Pisarz Konstantin Fiedin z melancholią opisuje w utworze „Wołga – Missisipi" spójność łączącą naród rosyjski z największą europejską rzeką: „Wołga to moja ojczyzna. Każde z nią spotkanie wzbudza wzruszenie serca. W naszym życiu jest niebem i powietrzem. Śpiewamy o niej pieśni, uczymy nasze dzieci jej tradycji i legend. Wołga jest macierzą odwagi, męstwa i chwały narodu".
Równo ćwierć wieku temu zrobiłem przystanek na trasie syberyjskich wypraw. Przez kilka lat poznałem najdalsze zakątki tego regionu i nawet się nie zorientowałem, kiedy Borys Jelcyn w ramach transformacji sprzeniewierzył majątek narodowy, oddając w ręce garstki świeżych multimiliarderów ropę, gaz, złoto, węgiel i diamenty. Chociaż, bywając często w Moskwie, widziałem przecież, jak komunizm zamieniano na kapitalizm i co z tego wynikało: monstrualne naruszenia prawa, korupcja, przemoc i pogarda dla praw człowieka. Na zlecenie „Corriere della Sera", gdzie wówczas pracowałem, odłożyłem w kalendarzu dwa miesiące na szukanie innej Rosji, na poznanie różnorodności odradzającego się po śmierci ZSRR kraju. Miałem spłynąć Wołgą od jej źródła do ujścia.