W imię Boga, świętego Jerzego i świętego Michała pasuję cię na rycerza. Bądź dzielny, pobożny i wierny – tak zazwyczaj brzmiała formuła, dzięki której młody mężczyzna (musiał mieć ukończone 21 lat) stawał się rycerzem, szlachetnym wojownikiem. Była to nobilitacja, ale też duża odpowiedzialność. Rycerz musiał trzymać się kodeksu honorowego i spełniać wiele obowiązków – wobec Boga, władcy i damy serca. Wzorem był tu oczywiście król Artur i rycerze Okrągłego Stołu. U schyłku średniowiecza nawet mieszczanie zakładali swoje „dwory Artusa”, gdzie ćwiczyli się w bezkrwawych (nie zawsze) pojedynkach.
Dobry rycerz musiał być piękny duchem i ciałem. Powinien spełniać siedem cnót rycerskich: 1 – świetnie jeździć konno, błyskawicznie wsiadać i zsiadać oraz zawracać i podnosić przedmioty z ziemi w pełnym biegu; 2 – pływać i nurkować; 3 – dobrze strzelać z łuku i kuszy; 4 – wspinać się po drabinach, żerdziach i linach; 5 – brać udział w turniejach i starciach na lance; 6 – uprawiać szermierkę, zapasy i skakać w dal; 7 – tańczyć, tworzyć pieśni, zalecać się damom, dobrze zachowywać się przy stole i grać w szachy. Śpiewający o miłości rycerz (niem. Minnesinger), potykający się w turniejach dla chwały, był ideałem średniowiecza. W bardziej praktycznym kontekście turnieje rycerskie były dobrym treningiem przed właściwą wojną. Często nawet ciężko było odróżnić jedno od drugiego.
Dlaczego rycerze brali udział w turniejach rycerskich? Pięć powodów wymienia Ulrich von Lichtenstein ze Styrii, jeden z najsławniejszych uczestników turniejów w XIII wieku: 1 – zamiłowanie do walki; 2 – możliwość zdobycia pieniędzy; 3 – okazja, aby pokazać się damom; 4 – dla ćwiczenia wojskowego; 5 – w celu potwierdzenia czci rycerskiej. Wygląda na to, że motywy rywalizacji są uniwersalne. Przecież dzisiejsi sportowcy decydują się na mordercze treningi z podobnych powodów – dla sławy, pieniędzy i z miłości do swojej dyscypliny.
W średniowieczu były trzy rodzaje bezpośredniej walki rycerzy. Tjost (łac. iusta pugna – sprawiedliwa walka; dzisiejsze ang. joust – pojedynek, potyczka) był starciem dwóch rycerzy „jeden na jeden”. Nacierali na siebie konno, bronią była kopia, głównym celem zaś wysadzenie przeciwnika z siodła. Często dwóch rycerzy decydowało się na pojedynek ze względu na jakiś konflikt pomiędzy nimi. Walka mogła się odbywać na „tępe” lub na „ostre” – w przypadku obrazy czci jednego rycerza przez drugiego. Według źródeł pierwszy Tjost odbył się na terenie Anglii w roku 1141, a zorganizował go William z Malesbury.
Jeśli Tjost uznamy za sport indywidualny, to sportem drużynowym był Behurt (łac. bohordiacum – plac otoczony płotem). Na specjalnie wyznaczonym placu potykały się dwie grupy rycerzy, które walczyły ze sobą na tępą broń. Pole walki mogło mieć nawet kilkadziesiąt hektarów, a liczby walczących dochodziły do kilku setek, były też szturmy i oblężenia zamków. Obie drużyny miały tzw. strefę bezpieczną, gdzie każdy rycerz mógł zsiąść z konia, posilić się, odpocząć i opatrzyć rany. Atakowanie przeciwnika w strefie bezpiecznej oraz takiego, który spadł z konia, uchodziło za niehonorowe.