Niebezpieczna ucieczka przed grozą

W publicystyce roi się od strategów w napoleońskich dwurogach, którzy nad klawiaturą wygrywają Waterloo i kampanię wrześniową…

Publikacja: 09.06.2022 21:00

Bitwa pod Verdun, 1916

Bitwa pod Verdun, 1916

Foto: Wikimedia Commons, domena publiczna

W wolnej chwili ciż sami stratedzy prostym trikiem rozwiązują główne problemy ludzkości. Ich pokrewnym wcieleniem są wizjonerzy zdolni przewidzieć z naukową precyzją przeszłe i dokonane zdarzenia, razem z ich dawno minionymi skutkami. Rzecz jasna, posiadacz mocy czułby się niespełniony, gdyby nie skarcił krótkowzroczności zmarłych pokoleń, zwłaszcza z pierwszej połowy zeszłego wieku. Uświęcony rytuał wręcz wymusza notoryczne pytanie – czemuż, ach, czemuż świat nie widział oznak nadchodzących lat 30. i 40. – przecież tak wyraźnych i oczywistych w historiografii? A jeśli widział – czemu nie drżał z grozy i oburzenia?

Ale w każdych czasach świat widzi tylko współczesność. I dalibóg, w latach 20. – nawet używając ahistorycznych zdolności wstecznego jasnowidzenia – niemożliwością było straszyć wizjami przyszłości w następnej dekadzie. Fakt, że Somma i Verdun uodporniły Europę na grozę, grał drugorzędną rolę.

Jak trwożyć ludzi tkwiących w beznadziejnym kryzysie i niepewności, bombardowanych wiadomościami o mordach, wojnach, dyktatorskich puczach i rewolucjach? Kasandra wieszcząca narodową nienawiść, przemoc, terror i rasistowskie zbrodnie w roku 1921 była heroldem teraźniejszości i gazetą codzienną.

Nowe państwa kształtowały granice bagnetem, świetnie miały się wojny zaborcze, wymuszone, łamane i tajne traktaty, kolonializm i instytucjonalny rasizm. Światu nie drgnęła powieka od grecko-tureckich rzezi, masakry w Kadaniu i całej gamy pudrowanego łajdactwa. Dopiero co światowe elity prowadziły rasistowski atak na Francję i jej afrykańskich żołnierzy, a Wielka Brytania wystawiła czołgi i artylerię pancerników przeciw poddanym w centrum Liverpoolu. Militarne załatwianie problemów było rutyną, zanim podparło je rusztowanie totalnych ideologii. Można zaryzykować tezę, że świat w 1921 r. był straszniejszy niż pijackie odgłosy dochodzące z monachijskich piwiarni – do czego starczy przegląd jednego miesiąca.

Na początku maja w Palestynie zginęło prawie stu ludzi, gdy syjonistyczna lewica z Jafy i Tel Awiwu czciła Święto Pracy ulicznym starciem bolszewików z socjalistami. Jedni chcieli palestyńskiej republiki sowieckiej, drudzy – z Achdut ha-Awody Ben-Guriona – odrębnej gospodarki żydowskiej, bez Arabów. Tych z kolei wzburzyło, że marginalna grupa imigrantów z Rosji rozstrzyga, jaka obca idea ułoży im życie, rozpędzili więc burdę. Jednak zamieszki zmieniły się w pogrom, kładąc pokotem jednych i drugich – z czego połowa to Arabowie zabici przez brytyjskich żołnierzy.

Wkrótce światem nie wstrząsnęła nowa, nikogo nieinteresująca tragedia – tym razem w Związku Południowej Afryki. Farmerów pod Bulhoek irytowała apokaliptyczna sekta Enocha Mgijimy – apostaty i samorodnego proroka. Jego trzy tysiące wyznawców od lat koczowało na łąkach i polach, rujnując uprawy.

Gdy kolejnej wiosny znów nie nastąpił Sąd Ostateczny, lecz wierni pozostali na polach, rolnicy wymusili reakcję rządu. Może przeciw włóczniom sekty wystarczyła policja, jednak rząd ściągnął pod Bulhoek armię z karabinami maszynowymi i artylerią. Rezultat – 24 maja 1921 r. poległy 163 osoby i drugie tyle odniosło rany.

Niedługo potem, 31 maja w Tulsie (Oklahoma), czarny czyścibut jechał na wysokie piętro biurowca z białą windziarką. Nie wiemy, co zaszło, ale został aresztowany pod zarzutem napaści. Jednak Oklahoma nie zwykła obciążać sądów takimi sprawami. Kilkuset koczujących pod aresztem białych niepokoiło czarnych, zjawili się setką – byli to w większości bezrobotni weterani wojny w Europie, każdy ze strzelbą i karabinem. W opinii kolorowego policjanta z czarnej dzielnicy za wszystkim stał miejscowy król narkotykowy i jego gangsterzy. Cokolwiek się stało, w pierwszym starciu zginęło dwóch czarnych i dziesięciu białych, za czym ruszyła lawina zbrodni. Kolorową dzielnicę Greenwood biały tłum zrównał z ziemią i spalił do fundamentów, a w liczeniu ofiar pogubił się nawet Czerwony Krzyż. Zależnie od politycznego interesu źródła podają około 80 lub 300 zabitych, rzekomo pochowanych w masowym grobie.

Jeśli to zbyt peryferyjne dla spraw europejskich, to w tym czasie na Śląsku trwało polskie powstanie, a wspomniana masakra w Jafie otwierała trwającą do dziś stuletnią wojnę, wciąż niebezpieczną dla świata.

W 1936 r. rzesze cudzoziemców opuszczały berlińskie igrzyska z wrażeniem, że niemiecki ład i porządek są lepsze od chaosu, puczów i rewolucji. Przecież w to, co zdarzyło się później – zwłaszcza po roku 1941 – nikt by wówczas nie uwierzył.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką