W drugiej połowie XX wieku najbardziej znanym statkiem na świecie wcale nie był ekskluzywny liniowiec pasażerski, żaglowiec ani gigantyczny tankowiec (w dziejach ludzkości nie zbudowano większej jednostki niż „Knock Nevis" o długości 459 m). Był nim statek oceanograficzny „Calypso", którym dowodził również jeden z najsłynniejszych ludzi w minionym stuleciu – Jacques-Yves Cousteau – człowiek legenda, JYC. Tymczasem jego „Calypso" jest o krok od zagłady.
W pierwszym tygodniu października we Francji ponad 6 tysięcy znanych powszechnie osób podpisało (na platformie Change.org) petycję skierowaną do pani minister kultury Aurelie Filippetti w sprawie ratowania „Calypso". Sygnatariusze listu domagają się uznania jej za „dziedzictwo narodowe" i podjęcie odpowiednich działań, ponieważ „niezwykła jednostka rdzewieje i czeka na śmierć w basenie stoczni Piriou w bretońskim porcie Concarneau".
25 czerwca 1997 roku w Paryżu, w wieku 87 lat zmarł Jacques-Yves Cousteau. Był współkonstruktorem akwalungu, aparatu do swobodnego nurkowania z płetwami, pionierem i rycerzem ekologii, gwiazdą mediów, ale także obrotnym człowiekiem potrafiącym dbać o swoje interesy. Bez niego ekologia nie odniosłaby spektakularnego sukcesu w drugiej połowie XX wieku, który trwa do dziś.
Na początku lat 50. zainteresował się na serio sprawami morza. Francuscy naukowcy nie dysponowali wówczas dużymi statkami wyposażonymi w wysokiej klasy specjalistyczny sprzęt, badania prowadzili z pokładów małych, najwyżej 15-metrowych przysposobionych kutrów rybackich; nie nadawały się one do rejsów oceanicznych.
Natomiast w tym samym czasie pod banderami: Stanów Zjednoczonych, brytyjską, obu ówczesnych państw niemieckich (NRF, NRD) i Związku Radzieckiego pływały duże 50-metrowe jednostki badawcze zdolne do oceanicznej żeglugi. Cierpiał na tym prestiż Francji.