Kiedy w 1894 r. Olga Boznańska namalowała „Dziewczynkę z chryzantemami", miała już na swym koncie pierwsze międzynarodowe sukcesy, a w każdym razie w artystycznym świecie zrobiło się o niej głośno. Stało się tak za sprawą „Portretu malarza Paula Nauena" namalowanego przez Boznańską w 1893 r. w Monachium (notabene najpierw Nauen sportretował Olgę, ale obraz mu się nie spodobał i go zniszczył, zachowało się tylko zdjęcie!).
Z niezwykle ciekawej biografii „Boznańska. Non finito" Angeliki Kuźniak (Wydawnictwo Literackie 2019) dowiadujemy się m.in., że na III Internationale Kunstausstellung w Kunstlerhaus w Wiedniu wówczas 29-letniej artystce za ten obraz przyznano złoty medal (portret kupiło Muzeum Narodowe w Krakowie za 400 koron austriackich, „równowartość ówczesnych 62 biletów klasy drugiej na trasie Kraków–Lwów czy 690 kg masła"). Obraz był chwalony przez znawców sztuki za ciekawy dobór kolorów i ich przenikanie się niczym u Maneta, lecz jeden z dziennikarzy „Kuriera Bawarskiego" skrytykował portretowanego mężczyznę, „który nie miał nic z życia, bo żył zbyt intensywnie, i życia nie zna, bo żyje w sosie własnego światka (..). Siedzi tak przed nami skulony, zziębnięty, z podniesionym kołnierzem płaszcza, na jakiejś kanapie, a jego blada twarz, którą w języku kiczu i podlotków nazywa się »interesującą«, tchnie nędzą naszych czasów". Urażony artysta pozwał dziennikarza i gazetę o zniesławienie, sprawę wygrał, a Boznańska zanotowała, że „odtąd zabroniono w Niemczech krytykować modele żyjące (...). Oddałam bezwiednie charakter człowieka, o którego życiu wesołem dowiedziałam się dopiero z procesu".
Kluczowe jest owo „oddanie charakteru" – wcale nie bezwiedne, bo od początku swej artystycznej drogi Boznańska odznaczała się rzadką umiejętnością dostrzegania i przelewania na płótno (częściej zaś na tańszą tekturę) ludzkiej duszy. Już jako 22-latka pisała w liście do ojca na temat portretowanych przez nią ludzi: „poznaję ich zalety, ale widzę także bardzo dobrze ich ujemne strony. Jest to niekorzystne dla mnie i dla nich". Portretowani przez Boznańską w gotowym obrazie dostrzegali niekiedy więcej, niż chcieliby widzieć – malarka jak mało kto potrafiła uchwycić małość człowieka, jego skrywane wady, a tym samym oddać psychologiczną głębię modela, osnuć całość tajemnicą, czymś nieodgadnionym, co nie pozwala oderwać oczu od portretu. Nie inaczej jest w przypadku „Dziewczynki z chryzantemami". Zanim jednak skupimy nasz wzrok na hipnotyzującym spojrzeniu tytułowej modelki, zanurzmy się w niezwykle ciekawym życiu artystki.
Skostniały Kraków, ożywcze Monachium
Olga urodziła się 15 kwietnia 1865 r. w rodzinie geometry i inżyniera budowlanego Adama Boznańskiego, pochodzącego z zubożałego po powstaniu styczniowym ziemiańskiego rodu herbu Nowina, i jego żony Eugenii Mondant – Francuzki z Valence, kilka lat starszej od męża. Boznański wybudował dla rodziny dom w Krakowie przy ul. Wolskiej 21 (obecnie: Piłsudskiego), na którego piętrze w przyszłości Olga będzie mieć swoją pracownię. Trzy lata po Oldze urodziła się jej siostra Iza. Wychowaniem i wykształceniem dziewczynek zajęła się matka – przed ślubem zarabiająca na życie jako guwernantka. Co ciekawe, pierwszym językiem dla Olgi i Izy był francuski. Jeszcze jako nastolatki słabo posługiwały się polskim, za to dobrze opanowały niemiecki i angielski. Rodzice szybko dostrzegli, że młodsza z córek przejawia muzyczne zdolności, starsza zaś – plastyczne. Kochający ojciec opłacał córkom prywatne lekcje.
Czytaj więcej
W latach 30. XX w. Józef Orwid wystąpił niemal w każdym kinowym hicie, partnerując największym ówczesnym gwiazdom, z Eugeniuszem Bodo, Adolfem Dymszą i Jadwigą Smosarską na czele. Nie dostawał głównych ról, a mimo to przyciągał uwagę i zyskał uznanie publiczności.