Dzikusy z maczugami, chimera czy snopek?

Herbem Warszawy jest „baboryba” wylęgła w kancelarii Augusta III Sasa w roku 1750. Wcześniej były nim wizerunki potworków, a wedle niektórych nawet snopek siana

Aktualizacja: 11.02.2012 09:16 Publikacja: 11.02.2012 09:14

Herb Wielki Warszawy dziś obowiązujący. Ani razu nie widziałem go wystawionego publicznie

Herb Wielki Warszawy dziś obowiązujący. Ani razu nie widziałem go wystawionego publicznie

Foto: Życie Warszawy

Co ciekawe, o wygląd pierwotnego herbu miasta toczono od ponad stu lat zawzięte spory.

I tak jak w kwestii powstania 1944 r. – do dziś nie ustalono jednoznacznie, jakie były powody; w tym przypadku – takiego, a nie innego wyobrażenia na tarczy herbowej. Emocje rosły. Co jakiś czas ktoś pisał książkę bądź wydawał opracowanie naukowe, które częściowo dezawuowało odkrycia konkurencji.

Tetramorfa wprost z Wisły

Wiadomo, że prawa miejskie Warszawa uzyskała około 1300 r., a mniej więcej po stu latach została stolicą Mazowsza. Czym się wtedy pieczętowała? Jedni uważają, że stosowano znak władcy, inni, że już pod koniec wieku XIV miasto otrzymało odrębny herb. I tu mamy poemat wyobraźni, bo każdy dopatrywał się czegoś innego w niedokładnych odciskach pieczęci (nawet walki św. Jerzego ze smokiem).

Mieliśmy więc mieszaniny gryfów, tetramorfy, a nawet syreny w ich dawnym znaczeniu. Gwoli wyjaśnienia – tetramorfa to hybryda złożona z elementów czterech bytów, zaś dawna syrena była mieszaniną kobiety i ptaka (!), a dopiero po stuleciach ten ostatni ewoluował w stronę ogona rybiego.

Niektórzy uważają, iż pierwszą znaną pieczęcią jest ta, która odciśnięta została w roku 1402 (a według innych ta z 1422 r.

odbita z okazji zawarcia pokoju między Polską a Krzyżakami). Co jakiś czas odkrywa się kolejny odcisk tłoka i datowanie ulega zmianie. Jak już wspomniałem, trzeba mieć duże samozaparcie, by dopatrzyć się tam czegoś. Obowiązujący dziś wizerunek jest wielce optymistyczny, bowiem na pieczęci stoi tylko jakiś potworek o torsie chyba mężczyzny, posiada coś na kształt ogona, rodzaj kurzych łap, a wymachuje nadłamanym mieczem. Nie jest to budujący ślad przeszłości.

W połowie wieku XV pojawia się już biust, a z bioder wyrastają skrzydła. Ptasie to one nie są, raczej smocze. Również zmienia się ogon, z czasem przypominający gadzi. Jeśli zawierzyć legendom, że coś takiego miało żyć w Wiśle, to strach nogę włożyć do wody.

Postaci tej przypisywano najrozmaitsze znaczenia, twierdząc głównie, że władca Mazowsza Janusz I, zwany Starym, nadając pod koniec wieku XIV prawa samorządowe swym miastom, postanowił zaopatrzyć je w talizmany chroniące przed nieszczęściami. A skutecznym rzekomo wizerunkiem miały być uzbrojone smoki. Jak wygląda smok? Sądząc z omawianego tu herbu, przypominały go nieco chimery na obrazach Jacka Malczewskiego.

Syrena króla Augusta III Sasa

O zmianie ogona i skrzydeł już mówiłem. A łapy? Początkowo wyglądały jak kopyta bydlęce, jak to niektórzy uważali, a następnie były trójpalczaste, jakby dłoń okaleczona. Na wizerunku z 1652 r. wypisz wymaluj – kacze. Te zaś przekształciły się w szpony. Baba miała twarz szpetną, miecz standardowy, a odmiany tarcz przypominały parasolki japońskie. W tym czasie pojawił się wizerunek kobiety bez ptasich łap, za to z rybim ogonem, ale nie na herbie, a na wyrobach użytkowych związanych z Warszawą, np. plakietach i figurkach ozdobnych. Ciekawe, że na niektórych rysunkach baboryba miała rozdwojony ogon.

Znawca starożytności prof. Wincenty Trojanowski twierdził na początku zeszłego stulecia, iż herb Warszawy – taki, za jakiego go dziś uważamy

– pierwszy raz pojawił się na urzędowym dokumencie w roku 1750. Wtedy to w kancelarii króla Augusta

III Sasa wymalowano pergamin, zawierający przywilej dla miasta Warszawy. Na niewielkiej tarczy herbowej, będącej elementem dekoracyjnym, widać dolną partię konika morskiego z zadartym ogonem, a u góry kobietę wznoszącą miecz. Za czasów komuny, z przyczyn niezbyt jasnych, badacze ignorowali to odkrycie. Ale czy słusznie?

Na dobre syrena zagościła na tarczy miasta dopiero w czasach stanisławowskich. Po upadku państwa polskiego do Warszawy weszli Prusacy i pod koniec lipca 1796 r. usunęli dawne władze miejskie. Po dwóch tygodniach zainstalowali nowy  Królewski Pruski Magistrat, w którym to powołano urzędników o wdzięcznych tytułach: kalkulator, kassenrendant czy też registraturassistant. I pomazano też cokolwiek w znaku stolicy. Syrenka pojawiła się już en face, na jej małej tarczy zaległ orzeł pruski, zaś o całą tarczę herbową opierało się dwóch zarośniętych olbrzymów z maczugami w rękach. Trudno powiedzieć, co mieli symbolizować.

W czasach napoleońskich orzeł pruski oczywiście zniknął, ale syrenka też,  ustępując miejsca godłu Księstwa Warszawskiego. To mieszanina herbu Saksonii z Orłem Polskim.

Dziwny snopek

Później przyszły czasy carskie, kiedy to oficjalnym herbem był orzeł rosyjski, jak to się przynajmniej dziś uważa. Tymczasem w roku 1910 wymalowano  pamiątkowe odznaki dla czterech pułków piechoty fortecznej twierdzy warszawskiej. Na dwóch z nich pod ozdobną tarczą figuruje druga, herbowa, ze snopkiem przewiązanym w pół. Wedle opisu odznak z dokumentów je ustanawiających miał to być herb Warszawy! Odznaki zatwierdzono rok później, ale jak się wydaje, nigdy nie zostały nadane, bowiem w tym czasie zlikwidowano te oddziały. Ani jedna taka ozdoba nie jest znana na światowych rynkach kolekcjonerskich.

I tu dochodzimy do bardzo zagadkowej sprawy. Otóż w 1911 r. na łamach „Gazety Warszawskiej" ukazała się informacja, z której wynikało, iż Ministeryum Spraw Wewnętrznych zainteresowało się pochodzeniem syreny jako herbu Warszawy. Po czym spytało: „Od kiedy syrena jest tym herbem?".

I tu zaskoczenie, bo „Magistrat odpowiedział, iż herb ten zatwierdzony został w roku 1847". Jednak okazuje się, że w ogóle nie został wówczas zatwierdzony i nie był oficjalnym znakiem stolicy. Pozostał tylko znakiem własnościowym miasta i używany bywał jako rodzaj pamiątkowego symbolu oraz podczas różnych imprez o charakterze sentymentalnym. Natomiast rzeczony snopek, dawny herb Wazów, został parę lat po powstaniu styczniowym zatwierdzony jako znak Guberni Warszawskiej. I prawdopodobnie coś pokręciło się projektantom wspomnianych odznak wojsk fortecznych.

Po odzyskaniu niepodległości syrena powróciła jako symbol Warszawy, ale przez lata 30. toczyły się dyskusje, jak powinna wyglądać. Ogłaszano nawet różne konkursy i w końcu przyjęto wzorzec, lecz nie na długo, bowiem po wojnie komuna ogoliła herb z korony. Co ciekawe – w roku 1967 zatwierdzono jego uroczysty wzór z tąże koroną, ale wersja użytkowa z roku 1973  znów była łysa jak kolano.

Zapomniana chwała

Po upadku ustroju powrócono do przedwojennej wersji, przypominając sobie, że pod koniec listopada 1939 r. urzędujący we Francji na wychodźstwie naczelny wódz Władysław Sikorski nadał miastu w uznaniu bohaterstwa wojennego order Virtuti Militari. I dziś Herb Wielki Warszawy jest z koroną, orderem u dołu i wstęgami po bokach, na których figuruje napis – „Semper Invicta" – Zawsze Niezwyciężona.

Żadna z dziesięciu przypadkowo wybranych osób, którym go pokazałem, nie wiedziała– co to jest!

Co ciekawe, o wygląd pierwotnego herbu miasta toczono od ponad stu lat zawzięte spory.

I tak jak w kwestii powstania 1944 r. – do dziś nie ustalono jednoznacznie, jakie były powody; w tym przypadku – takiego, a nie innego wyobrażenia na tarczy herbowej. Emocje rosły. Co jakiś czas ktoś pisał książkę bądź wydawał opracowanie naukowe, które częściowo dezawuowało odkrycia konkurencji.

Pozostało 94% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką