Przeprowadzono dokładne badanie bryły galeonu i odkryto techniczne detale, takie jak na okręcie „Waza”. Pobrano też różne próbki i zrobiono ich analizę. Okazało się, że dąb użyty na budowę okrętu pochodzi z wyrębu w 1627 r. z doliny jeziora Mälaren, z tego samego miejsca, skąd pochodzi drewno na galeon „Waza”.
- To jedno z największych podwodnych archeologicznych odkryć - mówił na konferencji poświęconej prezentacji geleonu nadintendent Szwedzkich Muzeów Morskich oraz Historii Transportu Lars Armeus. - Galeon „Jabłko” został skonstruowany przez tego samego mistrza Heina Jakobssona, który zbudował okręt „Waza” - mówi „Rz” archeolog z Muzeum Wraków, Patrik Höglund.
Ma tę samą wielkość, choć jest nieco od niego szerszy. Rzeźby, które zdobiły galeon prawdopodobnie usunięto zanim okręt zatopiono, albo leżą gdzieś na dnie. - Osiemdziesięciu procent bryły jeszcze nie zbadaliśmy - ocenia Höglund i dodaje, że gdyby galeon leżał na dnie Morza Śródziemnego lub Atlantyku to zachowałoby się z niego może 10 procent. Dzięki znacznemu zasoleniu Bałtyku i innym czynnikom takim jak chroniony wyspami teren, galeon został względnie dobrze zakonserwowany. Części boczne są częściowo zniszczone, ale zachowany jest kadłub do wysokości dolnego pokładu na armatki.
„Jabłko” wybudowano na zlecenie króla Gustawa Adolfa II. Historia „Wazy” skończyła się źle (zatonął podczas dziewiczego rejsu), a jego projektant uznał, że stało się tak ponieważ galeon był niestabilny, gdyż miał błędne proporcje. Z tego względu „Jabłko” było nieco większe.
Pomimo to było w użyciu rzadko i trzy razy wystawiano je na sprzedaż. Galeon wykorzystano m.in podczas wojny trzydziestoletniej. Gdy został uszkodzony, oceniono że koszty naprawy są zbyt wysokie, by warto było przywracać „Jabłko” do świetności. Dlatego zatopiono okręt pod miasteczkiem Vaxholm, by odciąć intruzom dostęp do cieśniny.