Warzywa w dziejach ludzkości zyskały znaczenie milion lat (lekko licząc) później niż mięsiwo. Cztery stulecia przed Chrystusem w „Aforyzmach" Hipokratesa nie pobrzmiewa atencja dla pożywienia roślinnego: „Człowiek w swych początkach musiał zadowalać się tym samym co byk, koń i wszystkie inne istoty niebędące ludźmi, czyli wytworami ziemi: liśćmi, owocami, trawą bądź sianem".
W średniowieczu wierchuszka społeczna nie zniżała się do jadania buraków czy fasoli – tylko dziczyzna, wołowina, kapłony, pulardy (dziś już wiadomo, że od tej diety byli krostowaci). Teraz wahadło wychyliło się w drugą stronę, czego wyrazem jest choćby aktualna kampania reklamowa pewnych sosów; spot reklamowy zatytułowano „więcej warzyw", a ich zalety wyśpiewywane są do melodii przeboju „Everybody" (Backstreet Boys). W ramach kampanii emitowany jest spot w stacjach TV, radiowych, w mediach społecznościowych i na ekranach bankomatów; wszyscy entuzjastycznie zachęcają, aby spożywać więcej warzyw. W tym konkretnym przypadku chodzi o pieniądze. Jednak dzieje „zielska" oprócz biznesowego, handlowego czy pieniężnego mają także aspekt polityczny, wręcz ideologiczny, co na pierwszy rzut oka może się wydawać mało prawdopodobne. A jednak, żeby daleko nie szukać...
Ustrój polityczny obowiązujący w PRL wdzierał się nieproszony we wszystkie sfery życia, publiczne i prywatne, decydował, co Polak ma jeść; tego, czego nie miał jeść, po prostu nie było w sklepach. W latach 70. XX w. popularny był taki oto dowcip: „Jaka jest różnica między Komitetem Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej a barem mlecznym? Nie ma żadnej różnicy, tu i tam same śląskie, ruskie i leniwe". Trzeba było jeść śląskie, ruskie, leniwe, kopytka czy pyzy nie dlatego, że pogłowie nierogacizny było dramatycznie małe, ale dlatego, że rzeka mięsa płynęła na wschód. Jan Pietrzak drwił w żywe oczy z PRL-owskiego warzywnego lobbingu:
„Gdy w sprzedaży czegoś nie ma
Co przyniosłoby pożytek
Złe wyrazy nic nie zmienią
Z wyobraźni rób użytek.
Wzbogać rynek w jakiś nowy
produkt antyimportowy.
Na przykład kalarepa
Z rodziny tej co rzepa,
Uprawiać można w stepach
A przy tym chodzić w trepach".
Poza kluskami naród miał się zadowalać warzywami, których z braku chłodni samochodowych, kolejowych i morskich chłodnicowców nie dawało się wywozić do ZSRR: