Intensywne globalne ocieplenie jest faktem, nikt pozostający przy zdrowych zmysłach już tego nie neguje, choć jeszcze do niedawna taka negacja była częsta. Wachlarz konsekwencji wynikających z tego zjawiska jest bardzo szeroki. Niestety, obejmuje także ochronę zabytków.
Już w lipcu 2018 r. „Rzeczpospolita” informowała: „Archeolodzy biją na alarm – chodzi o ratowanie tysięcy stanowisk w rejonie podbiegunowym. Znikają one błyskawicznie, ponieważ ocieplenie wokół bieguna północnego następuje dwa razy szybciej niż w pozostałych rejonach naszej planety”. Czy od tamtej pory coś się w tej sprawie zmieniło? Owszem, naukowcy zmodyfikowali ocenę tempa wzorstu ocieplenia w Arktyce: z „dwóch razy” zrobił się „jeden raz”, lecz istota problemu nie uległa zmianie. Żeby nie być gołosłownym, podaję przykład: u wybrzeży północnej Alaski, gdzie stykają się Morze Czukockie, Beringa i Ocean Arktyczny, woda pochłonęła tereny zamieszkiwane przez autochtonów od czterech tysiącleci. A jest to miejsce kluczowe dla poznania procesu zasiedlania Arktyki Kanadyjskiej i Grenlandii.