O uczczenie zmarłego w 2004 r. płk. Ryszarda Kuklińskiego, byłego oficera PRL-owskiej armii, który przekazał Amerykanom m.in. plany wprowadzenia stanu wojennego, część warszawskich samorządowców zabiegała od lat. Wczoraj Rada Warszawy zdecydowała, że zostanie patronem nieco ponadkilometrowego zjazdu z mostu Marii Skłodowskiej-Curie na ul. Modlińską w peryferyjnej dzielnicy Białołęka. Decyzję poprzedziła burzliwa dyskusja.
– Już w 2010 roku Targówek (jedna z warszawskich dzielnic – red.) zgłosił, że chce, by tam była ulica pułkownika. Wówczas Biuro Kultury Urzędu Miasta uznało, że jest ona zbyt mało prestiżowa – przypominała podczas sesji Olga Johan, radna PiS.
W późniejszych latach padła propozycja, by imię pułkownika otrzymała łącząca trzy dzielnice – Bemowo, Włochy i Ursus – ulica Nowolazurowa. Rady wszystkich trzech dzielnic się na to zgodziły, ale pomysł storpedowała Platforma Obywatelska.
Ostatecznie, o czym przesądziły głosy PO, pułkownik został patronem ulicy na Białołęce. To dzielnica zgłosiła taki pomysł. Nie podobał się on ani radnym PiS, ani SLD.
– Kuriozalne wydaje się fetowanie obcego szpiega i myślenie, że każdy, nawet najbardziej haniebny czyn, jeśli tylko szkodził Polsce Ludowej, godzien jest pochwały – mówił Sebastian Wierzbicki z SLD. – Przypadek Ryszarda Kuklińskiego jest, delikatnie mówiąc, bardzo kontrowersyjny. Nie zdziwiłbym się, gdyby na Łubiance roześmiano się dziś na wieść, że nadajemy ulicy imię człowieka, który był współpracownikiem tajnych służb radzieckich (większość historyków nie potwierdza tej hipotezy – red.).