Ile jest prawdy w legendzie o Janosiku

Góralskie pieśni i legendy oraz młodopolska literatura uczyniły z nich prawych mścicieli, którzy odbierali dobra bogatym, by rozdawać je biednym. Ile prawdy jest w micie o „dobrych chłopcach, co świat równali", czyli karpackich zbójnikach z XVIII wieku?

Aktualizacja: 13.08.2016 12:20 Publikacja: 13.08.2016 00:01

Janosik (Marek Perepeczko)oraz jego najbliżsi i najzabawniejsi kompani: Jędruś Pyzdra (Witold Pyrkos

Janosik (Marek Perepeczko)oraz jego najbliżsi i najzabawniejsi kompani: Jędruś Pyzdra (Witold Pyrkosz) i Waluś Kwiczoł (Bogusz Bilewski) w serialu „Janosik”

Foto: EAST NEWS

Kolejne pokolenia oglądają serial „Janosik" (z 1973 r., w reżyserii Jerzego Passendorfera), w którym karpacki harnaś i jego zbójnicy przedstawieni zostali w jak najlepszym świetle – w przeciwieństwie do właścicieli ziemskich, kupców, urzędników czy austriackiego wojska. Tak utrwala się w powszechnej świadomości wizerunek przystojnego hetmana i jego dzielnych kompanów. Jak czytamy jednak w przygotowanej przez Bartłomieja Grzegorza Salę „Księdze karpackich zbójników", „byli bezwzględnymi złodziejami łakomymi cudzego dobra, mordercami i gwałcicielami, a wszelkie zasady były im całkowicie obce. W Karpatach Zachodnich nazywano ich zbójnikami, we Wschodnich również beskidnikami, z węgierska tołhajami lub po prostu opryszkami (...). Byli udręką i trwogą podróżnych, kupców, pasterskich szałasów, wiosek, a nawet mieszkańców pobliskich miast". Książka to o tyle ważna, że obok biografii najbardziej znanych zbójników, ukazujących prawdziwe historie ich zwykle krótkiego życia, znajdziemy liczne legendy i podania na ich temat (np. „Jak Oleksy Dobosz diabła przechytrzył", „Jak Ondraszek hajdukom się wymknął", „Jak Proćpak ze starostą w karty zagrał", „Jak Janosik żołnierzy do Wiednia poprowadził"). Wielkie miały być ich czyny, często magią zaprawione, niczym półbogów i władców gór. A jacy byli naprawdę?

Mocarni harnasie

Zdzisław Piasecki (www.fundacjazbojnickiszlak.pl) podkreśla, że harnaś, hetman, zbójnicki kapitan to postać, która weszła na stałe do folkloru karpackiego i czerpiących z jego skarbnicy literatury, plastyki, muzyki. Nazwa harnaś nie była używana wśród polskich zbójników, raczej tylko na Węgrzech. Według Szopińskiego „harnaś" pochodzi z węgierskiego „hadnagy" (hadnadż), czyli „starszy". W ludowej legendzie i pieśni urósł do rangi bohatera, najdzielniejszego w zbójnickiej gromadzie, obdarzonego często cechami nadprzyrodzonymi: zdobywał zamki i pokonywał regimenty wojska. W rzeczywistości przewodził zbrojnej grupie ludzi, którzy porzucili swoje miejsce w społeczeństwie, by prowadzić życie wolne i pełne niebezpieczeństw, a kończące się zwykle śmiercią z ręki kata. Stanisław Eliasz Radzikowski, badacz historii Tatr i Podhala, miłośnik podhalańskiego folkloru, ale patrzący na problem zbójnictwa bardziej okiem badacza niż poety, o zbójnickim harnasiu napisał: „Tu w górach zbierali się parobcy góralscy, tworzyli tzw. towarzystwo, obierali spośród siebie najśmielszego, najsilniejszego i najzgrabniejszego za wodza »harnasia«, który we wszystkich przedsięwzięciach powinien stać na czele. On załatwiał sprzeczki między nimi, nakazywał posłuszeństwo i rozdzielał łupy".

Najsłynniejszym zbójnikiem karpackim był bez wątpienia Jerzy Janosik (Juraj Janošik). Przy tworzeniu jego szczątkowej biografii badacze opierali się na protokole z przesłuchania harnasia z 18 marca 1713 r., który zachował się w archiwum zamku Bytcza na Słowacji, księdze chrztów parafii Varin oraz listach rodziców Janosika do wojska z prośbą o zwolnienie syna. Janosik był Słowakiem. Urodził się we wsi Terchová nieopodal Żyliny na Słowacji. Miał starszego brata Jana i młodszą siostrę Barbarę. Został ochrzczony 25 maja 1688 r. W roku 1708 (lub 1707 r.) zaciągnął się do wojska Franciszka Rakoczego II i wziął udział w powstaniu antyhabsburskim. Ale już dwa lata później wstąpił do armii habsburskiej i został przydzielony do pilnowania więźniów na zamku w Bytczy, gdzie więziono Tomasza Uhorčika, który był harnasiem parającym się zbójnictwem od 1702 r. Dwaj górale zaprzyjaźnili się Janosik pomógł Uhorčikowi zbiec z więzienia i wkrótce przystał do jego bandy, by już jesienią zostać jej hersztem (Uhorčik postanowił porzucić zbójnictwo, zmienił imię na Martin Mravec i osiedlił się we wsi Klenovca, gdzie został hajdukiem).

Janosik ze swoją grupą działał na pograniczu węgiersko-polskim, a ofiarami jego napadów byli głównie kupcy, ale także plebani lub posłańcy pocztowi. Wbrew legendzie grabił głównie z myślą o sobie i swoich ludziach, tylko przy okazji obdarowując dziewczęta z okolicznych wsi zrabowanymi drobiazgami. Wspierali go niektórzy lokalni możnowładcy, z którymi dzielił się łupami, a oni w zamian wyciągali go z tarapatów (np. gdy po raz pierwszy schwytano Janosika i osadzono go w lochu, alibi zapewnił mu wiceżupan liptowski, dzięki czemu Janosika zwolniono). Najcięższym przestępstwem popełnionym przez bandę Janosika było zastrzelenie proboszcza ze wsi Domaniż. Janosik nigdy nie przyznał się do tego zabójstwa, a jako jego sprawcę wskazywał jednego ze swoich kompanów.

Zbóje Janosika działali do wiosny 1713 r., kiedy to harnaś został pojmany w domu Tomasza Uhorčika i umieszczony w więzieniu w Liptowskim Świętym Mikułaszu. Proces Janosika odbył się 17 lub 18 marca 1713 r. Harnaś został skazany na karę śmierci przez powieszenie na haku za lewe żebro. Wyrok wykonano najprawdopodobniej następnego dnia. W kwietniu 1713 r., po rozpoznaniu tożsamości Tomasza Uhorčika, także jego powieszono.

Innym słynnym zbójnikiem był Ondraszek działający na terenie Beskidu Morawsko-Śląskiego. Ondraszek, czyli Andrzej Szebesta, urodził się w Janowicach koło Frydka. Ochrzczony został 13 listopada 1680 r. Był najstarszym synem janowickiego wójta Andrzeja (Ondracha) Szebesty i jego żony Doroty. Andrzej miał ośmioro młodszego rodzeństwa: Jana, Kubę, Dorę, Annę, Jurę i Katarzynę oraz Tomasza i Mariannę, pochodzących z drugiego małżeństwa ojca. Według ludowej tradycji i literatury miał się uczyć w gimnazjum łacińskim w Przyborze, jednak nie potwierdzają tego spisy uczniów. Nie wiadomo, kiedy rozpoczął działalność zbójecką. Badacze sądzą, że stało się to najpóźniej w 1709 r., gdyż w tym roku wójtem Janowic został Jan, młodszy brat Ondraszka, tymczasem według zwyczaju urząd ten należał się pierworodnemu. Ondraszek nie został wójtem, ponieważ prawdopodobnie już w tym czasie uprawiał zbójecki proceder. Inna teoria głosi, że zbójnikiem został dopiero w 1711 r. (wtedy wyznaczono za jego głowę nagrodę w wysokości 100 florenów).

Przyczyną przystąpienia Ondraszka do zbójników miał być romans z żoną ówczesnego starosty hrabiego Franciszka Prażmy (notabene motyw flirtu córki hrabiego z tytułowym harnasiem wykorzystano w serialu „Janosik"). Ondraszek został przyłapany i poddany chłoście, a mimo to zbiegł w góry. Przez kilka lat uprawiał zbójnictwo w okolicach Łysej Góry na pograniczu Śląska Cieszyńskiego i Moraw. Zginął 1 kwietnia 1715 r. w śniadowskiej karczmie z ręki jednego ze swych ludzi – Juraszka z Malenic. Zwłoki Ondraszka zostały poćwiartowane na rynku we Frydku. Zabójca Ondraszka nie zdobył nagrody za swego harnasia: Juraszka złapano w Cieszynie, gdzie w zamkowych lochach zmarł na skutek tortur.

Z kolei Jerzy Fiedor, nazywany Proćpakiem, pochodził z Kamesznicy na Żywiecczyźnie. Źródłami jego biografii są pochodząca z 1795 r. „Pieśń o standrechcie i Proćpakowej bandzie" – relacja naocznego świadka ujęcia harnasia i jego bandy, oraz kronika żywieckiego księdza Franciszka Augustina z 1842 r. Nie wiemy, kiedy Proćpak się urodził – w źródłach pojawia się jako człowiek żonaty i mający dzieci. Zbójnikiem został przypadkowo. Podczas polowania zamiast ustrzelić sarnę zastrzelił jałówkę, której skórę próbował następnie sprzedać. Skóra ta stała się dowodem w sprawie o kłusownictwo. W 1792 r. Proćpak otrzymał wyrok pół roku więzienia. Jednakże wkrótce udało mu się uciec – wtedy też został zbójnikiem. Co ciekawe, w lasach pomagała mu się ukrywać żona (dbała o jego „wikt i opierunek").

Proceder uprawiany przez Proćpaka trwał stosunkowo krótko, bo tylko do 1795 r. Proćpak był zbójnikiem wyjątkowo krwawym. W 1793 r. napadł np. na plebanię w Zawoi. Proćpak nie tylko rabował, ale także mordował swoje ofiary. Wpadł przez kobietę – swoją kochankę – wdowę Barbarę Sołtyskę, która nieopatrznie opowiedziała o harnasiu pewnemu urzędnikowi. Odpowiednie służby 26 listopada 1795 r. udały się do domu Barbary, gdzie odnaleziono ukrywającego się Proćpaka. Herszt został osadzony w więzieniu, a proces całej jego bandy toczył się w Kamesznicy, Żywcu i Wieprzu. W efekcie ogłoszono 150 wyroków, w tym 28 wyroków śmierci. Proćpak został powieszony 26 stycznia 1796 r. Proces bandy Proćpaka był ostatnim zbójnickim procesem w Beskidach i jednym z ostatnich w Karpatach. Wprowadzenie przez Austriaków tzw. sądów doraźnych stało się przyczyną całkowitego zlikwidowania zbójnictwa karpackiego (za: Zdzisław Piasecki, www.fundacjazbojnickiszlak.pl).

W „Księdze karpackich zbójników" odnajdziemy opowieści o wielu innych, mniej znanych harnasiach i ich kompanach – większość z nich skończyła swoje zbójowanie albo na haku, albo ukrywała się przez resztę życia.

Prawdziwe motywy zbójowania

Karpackie zbójnictwo rozwijało się z różnych powodów, z których najważniejsze to: przyczyny historyczne, kulturowe, wypływające z sytuacji osadniczej, natury ekonomicznej i wynikające z warunków geograficznych. Do powiększania się grupy tzw. ludzi luźnych przyczyniały się wojny i wszelkie zamieszki przygraniczne, również na tle religijnym, które często powodowały utratę całego dobytku, co wymuszało wędrówki „za chlebem". To z kolei prowadziło do powstawania rzesz chłopów prześladowanych i wyjętych spod prawa, szukających schronienia w lasach, środków do życia zaś – w „zbójowaniu". Ponadto bliskość szlaków handlowych sprzyjała zdobywaniu bogatych łupów, a było to znacznie mniej ryzykowne niż napady na siedziby władz czy dwory.

Doliny karpackie zamieszkiwała ludność bardzo zróżnicowana pod względem narodowościowym, etnicznym i wyznaniowym, o różnych wzorcach i tradycjach kulturowych. Często prowadziło to do zatargów pomiędzy poszczególnymi wsiami, a nawet rodzinami, co niejednokrotnie przeradzało się w wieloletnie konflikty; czasem góral musiał się ukrywać, by chronić swą skórę przed zemstą rodową. Ponadto górskie tereny nie gwarantowały dostatniego życia, dlatego mieszkańcy wsi często parali się kłusownictwem lub przemytem, a jeśli zostali przyłapani, przed wyrokiem ratowali się ucieczką w góry. W XVI w. wzmógł się też na tych terenach ucisk feudalny (odbieranie gruntów, podnoszenie świadczeń, ograniczanie terenów wypasu i możliwości wędrówek pasterskich), w efekcie którego wielu chłopów popadało w konflikt z prawem, często tracąc całe swe mienie. Cóż więc im pozostawało? Szli na zbójecki szlak. A natura im sprzyjała: górskie szczyty, bliskość lasów, terenów trudnych do zdobycia, nieznane jaskinie. Obszary takie, podobnie jak położone na odludziu wsie, osady i szałasy pasterskie, były dla działających tu grup zbójnickich dogodnym zapleczem, bezpiecznym miejscem schronienia i bazą wypadową.

Jak czytamy u wspominanego już Zdzisława Piaseckiego, „służba w armii monarchii austriackiej trwała wiele lat, a odstraszał od niej młodych mężczyzn sprzeczny z ich tradycją kulturową rygor wojskowy i konieczność opuszczenia swojego środowiska, stąd też często uciekali masowo albo przed poborem, albo już po wcieleniu do armii i zasilali zbójnickie kompanie, gdyż jako dezerterzy nie mieli do wsi powrotu. Do służby wojskowej zniechęcały wybrańców nie tylko trudne jej warunki i nadużycia rotmistrzów, którzy wybrańcom odbierali nawet ich własne odzienie i rynsztunek. W polu czekała wybrańca śmierć w bitwie lub z głodu. A jeśli udało mu się powrócić szczęśliwie do rodzinnej wsi, to przekonywał się, że wszystkie jego trudy, rany, mozoły i przelana krew za nic były cenione. Stosunek więc chłopów do służby wojskowej siłą rzeczy musiał być negatywny. Chłop szedł do wojska, gdy już nie było innego wyjścia, lecz gdy tylko nadarzyła się okazja, uciekał chętnie z szeregów. Nowa powinność spadła przede wszystkim na najbiedniejszych chłopów. Zamożniejsi korzystali z protekcji władz i urzędników cesarskich. Starano się pod przeróżnymi pozorami o ich całkowite zwolnienie lub urlopowanie. (...) Przed poborem uciekano za Wisłę, na Bukowinę i w trudno dostępne góry. Zbiegowie przyłączali się w górach do zbójników lub tworzyli nowe towarzystwa. Rekrutacja do wojska austriackiego (a trzeba tu zauważyć, że początkowo służba wojskowa była dożywotnia, a dopiero później, od 1802 r., ograniczono ją do 12 lat) odbywała się w ten sposób, że bandy zbrojnych ludzi najczęściej w nocy napadały na wsie i miasta, przy czym wszystkich młodych i zdolnych do noszenia broni chwytano, wiązano lub zakuwano w kajdany i odstawiano do siedziby cyrkułu jak pospolitych zbrodniarzy (...). Kto mógł, uciekał więc w niedostępne góry".

Harnicy i austriacki Standrecht

Ponieważ zbójnictwo góralskie w XVIII w. było zjawiskiem masowym i stanowiło problem bezpieczeństwa publicznego, za ściganie i zwalczanie przestępstw, których dopuszczali się zbójnicy, odpowiedzialni byli starostowie grodowi. Jeśli nie do końca sobie z tym radzili, to przede wszystkim ze względu na wysokie koszty takich działań (a trzeba podkreślić, że czynili to „z własnej kieszeni"). Co prawda, mogły mu się one zwrócić w postaci kar nakładanych na przestępców. Ale w przypadku zbójników możliwość zwrotu poniesionych kosztów była pozorna: zbójnik mógł mieć tylko to, co zrabował, a przecież zrabowane rzeczy należało zwrócić poszkodowanemu. Gorzej, że w miejsce jednego schwytanego harnasia pojawiał się jego następca, który na nowo zbierał zbójnicką grupę. Dlatego trzeba było najmować i opłacać specjalnych ludzi do ścigania i tępienia zbójników.

Nazywano ich harnikami (od niemieckiego słowa „harnisch" – zbrojny). Harnicy nazywani byli również „ludźmi pieniężnymi", „ludźmi służebnymi", „żołnierzami górskimi", „pachołkami prezydialnymi" lub „wybrańcami". „Naczelnym zwierzchnikiem harników był z urzędu starosta, jako reprezentant władz bezpieczeństwa, ale niekiedy był nim dygnitarz ziemski, wybrany przez szlachtę na sejmiku. Do niego należało ustalenie ilości harników, on musiał udzielać podwładnym ogólnych chociażby wskazówek i instrukcji w sprawie zwalczania zbójników, on wreszcie ponosił odpowiedzialność za przebieg i wyniki tego zwalczania. Powaga urzędu starościńskiego, złączonego zazwyczaj z wysokimi godnościami koronnymi i ziemskimi, rozliczne obowiązki stąd wynikające, wreszcie honor i duma rodowa nie pozwalały, by starosta osobiście dowodził harnikami. Dowodził więc starosta harnikami przez rotmistrzów, poruczników, hetmanów, podhetmanich i dziesiętników. Rotmistrz przysięgał »na życzliwe i pilne sprawowanie powinności«, że »pachołków w pełnej liczbie w służbie trzymać, a okupów żadnych, ani bydła, ani grabieży od nikogo brać nie będzie; że prywatną powagą nie będzie wypuszczał pojmanych obwinionych, zbójców ani złodziei; że wszędy, gdziekolwiek potrzeba zajdzie, z piechotą podąży, bez uciemiężenia włości; że prezydyum całe z własnego żyć będzie żołdu i że pachołków na żadną prywatną usługę nie będzie zażywać, lecz jedynie w celu zapewnienia bezpieczeństwa ziemi«. Część harników rekrutowała się z byłych zbójników, którzy po otrzymaniu glejtów od swojego pana gorliwością w ściganiu dawnych towarzyszy próbowali okupić swoje winy. Inni szli zwalczać zbójników z zemsty w sytuacjach, gdy zbójnicy napadli na ich dom, rodzinę. Niektórzy harnicy podejmowali pościg za zbójnikami z czystej chciwości, zysku z żołdu oraz obłowienia się zbójnickim łupem" (Zdzisław Piasecki, www.fundacjazbojnickiszlak.pl).

Tak naprawdę jednak ze zbójeckim procederem na dobre rozprawiły się austriackie sądy doraźne, tzw. Standrechty – najpierw głównie ścigające i wymierzające kary dezerterom (każdy żołnierz bez przepustki, zaświadczenia urlopowego bądź rozkazu wyjazdu). Kary pieniężne za dezerterów płaciła rodzina. Rodzicom dezertera groziła kara do pięciu lat więzienia, żonie – do dwóch lat. Schwytany dezerter (lub zbójnik) tracił prawo do dziedziczenia majątku (taki los spotkał zbójnika Tomasza Tatara z Zakopanego, zwanego Myśliwcem, który całe życie ukrywał się w górach przed odpowiedzialnością prawną). Prawo austriackie było restrykcyjne nie tylko wobec dezercji, ale też bijatyk, które często i chętnie wszczynali górale. Jeden z przepisów zabraniał noszenia przy sobie ciupagi, lecz górale używali ich powszechnie i na co dzień.

Pochodzące z drugiej połowy XIX w. wzmianki o zbójnikach są raczej wymysłem ludowym niż prawdą i należą już do rzadkości, ponieważ wówczas czasy „świetności" zbójowania na Podhalu i Żywiecczyźnie minęły bezpowrotnie. Żywot harnasiów i ich kompanów zmitologizowali dopiero pisarze młodopolscy, m.in. Kazimierz Tetmajer, Jan Kasprowicz, Stanisław Witkiewicz, później zaś także Zofia Kossak czy Gustaw Morcinek. Czerpali pełnymi garściami z podań i klechd ludowych, tak jak Bartłomiej G. Sala, u którego w „Księdze karpackich zbójników" czytamy: „Zapukał przeto harnaś do bram raju, na wyrok Lucyfera się powołując. Tam zaś ważność werdyktu potwierdzono i uznano, że ma zbójnik na sumieniu grzechy mierne, a czyny szlachetne i na zbawienie zasłużył, tym bardziej że nawet po śmierci siły ciemności pognębić zdołał. Zażywał przeto odtąd Janosik rozkoszy niebiańskich, które dla życia prawego i miłosierdzia Bożego słusznie mu się należały". Cóż, z mitem nie wygrasz.

Cytaty, o ile nie zostały opisane inaczej, pochodzą z „Księgi karpackich zbójników" (tekst: Bartłomiej Grzegorz Sala, ilustracje: Witold Vargas, Paweł Zych; BOSZ 2015)

Historia
Metro w krajach azjatyckich Część I: Japonia i Chiny
Historia
Przemysł amerykański wygrał wojnę
Historia
D-Day. Jak Hitler zareagował na wieść, że rozpoczęło się lądowanie w Normandii
Historia
Przypadki szalonego Kambyzesa II
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Historia
Paweł Łepkowski: Spór o naturę Jezusa