny podczas wojny rosyjsko-japońskiej w bitwie morskiej pod Cuszimą. W 1909 r. zaliczył kurs w szkole broni torpedowej. Sześć lat później, po ukończeniu z wyróżnieniem Wyższej Szkoły Marynarki w Tsukiji, został komandorem podporucznikiem i zmienił nazwisko z Takano na Yamamoto. W 1918 r. poślubił Reiko Mihashi, z którą miał czworo dzieci. Rok później wyjechał na dwuletnie studia na Uniwersytecie Harvarda. Koledzy z uczelni wspominali Yamamoto jako studenta upartego, ciężko pracującego, ale jednocześnie ciekawego świata i obdarzonego wyjątkową wyobraźnią.
Fanatyk gier i hazardu
Wciągnięty w tajniki pokera Isoroku stał się fanatycznym wielbicielem tej gry. Potrafił grywać całymi nocami i wygrywać rozdanie za rozdaniem. Być może stąd wzięła się jego dewiza życiowa: „Nie ufam ludziom nieumiejącym grać w karty”.
Amerykański historyk Seymour Morris, autor bestsellerowej książki „American History Revised”, podkreśla, że wygranych w pokera pieniędzy Isoroku Yamamoto nie wydawał na błahostki, ale zawsze przeznaczał je na letnie podróże po całych Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu, jak mało który Japończyk w owym czasie, doskonale poznał mieszkańców tego mocarstwa.
Swoją miłość do hazardu przywiózł do Japonii. Od powrotu ze Stanów stał się znakomitym brydżystą i często grywał w ruletkę. Do gier wciągał także młodszych oficerów pracujących w jego biurze. Zazwyczaj ich ogrywał, ale potem wyrzuty sumienia sprawiały, że niszczył czeki i weksle na oczach przegranych podwładnych.