Testament Bolesława Krzywoustego, czyli rozbicie dzielnicowe

Ostatni z wielkich Bolesławów nie zdołał uratować Polski przed tym, co w istocie było nieuniknione. Pragnąc uchronić kraj przed politycznymi wstrząsami i osłabieniem, książę wpadł w pułapkę własnej zapobiegliwości...

Publikacja: 10.04.2025 21:00

„Śmierć Bolesława III Krzywoustego” – obraz Józefa Peszki powstały między 1800 a 1820 rokiem

„Śmierć Bolesława III Krzywoustego” – obraz Józefa Peszki powstały między 1800 a 1820 rokiem

Foto: Józef Peszka, domena publiczna, via Wikimedia Commons

Teksty średniowiecznych kronikarzy traktujmy z przymrużeniem oka. Może w największym stopniu relacje Wincentego Kadłubka, który w „Kronice polskiej” napisał takie chociażby zdanie: „Gdy poczuł, że [los] żąda od niego śmiertelnej powinności, poleca spisać dokumenty testamentowe”. Ów zapisek oddaje istotę sprawy, ale nie do końca polega na prawdzie. Sugeruje bowiem, że wszystko odbyło się przed samym zgonem księcia.

Tymczasem nie tylko sama myśl o podziale państwa między synów dojrzewała w głowie Krzywoustego przez kilka lat; dłuższy czas zabrały mu również przygotowania do przeprowadzenia tego zamysłu. Orientował się bowiem, że jego decyzja, niosąca ze sobą tak duże konsekwencje, musi przede wszystkim zyskać aprobatę możnych – zarówno najwyższych w kraju dostojników świeckich, jak i kościelnych. O ich zgodę wystąpił podczas ogólnopolskiego wiecu i uzyskał ją. Fakt ten pozwolił Andrzejowi Jureczce na sformułowanie tezy: „Wobec tego powinno się mówić nie tyle o testamencie Bolesława Krzywoustego, co raczej o ustawie sukcesyjnej”. Prawdopodobnie ostateczny kształt został jej nadany w 1137 roku.

Czytaj więcej

Bezprym, syn Bolesława Chrobrego - zapomniany władca Polski

Ustawa sukcesyjna: podział kraju na dzielnice

W odniesieniu do szczegółowych postanowień można snuć jedynie przypuszczenia. Nie zachowała się bowiem treść w postaci oryginalnego dokumentu dotyczącego podziału kraju. Podstawowe pytanie sprowadza się do tego, ile części obejmował. „Najbardziej prawdopodobny – jak stwierdza historyk – wydaje się podział kraju na 5 dzielnic, z których 4 stanowiły naturalne dziedziczne uposażenie synów Bolesława, a piąta – terytorium księcia zwierzchniego, należąc każdorazowo do najstarszego z rodu Piastów”. Oznaczało to wprowadzenie zasady pryncypatu-senioratu. Najstarszym Piastem w chwili zgonu Krzywoustego (zmarł 28 października 1138 roku w Sochaczewie i został pochowany w katedrze płockiej), princepsem, był Władysław II, który urodził się w 1105 roku, a z czasem otrzymał przydomek Wygnaniec. Jego matką była Zbysława, pierwsza żona Krzywoustego, córka księcia kijowskiego Świętopełka (Światopełka) II. Małżonków łączyło pokrewieństwo czwartego stopnia i powstały obawy, na szczęście niespełnione, że fakt ten może stanąć na przeszkodzie przedłużeniu dynastii.

Władysław jako dobra dziedziczne otrzymał ziemię lubuską i Śląsk, a nadto, jako dzielnicę przeznaczoną dodatkowo princepsowi, ziemię krakowską, łęczycką i część Wielkopolski z Gnieznem i Kaliszem. Dzielnica ta, w przeciwieństwie do wydzielonych młodszym Piastowiczom i mających charakter dziedziczny, miała być niepodzielna. Princeps jako książę zwierzchni otrzymał również wyłączną kompetencję do prowadzenia polityki zagranicznej państwa, mianowania kasztelanów w głównych miastach, sprawowania sądownictwa oraz inwestytury biskupów. Trudno było się spodziewać, aby tak rozległe imperium władzy przekazanej princepsowi wcześniej czy później nie wywołało oporów ze strony podporządkowanych mu formalnie książąt. Krzywousty zakładał, że jego oczywista przewaga nad nimi, wynikająca również z zasobów ludnościowych i materialnych dziedzicznego Śląska oraz wielkości i ukształtowania dzielnicy pryncypalnej, osłabi owo niebezpieczeństwo i zapewni zachowanie jedności państwa. Dzielnica została bowiem wytyczona przez Krzywoustego w taki sposób, aby miała dostęp do pozostałych oraz do Pomorza, lenna Polski.

Scena oślepienia Piotra Własta. Miedzioryt Gottlieba Boettgera z 1808 r.

Scena oślepienia Piotra Własta. Miedzioryt Gottlieba Boettgera z 1808 r.

Foto: Gottlieb Boettger sr., domena publiczna, via Wikimedia Commons

Bolesław IV Kędzierzawy, najstarszy spośród przyrodnich braci Władysława, synów niemieckiej hrabianki Salomei z Bergu, podówczas mający szesnaście lat, otrzymał władzę nad Mazowszem i większością Kujaw. Pozostała, zachodnia część Wielkopolski z największym jej grodem, Poznaniem, stała się domeną urodzonego pomiędzy 1122 a 1125 rokiem Mieszka III, z czasem nazwanego Starym. Dwaj najmłodsi synowie Bolesława, zaledwie ośmioletni Henryk, uposażony później ziemią sandomierską, a także Kazimierz, z czasem nazwany Sprawiedliwym, urodzony tuż przed śmiercią ojca lub krótko po niej, mieli na razie przebywać u boku matki. Kazimierz prawdopodobnie był jednak pogrobowcem, gdyż ustawa sukcesyjna go pomijała, lecz w przyszłości czekały go również splendory oraz władza, i to w skali, jakiej mogliby mu pozazdrościć bracia. W tym miejscu można dodać, że Krzywousty miał jeszcze dwóch innych synów, Leszka i Kazimierza Starszego, którzy zmarli w dzieciństwie, a także podobnie liczną gromadę córek. Dwie z nich zostały żonami władców: Ryksa wyszła kolejno za księcia duńskiego i króla szwedzkiego Magnusa, księcia nowogrodzkiego Włodzimierza oraz następnego króla Szwecji, Swerkera I. Judyta poślubiła Ottona I, margrabiego brandenburskiego, wcześniej zaś być może władcę Węgier Gejzę II, choć źródła tego nie potwierdzają.

Jedno zdawało się pewne. „Przyszłość kraju – o czym w biografii Krzywoustego napisał Zdzisław Pietras – zależeć miała od dobrej woli sukcesorów i szerokich rzesz rycerstwa, którym przewodziło możnowładztwo w jedności z episkopatem”. Wszyscy oni pospołu musieli zadbać o zgodną realizację woli zmarłego księcia. Oczekiwanie, że tak postąpią, należało jednak do sfery myślenia życzeniowego.

Dumna i ambitna Niemka pragnęła, aby całą władzę nad krajem skupił w swych rękach jej mąż i aby ona sama mogła w rządach uczestniczyć

Zygmunt Boras, „Książęta piastowscy Śląska”

W pełni pokojowe i poprawne stosunki między synami Krzywoustego trwały przez trzy lata. I nie był to bynajmniej krótki okres, zważywszy na powody i argumenty, jakie miał Władysław, aby przeciwstawić się rozporządzeniu ojca. Był w pełni dojrzałym mężczyzną, znającym swoją wartość i przeświadczonym, że jako pierworodnemu należy mu się pełna polityczna scheda po ojcu i niczym nieograniczone rządy nad państwem. Miał prawo tak myśleć. Kiedy bracia byli jeszcze berbeciami, on u boku ojca zaprawiał się w boju, pomagał mu w zarządzaniu krajem i brał udział w ważnych wydarzeniach. W 1137 roku był obecny na zjeździe polsko-czeskim w Kłodzku, gdzie na dobre wygaszony został długoletni konflikt między obydwoma krajami. Władysław trzymał do chrztu syna księcia Sobiesława, Wacława, tym gestem poniekąd pieczętując pokojowe ustalenia.

Princeps Władysław i Agnieszka z Babenbergów

Uczucia do przyrodnich braci szybko w princepsie wygasły. Zdał sobie sprawę, że nie kocha ich tak bardzo, jak mu się to wcześniej wydawało. Zresztą nawet gdyby pochodzili od tej samej matki, nie można wykluczyć, że stałoby się podobnie. Zgodnie z przytoczonym wcześniej stwierdzeniem o nadmiarze krewnych… Za Władysławem stały nie tylko wiek, dojrzałość, doświadczenie i potencjał materialny, lecz także wuj, wojewoda i były zaufany współpracownik Krzywoustego Piotr Włast (Włost, Włostowic, urodzony około 1180 roku). Swego czasu oddał on wielkie usługi Krzywoustemu i w nagrodę został dopuszczony do wąskiego kręgu najbliższych mu ludzi oraz poślubił krewną Zbysławy. Włast szybko wkupił się w łaski Bolesława i zajął miejsce sławnego Skarbimira z rodu Awdańców, który długo uchodził za przyjaciela księcia, ale – jak wielu innych możnych – zaczął spiskować przeciwko władcy i skończył z wyłupionymi oczami. To był ulubiony przez Krzywoustego sposób rozprawiania się ze zdrajcami. Zresztą i Włast, pochodzący z możnego rodu Łabędziów, miał zakosztować podobnego losu.

Na postępowanie Władysława II mocno wpływał ktoś jeszcze, o wiele mu bliższy niż wojewoda Włast. Tym kimś była żona księcia – przeznaczona mu, gdy miał szesnaście lat, a ona była jeszcze małą dziewczynką – urodzona w 1111 roku Agnieszka z Babenbergów, córka margrabiego Austrii Leopolda III Świętego, przyrodnia siostra Konrada III z rodu Hohenstaufów i wnuczka cesarza Henryka IV. To były koligacje mogące niemal każdego onieśmielić, a już z pewnością wywołać poczucie niższości we wdowie po Krzywoustym, która pochodziła z niezbyt znacznego hrabiowskiego rodu. Pomiędzy szczycącą się pochodzeniem i koneksjami, szalenie ambitną i pyszną Agnieszką oraz stojącą za młodszymi synami Krzywoustego Salomeą było miejsce jedynie na głęboką niechęć. I to one – należałoby zadedykować im myśl wyrażoną przez Kadłubka, że „pierwej byś ugłaskał piekielne furie, niżbyś przebłagał srogość niewieścią” – miały odegrać niepoślednią rolę w skłóceniu męskich potomków Bolesława, przyczyniając się do tego, że stanęli do bezpardonowej walki o władzę.

Czytaj więcej

Dzieci Głogowa. Heroiczna decyzja i jej straszliwa cena

Agnieszka z Babenbergów, podobnie jak kilka innych żon polskich władców, nie zasłużyła sobie w Polsce na dobrą pamięć. Głównie właśnie ją obwinia się o konflikt pomiędzy braćmi. Przypuszczalnie doszłoby do niego wcześniej czy później i bez jej udziału, ale z pewnością dodatkowo podgrzała i tak gorącą atmosferę. Księżną łatwo było posądzać o złą wolę i niecne zamiary, gdyż była Niemką, a w Polsce w pewnym momencie wszystko, co obce, szczególnie niemieckie, stało się podejrzane i wystawione na krytykę. Tym bardziej żona polskiego księcia, zawsze niechętna wobec Polaków i pomawiająca ich – to przekaz Długosza – że „są niechlujni i zawżdy cuchną”, ta, której przypisano podżeganie do wojny domowej wystawiającej na szwank spoistość państwa.

Długosz oparł się zapewne na fragmencie „Kroniki wielkopolskiej”, w której o księżnej Agnieszce pisano: „Z obrzydzeniem wyśmiewała odzież, obuwie i obyczaje polskich rycerzy, męża swego nazywała półksięciem, szyderczo zapewniając, że jest zadowolony z czwartej cząstki królestwa”. Takie utyskiwania, zakładając, że kronikarski przekaz nie jest nazbyt bałamutny, nie mogły pozostać obojętne dla psychiki seniora i miały zapewne wpływ na jego zamiary. Warto jednak w tym miejscu zacytować opinię jednego z biografów Władysława, Mariusza Dworsatschka, który stwierdził: „Jeśli mówić o ambicji Agnieszki, to z pewnością mieści się ona w ramach dość typowych dążeń do powiększenia zakresu własnych wpływów, a zwłaszcza władzy jej męża. Nie wolno przy tym zapominać, a nawet wysunąć należy na plan pierwszy, że wiele z tego, co przypisywano Agnieszce, dotyczy najprawdopodobniej głównie samego Władysława”.

Rzeczywiście, warto to mieć na uwadze. Prócz tego wielu historyków i badaczy stawiających Agnieszce wspomniane zarzuty jakby pomijało dość oczywisty fakt, iż w gruncie rzeczy wszelkie przypisywane księżnej zło mogło w konsekwencji przynieść krajowi korzyść. Stałoby się tak, gdyby Władysławowi, nawet za cenę wyzucia braci z ojcowskiej schedy, a może i krwawej rozprawy z nimi, udało się zjednoczyć państwo i ustrzec je przed rozbiciem dzielnicowym. Inna rzecz, że najprawdopodobniej byłby to jedynie stan przejściowy i ostatecznie tendencje odśrodkowe zwyciężyłyby, przynosząc podobny efekt. Z pewnością jednak losy Polski doznałyby korekty i potoczyły się w trochę inny sposób.

Agnieszka z Babenbergów – córka Leopolda III Świętego, księżna śląska i krakowska, żona Władysława I

Agnieszka z Babenbergów – córka Leopolda III Świętego, księżna śląska i krakowska, żona Władysława II Wygnańca

Foto: N. Mika Mieszko..., domena publiczna, via Wikimedia Commons

Konflikt między księżną Agnieszką i wojewodą Włastem

Dwie nietuzinkowe postaci u boku Władysława, księżna Agnieszka i wojewoda Włast, mogły stanowić jego wielki atut. Byłoby tak, gdyby tylko tych dwoje potrafiło zgodnie ze sobą współpracować, rezygnując z części własnych ambicji. Nie byli jednak w stanie tego zrobić i w konsekwencji stali się dla księcia obciążeniem. Włast, który osiągnął rangę najbogatszego w kraju możnowładcy, popełnił błąd, jaki często przydarza się ludziom nazbyt zadufanym w sobie i obnoszącym się ze swoją pozycją. Wobec najstarszego syna Krzywoustego zajął stanowisko mentora, uważając, że wiek i nabyte doświadczenie oraz dawne zasługi oddane zmarłemu księciu gwarantują mu niezakłócony wpływ na poczynania princepsa. I niewykluczone, że miałby szansę długo je okupować, gdyby nie Agnieszka, która w osobie Własta dostrzegła niebezpiecznego konkurenta. Jak w opracowaniu „Książęta piastowscy Śląska” zauważył Zygmunt Boras: „Dumna i ambitna Niemka pragnęła, aby całą władzę nad krajem skupił w swych rękach jej mąż i aby ona sama mogła w rządach uczestniczyć”.

Między księżną i wojewodą szybko zaczęło zgrzytać i dochodzić do nieporozumień. On nie gryzł się w język i wielokrotnie pozwalał sobie na krytykę jej postępowania, ona zaś podkopywała jego pozycję w oczach męża, przestrzegając go przed rosnącym znaczeniem Własta. Przekonywała Władysława, że pomimo wszelkich zasług i wiernej służby Krzywoustemu może się on stać nazbyt potężny i niebezpieczny. Princeps długo nie przykładał wagi do podejrzeń snutych przez żonę, tym bardziej że nie były potwierdzone namacalnymi dowodami. Pozostawiały jednak w jego głowie ślad i powodowały rosnącą niepewność. Atmosfera z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się zagęszczała, a próby jej rozładowania przez księcia na nic się zdały. Sytuację panującą na dworze pogarszał fakt, że po stronie młodszych braci opowiedziało się wielu możnych, których Władysław uważał wcześniej za swoich stronników. Jednym z nich był krewny Piotra Własta, Wszebor sandomierski. Fakt ten musiał wziąć pod uwagę Władysław w kontekście podejrzeń snutych przez Agnieszkę. Księżna nastawiała męża również przeciwko braciom, namawiając go do odebrania im dzielnic. Władysław długo wzdragał się przed tym, ale towarzyszące mu wyrzuty sumienia znikały w ramionach żony, która używała całego arsenału kobiecych sztuczek, aby postawić na swoim. Nie należy się zatem dziwić, iż w końcu dał się przekonać, że powinien na pierwszym miejscu postawić własny interes i miłość do synów, odrzucając lojalność wobec przyrodnich braci.

Czytaj więcej

Awersy i rewersy na monetach pierwszych Piastów

Konfrontacja Władysława z przyrodnimi braćmi

Kiedy Władysław podjął już tę trudną z psychologicznego punktu widzenia decyzję, bez zwłoki zaczął się szykować do konfrontacji. Śląskie miasta wypełniły się zbrojnymi, zaciąganymi również za granicą, gorączkowo gromadzono zapasy wojenne. Owe oznaki wskazujące na przygotowania do działań militarnych nie mogły pozostać niezauważone. Wieści o nich dotarły na dwory braci Władysława i ich matki, wywołując konsternację i zaniepokojenie, tym bardziej że żaden z nich nie dał mu powodów do podjęcia zbrojeń. Dla nikogo zaś nie było tajemnicą, że wobec spokojnej sytuacji na granicach z ościennymi państwami jedynie dzielnice młodszych synów Krzywoustego mogą stanowić cel ataku ze strony princepsa. Ich wysłanników Władysław potraktował obcesowo, podobnie jak Własta, który usiłował odwieść go od planów wojskowej interwencji i zaburzenia pokojowego współistnienia. Im jednak bardziej prosił księcia o rozwagę i powściągliwość, tym bardziej Władysław utwierdzał się w przekonaniu, że nie może liczyć na lojalność wojewody, który prowadzi być może jakąś własną grę, a nawet pozostaje w porozumieniu z młodszymi Bolesławowicami i księżną Salomeą. Niewykluczone, że tak właśnie było, gdyż Włast, od pewnego czasu odczuwający brzemię podejrzeń i obawiający się o swoje bezpieczeństwo, mógł pomyśleć o zmianie frontu i szukać porozumienia z Salomeą oraz z najstarszym z jej synów.

Nad głową wojewody zaczęły się gromadzić czarne chmury. Ale nie tylko on odczuł rosnącą niechęć księcia. Gniew spadł również na dostojników, którym na zjeździe w Krakowie Władysław wyjawił plany scalenia dzielnic należących do braci. Wbrew jego oczekiwaniom możni świeccy i kościelni niemal jednogłośnie wypowiedzieli się przeciwko tym scenariuszom. Princeps nie zamierzał ich jednak słuchać. Ważniejsza od nich wszystkich była żona, ta zaś utwierdziła księcia w przekonaniu, że nadszedł czas, aby wyłożyć karty na stół i podjąć walkę o rządy nad ponownie zjednoczoną Polską. I Władysław to zrobił.

Pierwszym krokiem była decyzja o obłożeniu podatkami i daninami mieszkańców dzielnic jego braci; wiązała się z nią zapowiedź bezwzględnych kar dla wszystkich opornych uchylających się od świadczeń i dla urzędników, którzy zechcieliby torpedować książęce rozporządzenie. To nie były słowa rzucone na wiatr. Poszły za nimi czyny i nad Pilicą w 1144 roku doszło do pierwszych starć. Oddziały Władysława, wsparte przez kontyngent ruski, przegrały w bitwie ze zjednoczonymi wojskami braci, którymi dowodził wspomniany wcześniej Wszebor. Brzegi rzeki spłynęły pobratymczą krwią, co stanowiło dramatyczną zapowiedź przyszłych wypadków.

Władysław II Wygnaniec – rysunek Jana Matejki z cyklu „Poczet królów i książąt polskich” (ok. 1893 r

Władysław II Wygnaniec – rysunek Jana Matejki z cyklu „Poczet królów i książąt polskich” (ok. 1893 r.)

Foto: Biblioteka Narodowa

Niedługo później w wir owych wydarzeń został ostatecznie wciągnięty Piotr Włast. Przyniosły mu one upadek i osobistą tragedię. Księżna Agnieszka znalazła stosowny pretekst – wedle legendy wojewoda w rozmowie z Władysławem miał ją obrazić pomówieniem o zdradę męża – i wydała nań wyrok. Pochwycenie Własta zlecono niemieckiemu rycerzowi, niejakiemu Dobkowi, który podobno rzeczywiście był kochankiem księżnej. Ale w omotanym przez nią księciu nie wzbudziło to żadnych podejrzeń. Dobek sprawił się bez zarzutu. Pojawił się na weselu syna Własta, udając przyjaciela, a w odpowiednim momencie jego siepacze podstępnie pochwycili wojewodę i przewieźli do Wrocławia, w którym przebywała książęca para. Agnieszka żądała dla niego śmierci, ale Władysław poprzestał na tradycyjnej karze wyłupienia oczu i wygnania oraz konfiskaty mienia. Dodatkowo usiłowano odciąć Włastowi język, ale nie dość wprawni oprawcy pozbawili go jedynie jego części i wojewoda dzięki temu zachował mowę. Okaleczony, pełen bólu i z poczuciem straszliwego rozgoryczenia w sercu, na dodatek wyzuty z mienia, w towarzystwie syna Świętosława powlókł się do Poznania, do którego w międzyczasie przenieśli się Bolesław Kędzierzawy i jego bracia. Wraz z potraktowanym niczym śmieć Włastem stracił Władysław swojego do niedawna najbardziej oddanego doradcę. Ale nie tylko to powinno mu spędzać sen z powiek. Człowiek, który mógł się okazać jego największym atutem, został zmuszony do przejścia do obozu młodych książąt i Salomei. Obok niego znalazł się tam oddany dworzanin Własta, niejaki Roger, który zdołał się wydostać z opresji i również został aktywnym i rzutkim stronnikiem przeciwników princepsa. Podobnie postąpili liczni urzędnicy i rycerze. To w oczywisty sposób zwiększało szanse synów księżnej wdowy na sukces w starciu z Władysławem i jego małżonką.

Do potężnie umocnionego, dysponującego liczną załogą grodu ciągnęli wojowie z podległych im dzielnic i zwożono zapasy żywności oraz sprzętu wojennego. W mniemaniu Bolesława Kędzierzawego, który z racji wieku w naturalny sposób stanął na czele braci, walka w oparciu o wały Poznania dawała większą szansę na zwycięstwo niż stoczenie generalnej bitwy w otwartym polu. Zapewne tak było, ale koncepcja ta niosła ze sobą straszliwe niebezpieczeństwo. W wypadku zdobycia twierdzy lub zmuszenia jej załogi do kapitulacji wszyscy najważniejsi przeciwnicy Władysława znaleźliby się w jego rękach i najprawdopodobniej dzięki temu princeps przejąłby władzę nad krajem. Braterski spór wszedł w najbardziej dramatyczną, krwawą fazę.

Fragment książki Sławomira Leśniewskiego „Piastowie. Przeklęty testament”, która ukazała się 26 lutego nakładem Wydawnictwa Literackiego. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji

Piastowie. Przeklęty testament Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025

Piastowie. Przeklęty testament Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025

Foto: mat. pras.

Teksty średniowiecznych kronikarzy traktujmy z przymrużeniem oka. Może w największym stopniu relacje Wincentego Kadłubka, który w „Kronice polskiej” napisał takie chociażby zdanie: „Gdy poczuł, że [los] żąda od niego śmiertelnej powinności, poleca spisać dokumenty testamentowe”. Ów zapisek oddaje istotę sprawy, ale nie do końca polega na prawdzie. Sugeruje bowiem, że wszystko odbyło się przed samym zgonem księcia.

Tymczasem nie tylko sama myśl o podziale państwa między synów dojrzewała w głowie Krzywoustego przez kilka lat; dłuższy czas zabrały mu również przygotowania do przeprowadzenia tego zamysłu. Orientował się bowiem, że jego decyzja, niosąca ze sobą tak duże konsekwencje, musi przede wszystkim zyskać aprobatę możnych – zarówno najwyższych w kraju dostojników świeckich, jak i kościelnych. O ich zgodę wystąpił podczas ogólnopolskiego wiecu i uzyskał ją. Fakt ten pozwolił Andrzejowi Jureczce na sformułowanie tezy: „Wobec tego powinno się mówić nie tyle o testamencie Bolesława Krzywoustego, co raczej o ustawie sukcesyjnej”. Prawdopodobnie ostateczny kształt został jej nadany w 1137 roku.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Fridtjof Nansen i Roald Amundsen. Wikingowie XIX wieku
Historia
Amazonka odkryła swoją tajemnicę
Historia
„Czworaki literackie”. Dzieje niezwykłego domu w Krakowie
Historia
Nie ma pieniędzy na wydanie unikalnej korespondencji Chopina
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Historia
20 lat temu zmarł papież Polak. Jak będziemy go wspominali