Skały walą się i drżą...

W 1867 roku Alfred Nobel opatentował niezwykle mocny materiał wybuchowy nazwany od greckiego słowa „dynamis" (siła) dynamitem.

Publikacja: 10.12.2011 00:01

Energia jego wybuchu była pięciokrotnie większa niż czarnego prochu. Materiał był łatwy w transporcie i bezpieczny w użyciu. Dynamit trafił do kopalń już w 1878 roku, jednak z powodu wysokiej ceny, czterokrotnie wyższej od czarnego prochu, stosowany był w wyjątkowych sytuacjach. Dopiero po wygaśnięciu patentów Nobla w 1881 roku ceny spadły, a dynamit znacznie się upowszechnił – pisze Michał Pszczółkowski w książce „Betonowa tajemnica fabryki materiałów wybuchowych DAG".

W 1875 roku Nobel opatentował żelatynę wybuchową, która była mocniejsza od dynamitu i mogła być używana w pracach podwodnych. Dzięki nowym materiałom wybuchowym nastąpił gwałtowny postęp w inżynierii. Budowano tunele, kanały, porty. Niezwykłymi możliwościami techniki entuzjazmował się Kipiling w „Sekrecie maszyn":

Czy chcesz sprawić, by nad głową twą wisiały skały,
A pod stopami twymi leżał świeżo ścięty las?
Czy chcesz bieg rzeki zmienić,
A bezpłodne pustkowie obsadzić pszenicą?
Czy zdołamy wodę sprowadzić
Z nigdy nieznikającego lodowca,
Aby młyny i tramwaje napędzać w twym mieście
To proste! Daj nam dynamit i świdry!
Spójrz, jako skały walą się i drżą,
Jak spragniona pustynia napełnia się wodą,
I jak tamą zamknięta dolina w jezioro się zamienia
Największym cywilnym użytkownikiem dynamitu stało się górnictwo.

W południowoafrykańskim Somerset West w 1903 roku ruszyła fabryka dy-namitu. Już w 1907 roku wyprodukowała 7480 ton, natomiast konkurencyjna fabryka w Modderfontein 4400 ton. W 1905 roku E. I. DuPont de Nemours and Company dostarczył 56 procent materiałów wybuchowych w USA. W 1907 roku rząd amerykański rozpoczął antymonopolowe dochodzenie przeciw Du Pont i w 1912 roku nakazał korporacji pozbyć się części fabryk.

Wielkie ilości dynamitu zużywały duże budowy, jak np. Kanału Panamskiego, która pochłonęła ponad 11 tys. ton dynamitu. Rząd amerykański, który był inwestorem, chwalił się, że przy pracach z dynamitem „zginęło tylko osiem osób", co miało świadczyć o wysokim stopniu organizacji i bezpieczeństwa robót.

Dynamit produkowany jest ze związków azotu, których wytworzenie wymaga wielkich ilości energii. Głównym dostawcą związków azotowych, podstawowego surowca dla wyrobu materiałów wybuchowych i nawozów sztucz- nych, było Chile – w 1913 roku sprzedało klientom na całym świecie 476,7 tys. ton związków azotowych, czyli saletry zawartej w ptasim guanie, gdy niemie-ckie fabryki 131,6 tys. ton, brytyjskie  99,5 tys., amerykańskie 39,5 tys., norweskie 22 tys., francuskie 18,9 tys. kanadyjskie, 12,7, belgijskie 11, włoskie 6,3, japońskie 3,9 i rosyjskie 3,2. Strategiczną rolę chilijskich dostaw dostrzegli wojskowi stratedzy, w tym niemieccy, którzy spodziewali się, że w razie wojny Niemcy zostaną odcięci od źródła związków chemicznych. Rozpoczęli zakrojony na niebywałą skalę wojskowy program badawczy mający na celu opracowanie syntetycznego procesu produkcji związków azotowych. Ich konkurentem był m.in. prof. Ignacy Mościcki pracujący w Szwajcarii.

Tuż po wybuchu pierwszej wojny światowej Niemcy uruchomili fabrykę syntetycznego amoniaku otrzymywanego metodą Habera i Boscha. Bez niej już w 1916 roku zostaliby bez amunicji. Inne kraje szybko skopiowały proces. W 1934 roku światowa produkcja związków azotowych wyniosła 1,97 mln ton i była dwa razy większa niż w 1913 roku. Chile dostarczało zaledwie 7 procent światowej produkcji związków azotu, gdy w 1913 roku 56,5 proc. Niemcy w 1934 roku wyprodukowali 462,5 tys. ton, USA 256,7 tys., Japonia 208 tys., Francja 187,6 tys., Wielka Brytania 175 tys., Chile 141,8 tys., Belgia 109,8, Włochy 98,6, Norwegia 65,5, Rosja 45 i Kanada 41,1. Syntetyczne związki zdobyły 63,8 proc. rynku, gdy w 1913 roku ich udział ledwo przekraczał 2 proc.

Postępy technologiczne pozwoliły na obniżenie cen materiałów wybuchowych oraz umożliwiły zwiększenie wydajności ich wytwarzania. Do 1932 roku dominowały ręczne metody, wydajność dochodziła do tony rocznie na pra- cownika. W latach 30. weszła automatyzacja, dzięki czemu wydajność się podwoiła. Współczesne fabryki produkują do 3,5 tony materiału wybuchowego na jednego zatrudnionego.

Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Historia
Krzysztof Kowalski: Cień mamony nad przeszłością
Historia
Wojskowi duchowni prawosławni zabici przez Sowietów w Katyniu będą świętymi
Historia
Obżarstwo, czyli gastronomiczne alleluja!
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem