Warzywa w dziejach ludzkości zyskały znaczenie milion lat (lekko licząc) później niż mięsiwo. Cztery stulecia przed Chrystusem w „Aforyzmach" Hipokratesa nie pobrzmiewa atencja dla pożywienia roślinnego: „Człowiek w swych początkach musiał zadowalać się tym samym co byk, koń i wszystkie inne istoty niebędące ludźmi, czyli wytworami ziemi: liśćmi, owocami, trawą bądź sianem".
W średniowieczu wierchuszka społeczna nie zniżała się do jadania buraków czy fasoli – tylko dziczyzna, wołowina, kapłony, pulardy (dziś już wiadomo, że od tej diety byli krostowaci). Teraz wahadło wychyliło się w drugą stronę, czego wyrazem jest choćby aktualna kampania reklamowa pewnych sosów; spot reklamowy zatytułowano „więcej warzyw", a ich zalety wyśpiewywane są do melodii przeboju „Everybody" (Backstreet Boys). W ramach kampanii emitowany jest spot w stacjach TV, radiowych, w mediach społecznościowych i na ekranach bankomatów; wszyscy entuzjastycznie zachęcają, aby spożywać więcej warzyw. W tym konkretnym przypadku chodzi o pieniądze. Jednak dzieje „zielska" oprócz biznesowego, handlowego czy pieniężnego mają także aspekt polityczny, wręcz ideologiczny, co na pierwszy rzut oka może się wydawać mało prawdopodobne. A jednak, żeby daleko nie szukać...