– Żyjemy obecnie w rzeczywistości już nie luki, lecz dziury prawnej – mówi Stanisław Wnorowski, 67-letni mieszkaniec Przemyśla. W 1993 r. starał się o zadośćuczynienie z powodu bezpodstawnego uwięzienia w czasach stalinowskich. Sąd mu odmówił, choć w praktyce w 1947 r. pan Stanisław został skazany na śmierć.
Wyrok wydano formalnie nie wobec niego, lecz będącej w dziewiątym miesiącu ciąży matki Alicji Wnorowskiej. Skazano ją za działalność w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. Do końca nie była pewna, czy wyrok nie zostanie wykonany przed rozwiązaniem, co oznaczałoby również zabicie dziecka. Urodziła samotnie w celi śmierci zamku w Rzeszowie, a ujść z życiem udało jej się dzięki amnestiom.
Nie oznaczało to, że przeżyje dziecko. W grudniu 1947 r. wraz z matką przewieziono je do ciężkiego więzienia w bydgoskim Fordonie. Tam usłyszała od strażnika, że może ono „spłynąć kanałami jak inne noworodki". – Mojej ciotce wydano mnie z więzienia w stanie nieprzytomnym. Później trzy lata walczyła o moje przeżycie – opowiada Stanisław Wnorowski.