Wieści o zajściach w Warszawie dotarły do Poznania z kilkudniowym opóźnieniem.

11 marca studenci wyszli na plac Mickiewicza między innymi po to, by zademonstrować przeciw cenzurze i domagać się wolności słowa. Manifestacja miała pokojowy przebieg. Nie było starć z milicją. Z czasem demonstracje zaczęły przybierać na sile. Wkrótce studenci ponownie zebrali się na placu Mickiewicza. Tym razem, aby palić gazety. Kupowaliśmy „Trybunę Ludu”, niektórym udało się zdobyć nawet egzemplarze „Prawdy”. Gazety paliliśmy wieczorem. Dziś nie pamiętam już niestety, czy 11, czy może już 12 marca. Pamiętam za to, że bijący od ognia blask pomógł Służbie Bezpieczeństwa porobić świetne zdjęcia. Kulminacja protestów nastąpiła 13 marca. Milicja wdarła się na teren uniwersytetu. Rozpoczęło się pałowanie. Studenci próbowali uciekać do budynku przez okna na parterze. Bronili się też, jak mogli. Dziewczyny wpadły na pomysł, że milicjantom można rzucać w oczy sól. Wówczas ich kaski nie miały jeszcze osłon na oczy. Wkrótce wszystkie solniczki w naszej stołówce zostały opróżnione. I jeszcze jedna anegdota. Dlaczego milicja wkroczyła do akcji akurat w środę? Tego dnia w telewizji była transmisja meczu Górnik Zabrze – Manchester Utd.

A oni nie mogli jej oglądać, bo musieli cały czas być zgrupowani. Wieść niesie, że byli wściekli...

Po brutalnej akcji milicji protesty wygasły. Rozpoczęły się represje, między innymi relegowanie z uczelni. Dla nas Marzec ’68 był cenną lekcją. Nie myśleliśmy wówczas o partyjnych rozgrywkach, antysemityzmie. Wyszliśmy na ulicę po prostu z czystej chęci zawalczenia o wolność.

Łukasz Zalesiński