[b]Rz: Dlaczego spisywała pani relację z procesu ojca?[/b]
[b]Barbara Gorgoń, córka jednego z przywódców strajku w Wujku Adama Skwiry:[/b] Namówili mnie do tego dorośli, którzy przychodzili do nas do domu po internowaniu taty. Byliśmy pewni, że czasy się nie zmienią, że ten proces nie ujrzy światła dziennego. Chcieliśmy zachować to dla potomnych. Nie chodziłam do szkoły, bo proces zaczynał się o godzinie ósmej rano.
[b]Czy jako 15-latka miała pani świadomość, że uczestniczy w czymś ważnym?[/b]
Kiedy trwał proces ojca, to w sąsiednich salach sądu w Katowicach odbywały się podobne procesy tych, którzy strajkowali w innych zakładach pracy w stanie wojennym. Chyba byli z Huty Katowice, z Fabryki Zmechanizowanych Obudów Ścianowych w Tarnowskich Górach. Pamiętam, jak milicja prowadziła mężczyzn skutych w kajdanki, w szarych drelichach. Wprowadzano ich na salę tych pokazowych procesów. To było przerażające. I te tłumy ludzi na korytarzach, płacz, krzyki. Nikt nie wiedział, do czego to zmierza ani jak się skończy.
[b]Jak udało się w sposób niezauważony zaprotokołować proces?[/b]