Gry z diabłem

Kluczowym wyzwaniem polityki jest znalezienie optymalnego wroga, ale równie karkołomny bywa dobór sojuszników.

Publikacja: 30.11.2023 21:00

Hitler i Mussolini w Berlinie, 1940 r.

Hitler i Mussolini w Berlinie, 1940 r.

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Problem byłby mniej ryzykowny, gdyby wybierać z katalogu bytów szytych na miarę – niestety, prawdziwy świat oferuje tylko te opcje, jakie istnieją. Ponad 100 lat temu przed takim dylematem stały włoskie elity balansujące na skraju otchłani.

Po publicystycznych manowcach błąka się mit o zamachu stanu i siłowym wzięciu władzy przez włoskich faszystów. W rzeczywistości Mussolini był za słaby na obalenie systemu, a wręcz nie miał takiego zamiaru. Władzę mu oddano – a mówiąc wprost – podarowano z ozdobną kokardą i poczuciem ulgi. I chociaż procedura nie przebiegła zbyt demokratycznie, to była konstytucyjna.

Czytaj więcej

Mit „marszu na Rzym”

Marsz na Rzym trudno opisać jako manifestację faszystowskiej potęgi. Na Wieczne Miasto szło może 10 tys. czarnych koszul, z czego część zatrzymały służby porządkowe już na przedmieściach. Nie mieli wystarczającej siły liczebnej i militarnej; mało który bojówkarz zdobył jakąś broń palną, skradzioną lub kupioną na czarnym rynku. Tyle starczyło do pacyfikacji strajków i socjalistycznych bojówek, ale nie w walce z karabinierami i regularną armią – skądinąd gotową odeprzeć pochód mimo sympatii części wojska dla Mussoliniego. Zresztą on sam nie szedł do Rzymu – poprzestał na zdjęciach propagandowych z kolumną marszową i wbity w kanapę czekał na rozwój wypadków. Zatem 28 października 1922 r. na zgraję pałkarzy czekał gen. Pugliese z wojskiem i gotowym planem blokady miasta. Co mogło pójść nie tak?

Zatrzymać faszystów nie pozwoliło prawo, gdyż Włochy były na wskroś praworządne. Bez konstytucyjnego pozwolenia armia nie może, ot tak, wyjść z koszar i kiwnąć palcem. Owszem, dekret o stanie oblężenia (na kształt stanu wyjątkowego lub wojny) był gotowy, lecz król odmówił podpisu. W zamian przesłał Mussoliniemu prośbę o sformowanie rządu, więc przyszły Duce wsiadł w pociąg do Rzymu jako premier.

Czytaj więcej

Mussolini Superstar

Odłóżmy na bok kpiny, że system władzy, uosobiony przez Wiktora Emanuela III, giął się w strachu przed siłą faszystów. Zwłaszcza że skazanych na szafot trudno bardziej wystraszyć, a śmietanka arystokracji, właścicieli ziemskich z Sycylii i przedsiębiorców turyńskich była bliska pewności, że wkrótce zawiśnie.

Włochy przegrały zwycięstwo w wojnie światowej, zyskując za setki tysięcy ofiar, miliony długów i zapaść gospodarczą parę górskich lodowców. Tylko włoscy socjaliści – jako jedyni wśród zachodniej lewicy przeciwni wojnie – mogli powiedzieć: „Przecież ostrzegaliśmy!”, co wykorzystali, budując dominującą pozycję. A nie byli to jacyś socjaldemokraci niemieccy czy laburzyści, ale radykałowie, już przed wojną zrewoltowani do bolszewickiego poziomu. Gdy z rosnącą aprobatą szli od terroru do rewolucji, Mussolini zdał się elicie rozsądną alternatywą.

Czytaj więcej

Faszyzm – kult państwa

Skuteczność czarnych koszul w rozbijaniu czerwonych bojówek i strajków, jak ten w Alfa Romeo, była wręcz drugorzędna. Prywatna armia trochę niepokoiła, lecz odkryto w faszystach inne zalety. Ich program socjalny odbierał tlen socjalistom, ale nie zostawiał za burtą monarchistów, nacjonalistów, konserwatystów, a nawet liberałów. Tym samym nie naruszał systemu, zwłaszcza że Mussolini świeżo wyrzekł się rewolucji. Została drażliwa kwestia monarchii, gdyż zrazu faszyści deklarowali republikanizm, co niepokoiło oddaną królowi armię. Gdy Mussolini znów zrobił woltę, przyszpilony przez część oficerów, system czuł się bezpieczny.

Elity uznały Mussoliniego za w pełni udomowione zwierzątko w maju 1921 r., gdy faszyści weszli do parlamentu z list Unii Narodowej premiera Giovanniego Giolittiego, a to jego rząd pierwszy nadał prawa wyborcze kobietom, wymusił ograniczenie wyzysku dzieci i zakazał nocnej pracy w fabrykach. Socjaliści tracili impet, a Mussolini z wiecowego watażki przeistoczył się z dnia na dzień w polityka w cylindrze i fraku.

Czytaj więcej

Risorgimento – Italia odrodzona

Dlaczego absolwentów elitarnych uczelni, wychowanych w pałacach wśród renesansowego malarstwa, nie brzydziła faszystowska ideologia? Może dlatego, że jej nie było? W istocie, za faszyzmem nie stała doktryna – stąd problemy ze zdefiniowaniem zjawiska. Gdy Mussolini zniechęcił się do stworzenia socjalizmu bez Marksa, machnął ręką na nadbudowę i wykoncypował ruch czynu. Faszyzm miał robić, co uzna za słuszne, wolny od ograniczeń doktryn lewicy, prawicy i liberalizmu, biorąc z wszystkiego, co zechce. Był tak niekonkretny i amorficzny, a zatem pojemny, że w październiku 1922 r. na Rzym maszerowało… kilkuset Żydów w czarnych koszulach.

Ludowe baśnie ostrzegają przed grą w karty z diabłem, bo stawką zawsze jest dusza. Lecz elity zlekceważyły klechdy. Gdyby jednak scenę zobaczyć odmalowaną na fresku, to kto pozna Złego wśród graczy? Pewnie przez tę niejasność włoska burleska wróciła dekadę później jako dramat w Berlinie.

Problem byłby mniej ryzykowny, gdyby wybierać z katalogu bytów szytych na miarę – niestety, prawdziwy świat oferuje tylko te opcje, jakie istnieją. Ponad 100 lat temu przed takim dylematem stały włoskie elity balansujące na skraju otchłani.

Po publicystycznych manowcach błąka się mit o zamachu stanu i siłowym wzięciu władzy przez włoskich faszystów. W rzeczywistości Mussolini był za słaby na obalenie systemu, a wręcz nie miał takiego zamiaru. Władzę mu oddano – a mówiąc wprost – podarowano z ozdobną kokardą i poczuciem ulgi. I chociaż procedura nie przebiegła zbyt demokratycznie, to była konstytucyjna.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar