Reklama
Rozwiń

Sanepid nie zgadza się na ekshumację grobu ofiary UB

Podlaski sanepid nie zgadza się na ekshumację szczątków ofiary zamordowanej przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.

Publikacja: 12.10.2014 02:45

Miejsce domniemanego pochówku Józefa Niechody

Miejsce domniemanego pochówku Józefa Niechody

Foto: IPN Białystok

Genetycy współpracujący z białostockim oddziałem IPN chcieli przeprowadzić badania grobu, w którym potajemnie zostały zakopane szczątki ofiary komunistycznych represji. Mogliby ustalić, czy spoczywa w nim bestialsko zakatowany przez funkcjonariuszy UB Józef Niechoda.

– Chciałam wreszcie mieć pewność, czy w grobie, którym się opiekujemy, spoczywa mój ojciec – mówi Halina Zarachowicz, córka Niechody.

Sanepid mówi: nie

Na ekshumację nie wyraża jednak zgody sanepid. Urzędnicy uznali, że nie można jej przeprowadzić, bo... „nie wiadomo, kto leży w grobie".

Otwarcie grobu na cmentarzu prawosławnym w Bielsku Podlaskim miało nastąpić we wrześniu. W tym czasie na terenie białostockiego aresztu śledczego były prowadzone prace poszukiwawczo-ekshumacyjne ofiar totalitaryzmów. Znaleziono tam szczątki 86 osób, m.in. ofiar zbrodni sowieckich oraz niemieckich. Próbki do badań porównawczych pobierali przebywający wtedy na Podlasiu eksperci z Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, którzy tworzą Polską Bazę Genetyczną Ofiar Totalitaryzmów.

Badania te wsparł białostocki oddział IPN, bo to jego historycy badają przypadki zbrodni popełnionych przez funkcjonariuszy tamtejszego Urzędu Bezpieczeństwa.

Przy okazji tych badań zakładano także otwarcie i zbadanie grobu, w którym prawdopodobnie spoczywa zmarły pod koniec lat 40. Józef Niechoda.

– Ojciec został bestialsko zamordowany, a następnie potajemnie pochowany. Nigdy nie miał pogrzebu. Kilka miesięcy po jego śmierci matka dowiedziała się od grabarza, że na cmentarzu w Bielsku Podlaskim w nocy 31 grudnia 1949 roku został pochowany mężczyzna. Od tego czasu opiekujemy się tym grobem – mówi „Rz" Halina Zarachowicz.

Bliscy zmarłego chcieli mieć pewność, że złożono tam ciało zabitego żołnierza.

Halina Zarachowicz wystąpiła do sanepidu w Bielsku Podlaskim o zgodę na ekshumację. Ten jednak odmówił. Urzędnicy uznali m.in., że wnioskodawca „nie jest w stanie potwierdzić dokładnego pochówku śp. Józefa Niechody bez naruszenia innych szczątków". „Wobec powyższego zachodzi obawa naruszenia innych szczątków i złamania zasady niezakłócenia miejsca spoczynku" – czytamy w decyzji.

Pracownicy sanepidu uznali też, że zezwolenie na przeprowadzenie ekshumacji powinna wydać prokuratura lub sąd. Ich stanowisko poparł Wojewódzki Inspektor Sanitarny w Białymstoku.

– Po raz pierwszy spotkaliśmy się z takim przypadkiem – przyznaje Tomasz Danilecki, rzecznik oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Historycy uważają, że takie tłumaczenie może zablokować każdą ekshumację ofiar represji. Nigdy bowiem nie ma pewności, czyje szczątki znajdują się w miejscach potajemnych pochówków i zawsze przy masowych pochówkach istnieje możliwość naruszenia miejsca spoczynku innych osób.

– Obecnie obowiązujące przepisy o cmentarzach i pochówkach nie przystają do rzeczywistości. Przeprowadzając badania i ekshumacje w areszcie śledczym w Białymstoku, posługiwaliśmy się przepisami o poszukiwaniu zabytków – podaje przykład absurdalnych rozwiązań dr Marcin Zwolski, historyk białostockiego IPN.  Dodaje, że teraz pion śledczy IPN nie może prowadzić śledztwa w sprawie zamordowania Niechody, bo zostało ono przeprowadzone i zakończone w latach 90. przez prokuraturę.

Z decyzją sanepidu nie zgadzają się bliscy zabitego.

– Chciałabym poznać miejsce spoczynku taty, aby potem przenieść go do grobu mamy – tłumaczy Zarachowicz.

Bili kolbą i pałką

Józef Niechoda był żołnierzem, ukończył szkołę podoficerską. Po wojnie zamieszkał w miejscowości Boćki na Podlasiu, stał się współwłaścicielem młyna. – Był człowiekiem wielkiej dobroci, innym osobom służył pomocą – wspomina córka.

W grudniu 1949 r. na podstawie donosu został zatrzymany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w Bielsku Podlaskim.

„Funkcjonariusze rozpoczęli wobec niego śledztwo, usiłując wymóc przyznanie się do udziału w organizacji podziemnej i posiadania broni. Oskarżenie było fałszywe, ale pod wpływem bicia Niechoda przyznał się do zarzucanych czynów. Postawiony przed szefem Urzędu Bronisławem Bortnowskim odwołał zeznania i powiedział, że przyznał się pod wpływem tortur" – opisali jego losy Tomasz Danilecki i Marcin Zwolski w książce „Urząd Bezpieczeństwa w Bielsku Podlaskim (1944 – 1956)".

Odwołanie zeznań kosztowało Niechodę życie, bo jak ustalili historycy, do bijących go do tej pory „referentów Bogusława Pytlarza i Jana Żyty oraz kierownika Referatu III Wiktora Trochimczyka dołączył Bortnowski".

Młynarza zmuszano do przysiadów, bito po twarzy, walono kolbą karabinu.

„Kulminacją kilkudniowego śledztwa było przesłuchanie z 28 grudnia. Żyto, aby uciszyć krzyki Niechody, owinął jego głowę marynarką i trzymał go na krześle, a Trochimczyk bił ofiarę drewnianym kijem po gołych piętach, pośladkach i całym ciele. Żyto dodatkowo okładał go gumową pałką po plecach. Pobity Niechoda zaczął gorączkować i majaczyć, więc przesłuchanie przerwano i odesłano go do aresztu. Dopiero po dwóch dniach, w czasie których stan więźnia nie uległ poprawie, wezwano lekarza. Było jednak za późno, tej nocy Niechoda zmarł" – opisują historycy IPN.

Sekcja zwłok potwierdziła bestialskie pobicie Józefa Niechody, ale ciała nie wydano rodzinie. „Sprawę zatajano, wmawiano nam, że jest gdzieś w więzieniu, że przewożono go to tu, to tam" – zeznał w prokuraturze w 1996 roku Jan Niechoda, syn zmarłego.

Oprawcy ukarani

Po śmierci młynarza ubecy nadal próbowali udowodnić jego winę.

– Zrobili rewizję w naszym domu. I wtedy podłożyli broń – widział to brat. Miałam wtedy sześć lat. Byłam bardzo związana z ojcem, krzyczałam do nich: „Oddajcie mi tatusia" – wspomina córka zabitego.

Sprawa śmierci Niechody odbiła się echem nawet wśród oprawców. W lipcu 1950 roku sąd w Białymstoku skazał Trochimczyka i Żytę „za nadużycie władzy" na dwa lata więzienia, Pytlarza zaś na rok. Zwolniono ich dyscyplinarnie z UB.

Bortnowski, ówczesny szef Urzędu, nie trafił przed oblicze sądu. Jak ustalili historycy, jedyną karą, jaka go dotknęła, była dyscyplinarna degradacja i kara aresztu.

Gdy zainteresowaliśmy się sprawą, Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego, przyznał: – Przepisy dotyczące pochówków są stare, zostały przyjęte w latach 50. Zrobimy wszystko, aby wydać zgodę na tę ekshumację.

Genetycy współpracujący z białostockim oddziałem IPN chcieli przeprowadzić badania grobu, w którym potajemnie zostały zakopane szczątki ofiary komunistycznych represji. Mogliby ustalić, czy spoczywa w nim bestialsko zakatowany przez funkcjonariuszy UB Józef Niechoda.

– Chciałam wreszcie mieć pewność, czy w grobie, którym się opiekujemy, spoczywa mój ojciec – mówi Halina Zarachowicz, córka Niechody.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Historia
Jezus Chrystus nie urodził się w roku zerowym. Takiego roku bowiem nie było
Historia
Boże Narodzenie w wiekach średnich
Historia
Tajemnica pudła o sygnaturze Dep. 39
Historia
IPN oskarża sędziów i prokuratorów stanu wojennego
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Historia
Impas w sprawie ekshumacji ofiar ukraińskich nacjonalistów trwa
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku