Seksafera na żaglowcu

W dziejach żeglugi, nawigacji i odkryć geograficznych paradoksalnie najbardziej fascynujące nie jest bynajmniej to, kto, kiedy i dokąd dopłynął, ale to, co się wydarzało po drodze.

Aktualizacja: 20.08.2020 16:08 Publikacja: 20.08.2020 10:39

Seksafera na żaglowcu

Foto: Wikimedia

W tym roku przypada 280. rocznica urodzin kobiety, która jako pierwsza przedstawicielka swojej płci opłynęła ziemski glob. Nazwisko Louisa Antoine'a de Bougainville'a – dowódcy wyprawy, z którą wyruszyła – zna cały świat. Jej nazwiska nie zna niemal nikt, mimo że jest to historia godna filmu z gatunku serce i mikroskop (gdyby taki istniał).

Zwłaszcza druga połowa XVIII wieku przebiegała pod znakiem zażartej rywalizacji korony francuskiej z koroną brytyjską i Niderlandami w odkrywaniu i zawłaszczaniu nowych ziem – terytoriów zamorskich. „Gwiazdą" tego wyścigu stał się James Cook. Jego nawigacyjnych i kartograficznych osiągnięć oraz zawłaszczeń podczas rejsów dookoła świata Francuzi zazdrościli do tego stopnia, że z królewskiego rozkazu pod trójkolorową banderą wyruszyła w podróż dookoła świata fregata „La Boudeuse" (Kapryśna). 5 grudnia 1766 r. wypłynęła z portu Brest; pół roku później, już po drugiej stronie Atlantyku, dołączyła do niej „L'Etoile" (Gwiazda), statek zaopatrzeniowy.

Rejs miał charakter odkrywczy, co oznaczało zawłaszczanie odkrywanych wysp, i naukowy, dlatego wzięli w nim udział: przyrodnik i botanik Commerson, astronom Veron, kartograf Routier de Romainville i książę von Nassau-Siegen, który po latach został admirałem w służbie rosyjskiej carycy Katarzyny II.

Gdy Bougainville wpłynął na Pacyfik, wśród załogi „La Boudeuse" zaczęły się szepty, że na pokładzie jest kobieta. Kobiety nie miały prawa pływać na francuskich okrętach królewskich, ani nawet na nich przebywać podczas postojów w portach, a przecież „La Boudeuse" została wysłana jako okręt królewski. Oficerowie początkowo ignorowali te pogłoski, nie zwracali uwagi na wypowiadane półgłosem, teatralnym szeptem uwagi o wyglądzie młodego służącego, jakiego zabrał ze sobą przyrodnik Philibert Commerson. Służący miał bardzo delikatne rysy, cienki głos, wąską talię, szerokie biodra, wypukłą pierś, ale poza tym wszystko było w porządku: nosił się po męsku, za pasem miał nóż, dźwigał ciężary, usługiwał przy stole, dbał o ubrania i kabinę swojego chlebodawcy, respektował polecenia kapitana, a w wolnych chwilach pomagał w gromadzeniu botanicznych okazów. Chodzący anioł.

I może tak by trwało do końca rejsu, gdyby nie pobyt na Tahiti. Francuzi rozpoczęli tam konieczny handel, potrzebowali świeżej żywności, owoców. Ale jak wyglądał ten handel? Bougainville zanotował: „Zdarzyło się, że w jednej z piróg przypłynęła młoda i śliczna dziewczyna, prawie naga, która w zamian za kilka gwoździ rozchylała uda i pokazywała swoje przyrodzenie. Załogę ogarnął szał. Wielu bez zezwolenia popłynęło na ląd, żeby spółkować. Pytam się: Jak, pośród takiego spektaklu, skłonić do pracy czterystu [na obu statkach – przyp. KK] młodych Francuzów, marynarzy, którzy od sześciu miesięcy nawet z daleka nie oglądali kobiety?".

I rzeczywiście marynarze zaczęli szemrać, już nie po kątach, ale jawnie, że muszą płacić gwoździami za oglądanie tego, co pan Commerson widuje codziennie za darmo... Mleko się rozlało, dowódca wyprawy nie mógł nie zareagować. Wezwał Jeana Bare – bo to on był owym służącym – i zażądał wyjawienia prawdy. Tak to opisał: „Bare ze łzami w oczach wyznała mi, że jest kobietą, że oszukała swojego chlebodawcę, bo pokazała mu się w męskim odzieniu w porcie, gdy wsiadał na statek. Urodzona w Burgundii, sierota, po niepomyślnym procesie sądowym, została bez środków do życia i popadła w nędzę. Postanowiła ukryć swoją płeć. Wchodząc na pokład, wiedziała, że popłyniemy dookoła świata, ale to jej nie przestraszało, przeciwnie, rozpaliło jej ciekawość".

Oczywiście, że Jeanne Barret – bo tak nazywała się naprawdę – uraczyła Bougainville'a wzruszającą i całkowicie nieprawdziwą opowiastką. W rzeczywistości los zetknął ją z Commersonem już dwa lata wcześniej, byli parą, oboje uknuli ten spisek. Przyrodnik uczył ją podstaw botaniki. Gdy otrzymał propozycję udziału w wyprawie, Jeanne mogła się już pochwalić dobrą znajomością rzeczy.

Ale cóż, dura lex, sed lex, twarde prawo, ale przecież prawo, hrabia de Bougainville nie mógł tolerować na królewskiej fregacie takiego stanu rzeczy, atmosfery aż gęstej od seksu. Skończyło się na tym, że wysadził oboje na Île de France (obecnie Mauritius). Jeanne wyszła tam za bogatego plantatora, a po jego śmierci w 1795 r. powróciła do Francji, żaglowcem (innej możliwości nie było) i w ten sposób zamknęła swoją pętlę dookoła świata.

Jeanne Barret zebrała 3000 roślin nieznanych ówczesnym botanikom we Francji. W 1785 r. Bougainville wystąpił o przyznanie jej królewskiej renty, co zrealizował Ludwik XVI, przy okazji nazywając ją „femme extraordinaire". Na cześć Bougainville'a nazwano piękny tropikalny krzew – bugenwilę – na cześć Jeanne Barret, botanistki – nawet jednego listka.

Historia
Wołyń, nasz problem. To test sprawczości państwa polskiego
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Po raz pierwszy wykorzystamy nowe narzędzie genetyczne
Historia
Testament Bolesława Krzywoustego, czyli rozbicie dzielnicowe
Historia
Fridtjof Nansen i Roald Amundsen. Wikingowie XIX wieku
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Historia
Amazonka odkryła swoją tajemnicę