Czy tego dnia komukolwiek przeszła przez głowę myśl, że w tak banalny sposób zaczyna się nie tylko wielka rewolucja republikańska, ale też początek nowej ery, która przyniesie w ciągu kolejnych dwóch stuleci więcej ofiar niż przez całe dotychczasowe dzieje ludzkości? Czy ktokolwiek mógł sobie wyobrazić tego dnia, jaki los czeka rodzinę króla Ludwika XVI? Czy komukolwiek starczyło wyobraźni, żeby ujrzeć Delfina Francji, którego z przyczyn legitymistycznych powinniśmy nazywać królem Ludwikiem XVII, żyjącego w skrajnym poniżeniu niegodnym nawet niewolnika?
Czy jego śmierć, podobnie jak króla i królowej, miała jakikolwiek sens? Czy rewolucja uwolniła Francuzów od feudalnych podziałów? Tylko pozornie. Efektem rewolucji stał się destrukcyjny podział społeczeństwa francuskiego na zwolenników republiki, monarchistów i bonapartystów. Nikt, kto 21 stycznia 1793 r. oglądał egzekucję Ludwika XVI na placu Rewolucji w Paryżu, nie mógł przypuszczać, że zaledwie 11 lat później, 2 grudnia 1804 r., w pobliskiej katedrze Notre Dame pewien korsykański oficer koronuje się w obecności papieża Piusa VII na cesarza Francuzów. Ale już na pewno żaden upokorzony arystokrata francuski, który zdołał uratować się przed rewolucyjnym terrorem, nie śmiał marzyć, że 6 kwietnia 1814 r. na tronie Francji znowu zasiądzie władca z dynastii Burbonów.
Czytaj więcej
14 lipca 1789 r. w czasie zamieszek rozpoczynających rewolucję francuską lud Paryża zdobył znajdujący się tuż za rogatkami stolicy zamek la Bastille. Twierdzy pilnowało zaledwie 129 żołnierzy, w tym 97 weteranów i 32 najemników ze szwajcarskiego pułku Salis-Samade. Zdobycie Bastylii nie miało większego znaczenia strategicznego. Uwolniono zaledwie kilku więźniów, nieważnych zresztą dla dalszego przebiegu rewolucji.
Każda rewolucja pożera własne dzieci i każda zdradza swoje postulaty. Najlepszym tego przykładem jest właśnie Wielka Rewolucja Francuska, która rozpoczęła się od zdobycia Bastylii, uważanej za symbol terroru ancien regime’u, a skończyła się niebywałym bezprawiem lewicowego Stowarzyszenia Przyjaciół Konstytucji (Société des amis de la Constitution), bardziej znanego w historii jako jakobini.
Ci fanatycy uznali nawet Boga za strażnika ancien regime’u. Kult rozumu zamienił jego świątynie w plugawe miejsca zgromadzeń bluźnierców. Każda kolejna rewolucja wzorowała się na tej francuskiej i radykalizowała swój stosunek do Stwórcy. Pojawił się nowy „bóg”, o którym Goethe napisał: „Ten mały bożek ziemi w życia błędnym kole, pcha swój ciężar w jednakim, upartym mozole”.