Wenecja to miasto wspaniałych zabytków, przyciągające miliony turystów z całego świata. Zwiedzając to niezwykłe miejsce, powinniśmy mieć jednak świadomość, że wiele z tych bezcennych pamiątek z przeszłości pochodzi z rabunku. Prawdziwym magazynem łupów jest bazylika św. Marka. Słynne rzeźby koni oraz porfirowa grupa tetrarchów umieszczone na fasadzie tego kościoła, kunsztowny Złoty Ołtarz, krucyfiks Capitello del Crocifisso, znaczna część zbiorów zgromadzonych w skarbcu, wszystkie te bezcenne dzieła sztuki wywieziono z Konstantynopola po zdobyciu go przez krzyżowców i Wenecję, która w IV krucjacie odegrała rolę znaczącą, ale bardzo niechlubną. Podobnie jest w przypadku wielu ważnych dla chrześcijan relikwii, w tym tych najcenniejszych, jak drzewo krzyża świętego, całun turyński czy korona cierniowa. Jak jednak doszło do tego, że uczestnicy IV krucjaty, której celem była pierwotnie Ziemia Święta, napadli, zdobyli i obrabowali Konstantynopol, a w rezultacie walnie przyczynili się do tego, że Cesarstwo Bizantyjskie zniknęło z mapy świata?
Krzyżowcy czy najemnicy
W 1199 r. hrabia Tybald z Szampanii zaprosił innych francuskich wielmożów na turniej w swym zamku Ecri-sur-Aisne. Podczas pojedynków i biesiad zakiełkowała w ich głowach idea zorganizowania nowej wyprawy krzyżowej. Pomysł podchwycił nowy papież Innocenty III, a jako punkt zborny wyznaczono Wenecję, która jako jedyna była wtedy w stanie zapewnić transport do Ziemi Świętej i odpowiednią logistykę. Szybko okazało się, że z powodu zbyt małej liczby chętnych do uczestnictwa w wyprawie brakuje funduszy, którymi można by spłacić zaciągnięte u Wenecjan pożyczki. Sędziwy, ale niezwykle inteligentny i przebiegły doża wenecki Henryk Dandolo wyszedł wtedy z zaskakującą propozycją: w zamian za darowanie części długu i prolongatę reszty krzyżowcy mieli pomóc wojskom Wenecji odzyskać zajęte przez Węgrów miasto Zadar w Dalmacji. Zdesperowani baronowie zgodzili się i w 1202 r. zdobyli i złupili Zadar, mimo że było to miasto chrześcijańskie, a podczas oblężenia jego mieszkańcy umieścili na murach krzyże.
W tym czasie w Wenecji pojawił się zbiegły z Konstantynopola Aleksy, syn obalonego cesarza Izaaka II Angelosa, który obiecywał krzyżowcom ogromne subsydia, udział w krucjatach i unię kościelną w zamian za pomoc w usunięciu stryja-uzurpatora Aleksego III. Dandolo dostrzegł w tym szansę na wzmocnienie pozycji handlowej i militarnej Wenecji we wschodniej części Morza Śródziemnego i pomimo protestów papieża namówił uczestników krucjaty do kolejnej wyprawy, której celem było chrześcijańskie miasto. Wenecjanie liczyli na pokaźne zyski z podziału ziem cesarstwa i opanowania jego głównych punktów handlowych. Krzyżowcy stali się w ich rękach śmiertelnie groźnym narzędziem, którym posłużyli się, aby osiągnąć ten cel. Zachowały się dwie obszerne relacje uczestników wyprawy, które pozwalają ją dość szczegółowo odtworzyć. Są to kroniki spisane przez Gotfryda z Villehardouin, jednego z przywódców krucjaty, oraz ubogiego rycerza Roberta de Clari (to przede wszystkim tym autorom oddamy głos w cytatach). Obaj autorzy zgodnie twierdzą, że krzyżowcy zakładali, że gdy tylko staną z Aleksym Angelosem pod murami Konstantynopola, miasto otworzy swe bramy dla „prawowitego następcy tronu", a rycerze z krzyżami na piersiach będą mogli ruszyć w dalszą drogę do Ziemi Świętej. Oczywiście były to mrzonki. Kiedy 24 czerwca 1203 r. dotarli w pobliże stolicy cesarstwa, zastali wszystkie bramy zamknięte. Tymczasem Wenecjanie coraz bardziej natarczywie przypominali o długach i naciskali na rozpoczęcie oblężenia.
Pierwsze zdobycie Konstantynopola
Po zaatakowaniu bez powodzenia Chalcedonu i Chrysopolis, położonych na azjatyckim brzegu Bosforu, krzyżowcy wylądowali w Galacie, po drugiej stronie cieśniny Złoty Róg. Jedynie opanowanie Złotego Rogu pozwalało prowadzić atak zarówno z lądu, jak i od strony morza, co zdecydowanie zwiększało szanse na zdobycie miasta otoczonego potężnymi murami. Cieśnina była jednak zablokowana gigantycznym żelaznym łańcuchem, rozciągniętym pomiędzy murami Konstantynopola oraz leżącą na przeciwległym brzegu fortyfikacją w Galacie. 10 lipca krzyżowcom udało się jednak zdobyć Galatę i przeciąć łańcuch, a tydzień później ruszyli do decydującego szturmu.
Ataki w okolicach dzielnicy Blacherny Bizantyjczycy skutecznie odparli. Gorzej było od strony zatoki, gdzie osobistym męstwem i wojennym instynktem wykazał się 90-letni doża Dandolo – w pewnym momencie zszedł ze statku na skrawek lądu przy jednej z wież i kiedy „Wenecjanie ujrzeli sztandar świętego Marka na lądzie i statek ich pana (...), każdy [poczuł się] zhańbionym i wszyscy wysiedli na ląd". Wkrótce w ich rękach znalazło się aż 25 wież, a ich czołowe oddziały zdołały uchwycić przyczółki za murami pozwalające na kontynuowanie ataku w głąb miasta. Grecy zorganizowali silny kontratak, ale wtedy Dandolo kazał wzniecić pożar, który zaczął się błyskawicznie rozprzestrzeniać na kolejne rejony miasta i – jak twierdzi Clari – „spłonęła jego część, a była ogromna jak miasto Arras". Straty te w połączeniu z nierozstrzygniętym z powodu kunktatorskiej postawy cesarza Aleksego III starciem na przedpolu Konstantynopola sprawiły, że duch obrońców podupadł, a czara goryczy przelała się, kiedy w nocy tchórzliwy władca uciekł z miasta w obawie przed gniewem mieszkańców. Na tron przywrócono uwięzionego cesarza Izaaka II i jednocześnie koronowano jego syna Aleksego IV, który przybył wraz z krzyżowcami. Ponieważ zasadniczy cel akcji został osiągnięty, mimo niezadowolenia Wenecjan dalszy atak na miasto wodzowie krucjaty wstrzymali, a swe wojska wycofali poza mury.