Masoneria, zwana też wolnomularstwem – czyli działający niejawnie antyklerykalny ruch etyczny – istniała na terenach Polski od XVIII wieku. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku masoni zaktywizowali się. W 1920 r. powołano Wielką Lożę Narodową – Polacy Zjednoczeni, rok później Wielką Lożę Narodową Polski i Radę Najwyższą Polski.
Ocenia się, że w II Rzeczypospolitej działało nawet 14 lóż masońskich liczących w sumie ponad 300 członków – zwykle osób wpływowych. Z ruchem wolnomularskim związani byli m.in. pierwszy prezydent Polski Gabriel Narutowicz, pięciokrotny premier Kazimierz Bartel, minister spraw zagranicznych i dyplomata Stanisław Patek. O przynależność do lóż podejrzewano także innych znaczących polityków z różnych obozów politycznych, m.in. Władysława Sikorskiego i Edwarda Rydza-Śmigłego. – Nie ulega wątpliwości, że loże masońskie stanowiły nieformalne grupy nacisku na ośrodki decyzyjne i odgrywały znaczącą rolę. Jednak trudno ocenić skalę ich działania, skuteczność i rzeczywiste znaczenie – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Włodzimierz Suleja, historyk.
Niejawny charakter organizacji masońskich budził w II RP wiele emocji. Do ich kulminacji doszło w 1938 r., gdy debata na temat organizacji wolnomularskich rozgorzała w całym kraju i zakończyła się delegalizacją masonerii. W dyskusjach uczestniczył m.in. były premier i były wolnomularz Leon Kozłowski, oskarżając przeciwników politycznych o przynależność do organizacji masońskich. – To była rozgrywka w łonie zaplecza politycznego zmarłego marszałka Piłsudskiego. Ostra walka polityczna mająca na celu wyłonienie nowego ośrodka władzy w tym obozie politycznym – uważa historyk prof.
Tomasz Nałęcz.Profesor Włodzimierz Suleja jest mniej kategoryczny. – Historia lóż masońskich w Polsce wymaga bardziej pogłębionych badań, aby móc stawiać jednoznaczne diagnozy – mówi.