Zofia Charlotta Wittelsbach urodziła się 23 lutego 1847 roku w Monachium jako córka księcia Maksymiliana Bawarskiego oraz jego żony Ludwiki. Była dziewiątym dzieckiem z dziesięciorga rodzeństwa. Dwaj bracia, Maksymilian i Wilhelm Karl, zmarli w okresie niemowlęcym. Dziewczynka dorastała w bawarskim zamku Possenhofen nad jeziorem Starnberger. Jej ojciec książę Maksymilian słynął z antydworskiego nastawienia i niechęci do arystokratycznego zadęcia. Zamiast, jak na księcia przystało, spędzać czas na beztroskim próżnowaniu, Maksymilian nieustannie pogłębiał swoją wiedzę. Chętnie słuchał wykładów na monachijskim uniwersytecie z dziedziny historii i przyrody oraz podejmował polemiki z uczonymi. Był człowiekiem z natury pogodnym i lubił uczęszczać do cyrku, a obejrzane sztuczki próbował publicznie naśladować ku zgorszeniu żony. Miłośnik górskich wędrówek i folklorystycznej muzyki bawarskiej, nie wahał się ją promować w swoim środowisku. Zamieszczał w gazetach anonimowe artykuły, w których przedstawiał niepopularne wówczas demokratyczne poglądy.
Córeczka tatusia
Swobodny styl życia i światopogląd ojca bacznie obserwowały wszystkie jego dzieci. Wiadomo, że z pewnością wywarł on duży wpływ na Sissi, która jeszcze jako przygotowująca się do roli żony cesarza Franciszka Józefa nastolatka musiała pracować nad wyplenieniem nieakceptowanych na dworze nawyków z dzieciństwa. Bardzo możliwe, że także Zofia, która spędziła jeszcze więcej czasu w domu rodzinnym, nasiąknęła atmosferą swoistej dekadencji. Co prawda zgodnie z powszechnie panującymi wówczas regułami uczyła się zasad etykiety, języków obcych i gry na fortepianie, ale nie wzbraniała się również przed sporadycznym udziałem w tak lubianych przez jej ojca wiejskich zabawach i leśnych włóczęgach. Kochała zwierzęta – z zamiłowaniem hodowała psy i konie. Życie w sielskiej posiadłości Wittelsbachów upływało bez większych wstrząsów. Jedynym trudnym dla małej Zofii momentem było pożegnanie ze starszą o dziesięć lat siostrą Sissi, która jako 16-letnia dziewczyna wyjechała do Wiednia poślubić cesarza. Rodzice starali się także dla Zofii znaleźć odpowiedniego kandydata na męża. Chociaż bowiem posiadali tytuły arystokratyczne, to ich majątek nie był znaczny i małżonkowie żyli prawie jak mieszczanie. Mariaże córek były dla nich jedyną szansą na nobilitację i podwyższenie standardu życia.
Czytaj więcej
Węgrzy wykorzystywali panowanie Habsburgów do realizacji własnych imperialnych ambicji.
Właściwego kandydata dla Zofii dopatrzyli się w kuzynie, następcy tronu Ludwiku, który jako młody chłopiec często odwiedzał swoją rodzinę na bawarskiej prowincji. Ludwik przyjaźnił się ze wszystkimi dziećmi w Possenhofen, chociaż najbliższa więź łączyła go z Sissi i Karolem Teodorem, zwanym „Gackl", czyli „Kogucikiem". Na młodszą od niego o dwa lata Zofię nie zwracał szczególnej uwagi do czasu, aż odkrył łączącą ich pasję – zamiłowanie do muzyki Richarda Wagnera. W 1864 r. Ludwik został koronowany na króla Bawarii. Pomimo nowych obowiązków władcy nie omieszkał kontynuować wizyt w gościnnym Possenhofen, gdzie wraz z Zofią czytali i recytowali poezję. Zachwyt Ludwika kuzynką jeszcze bardziej wzrósł, gdy się okazało, że potrafi ona pięknie grać na fortepianie melodie uwielbianego kompozytora. Tymczasem sprawa wydania Zofii za mąż stała się nagląca; panna skończyła już bowiem 21 lat! Nawet zaniepokojona losem siostry Sissi przysyłała rodzicom ponaglające listy z Wiednia: „Żeby tylko znalazła męża, którego by kochała i który uczyniłby ją szczęśliwą. Ale kto taki?".
Maksymilian i Ludwika Bawarscy znali już odpowiedź na to pytanie. Któż byłby lepszym kandydatem na zięcia niż król? Ekscentryczność i trudny charakter monarchy, nazwanego przez potomnych „Szalonym Królem", nie były jeszcze wówczas powszechnie znane. Zofia także była zauroczona przystojnym kuzynem, który jako świeżo upieczony król stanowił obiekt westchnień całej monachijskiej śmietanki towarzyskiej. Sam Ludwik jednak latami zwlekał ze składaniem jakichkolwiek wiążących deklaracji. Najprawdopodobniej był orientacji homoseksualnej, a Zofię darzył uczuciem czysto platonicznym. Jako władca jednak nie mógł uchylić się przed jednym z najważniejszych obowiązków głowy państwa – musiał spłodzić dziedzica. Nękany ciągłymi napomnieniami królewskich doradców i ministrów, nie mogąc już dłużej unikać kobiet, podjął desperacką decyzję o oświadczynach Wittelsbachównie: „Przyjąwszy, że potrafię się porozumieć z jakąś kobietą, czy nie dokonałem najlepszego wyboru, upatrując sobie siostrę ślicznej cesarzowej?".