Wiceminister kultury Piotr Żuchowski rozwiał dzisiaj wątpliwości co do istnienia samego znaleziska. Na spotkaniu z dziennikarzami przyznał, że od osób które kilka tygodni temu poinformowały go o znalezisku otrzymał bardzo dobrze wykonane zdjęcie z georadaru (pokazuje on obraz struktury i anomalie gleby) pociągu. – To bezprecedensowe znalezisko. Do tej pory znajdowaliśmy tylko czołgi i działa, a teraz ma to być pociąg o długości ponad 100 metrów – przyznał. Nie wiadomo jednak co zawiera pancerny pociąg.
Chociaż władze miasta Wałbrzycha oraz resort kultury nie podają dokładnej jego lokalizacji wielu ekspertów spekuluje, że znajduje się on w zasypanym tunelu kolejowym w okolicach 65 kilometra przy szlaku kolejowym Wrocław – Wałbrzych. Chodzi o rejon stacji Wałbrzych – Szczawienko.
Miejsce to już kilkanaście lat temu było eksplorowane przez poszukiwaczy skarbów. Odkopano nawet fragment skarpy. Prace zostały przerwane, bo poszukiwacze nie posiadali na nie zgody PKP. Ich kontynuacja mogła bowiem spowodować osunięcie się skał na tory kolejowe.
O tym, że chodzi o tunel, który miał istnieć przy linii kolejowej pomiędzy Świebodzicami i Wałbrzychem wskazuje m.in. Tadeusz Słowikowski, pasjonat historii z Wałbrzycha. Zgromadził on relacje świadków, m.in. niemieckich mieszkańców tych okolic. Obecnie po bocznicy i tunelu w tym miejscu nie ma śladu.
„Nie sądzę, by Niemcy ukryli tam pociąg ze złotem lub skarbami. Takie rzeczy na pewno wywieźli w głąb Rzeszy. Wiedzieli bowiem, że te tereny po wojnie znajdą się prawdopodobnie poza terenem Niemiec" – mówił Tadeusz Słowikowski, Gazecie Wrocławskiej. Jego zdaniem pociąg prawdopodobnie przewoził surowce strategiczne z punktu widzenia przemysłu zbrojeniowego np. rudy jakichś metali. Nie można również wykluczyć, że ładunek stanowiły broń i amunicja.