Kraków ma dosyć, zwłaszcza nakręcającej się spirali hiperinflacji, która sprawia, że pieniądze są już mniej warte niż papier, na jakim je wydrukowano. Ma dosyć spekulantów, przez których ceny żywności rosną niemal z dnia na dzień. Dosyć braku podstawowych produktów w sklepach. Mieszkańcy spokojnego zwykle grodu Kraka coraz częściej martwią się, czy podczas nieodległej już zimy nie zajrzy im w oczy głód. I czy nie będą musieli marznąć, bo węgiel także coraz ciężej zdobyć. Mają dosyć bierności zarządców miasta, którzy podobnie jak najwyższe władze w Warszawie nie robią niemal nic, aby zapobiec całkowitemu krachowi ekonomicznemu. Sprawnie wychodzi im tylko wydawanie kolejnych rozporządzeń, nakazów, zakazów. Warstwy inteligenckie Krakowa zastygły w stuporze, czekają na rozwój wypadków. Ale robotnicy nie chcą siedzieć bezczynnie. Od początku października niemal dzień w dzień przez miasto przelewają się fale wzburzonych demonstrantów, wybuchają kolejne strajki, w końcu staje poczta i kolej.