Pomoc dla dzieci z katowni UB

Najmłodsze ofiary stalinizmu, urodzone w więzieniach dzieci Żołnierek Wyklętych, po latach będą się mogły starać o zadośćuczynienie. Pracuje nad tym Senat.

Publikacja: 15.04.2015 21:00

Pomnik na Pradze Północ ku czci zamordowanych w praskich więzieniach w latach 1944-1956

Pomnik na Pradze Północ ku czci zamordowanych w praskich więzieniach w latach 1944-1956

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

– Żyjemy obecnie w rzeczywistości już nie luki, lecz dziury prawnej – mówi Stanisław Wnorowski, 67-letni mieszkaniec Przemyśla. W 1993 r. starał się o zadośćuczynienie z powodu bezpodstawnego uwięzienia w czasach stalinowskich. Sąd mu odmówił, choć w praktyce w 1947 r. pan Stanisław został skazany na śmierć.

Wyrok wydano formalnie nie wobec niego, lecz będącej w dziewiątym miesiącu ciąży matki Alicji Wnorowskiej. Skazano ją za działalność w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. Do końca nie była pewna, czy wyrok nie zostanie wykonany przed rozwiązaniem, co oznaczałoby również zabicie dziecka. Urodziła samotnie w celi śmierci zamku w Rzeszowie, a ujść z życiem udało jej się dzięki amnestiom.

Nie oznaczało to, że przeżyje dziecko. W grudniu 1947 r. wraz z matką przewieziono je do ciężkiego więzienia w bydgoskim Fordonie. Tam usłyszała od strażnika, że może ono „spłynąć kanałami jak inne noworodki". – Mojej ciotce wydano mnie z więzienia w stanie nieprzytomnym. Później trzy lata walczyła o moje przeżycie – opowiada Stanisław Wnorowski.

Pod koniec 2014 r. w petycji do Senatu wniósł o doprecyzowanie ustawy, która umożliwia byłym więźniom skazanym za działalność niepodległościową występowanie do Skarbu Państwa o zadośćuczynienie. Chce, by uwzględniała też przypadki dzieci z ubeckich katowni.

O opracowaniu zmian w prawie zdecydowała właśnie senacka Komisja Praw Człowieka, Sprawiedliwości i Petycji. – Mam nadzieję, że uda się przekonać do nich cały Senat, a potem posłów. Nowelizacja jest dosyć prosta, a obciążenia budżetowe niewielkie – mówi senator PiS Robert Mamątow, sprawozdawca projektu.

Zdaniem senatora średnia wysokość zadośćuczynienia wyniesie ok. 25 tys. zł, a krąg ewentualnych beneficjentów nie przekroczy kilkudziesięciu osób. Skąd to wiadomo? W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył około 40 kobiet, które macierzyństwo przeżyły w więziennych realiach stalinizmu. Kancelaria Prezydenta usilnie starała się wówczas dotrzeć do wszystkich takich matek.

Urzędnikom pomagała w pracy prof. Barbara Otwinowska, badaczka środowiska więźniarek politycznych, która sama odsiadywała wyrok na warszawskim Mokotowie i w Fordonie. – Decyzja senatorów to bardzo dobra wiadomość – komentuje. Uważa jednak, że projekt może wymagać doprecyzowania.

Jej zdaniem senatorowie powinni wziąć pod uwagę nie tylko dzieci urodzone w stalinowskich więzieniach, ale także takie, które przyszły na świat na wolności i za kraty trafiły z matkami. – Znam około dziesięciu podobnych przypadków. Jedno z dzieci podczas śledztwa kłuto bagnetem, by zmusić matkę do zeznań – opowiada.

Dodaje, że innym przypadkiem jest syn angielskiej nawigatorki i polskiego pilota. Rodzinę aresztowano niedługo po chrzcie dziecka i osadzono w więzieniu na Mokotowie, gdzie rozstrzelano mężczyznę.

Zdaniem prof. Otwinowskiej wątpliwości może budzić też proponowany przez senatorów okres urodzenia dziecka w więzieniu, czyli lata 1945–1956. – Przykładowo do Lublina i Białegostoku Armia Czerwona weszła już w 1944 r. i ruszyły aresztowania – wyjaśnia.

Zdaniem szefa senackiej komisji zajmującej się petycjami prof. Michała Seweryńskiego z PiS szczegóły zmian nie są jeszcze ustalone. – Będzie jeszcze okazja, by zastanowić się nad mniej typowymi przypadkami – mówi.

Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Historia
Krzysztof Kowalski: Cień mamony nad przeszłością
Historia
Wojskowi duchowni prawosławni zabici przez Sowietów w Katyniu będą świętymi
Historia
Obżarstwo, czyli gastronomiczne alleluja!