Pałac Saski był bez wątpienia jedną z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych budowli przedwojennej Warszawy. Jednak w mojej ocenie jego klasycystyczna fasada, która powstała w wyniku przebudowy w latach 1839–1842, nie zachwycała urodą. Szkoda, że do naszych czasów nie zachował się oryginalny kompleks pałacowy powstały z przerobionej rezydencji podskarbiego wielkiego koronnego Jana Andrzeja Morsztyna, który swoją warszawską siedzibę zbudował w miejscu rozebranych naziemnych fortyfikacji Wału Zygmuntowskiego.
W 1713 r. siedzibę Morsztyna kupił król August II Mocny szukający miejsca na nową rezydencję królewską, która miała być warszawskim Wersalem Wettynów. Budowę kontynuował jego syn, król August III. W wyniku przeróbki powstał jeden z najbardziej charakterystycznych układów urbanistycznych XVIII-wiecznej Warszawy, wybudowany w duchu baroku drezdeńskiego. Każdy liczący się dostojnik państwowy chciał mieć swoją rezydencję jak najbliżej Pałacu Saskiego. Trudno się zatem dziwić, że niedługo po zakończeniu budowy siedziby królewskiej w jej sąsiedztwie jako pierwszy wyrósł wyśmienity pałac pierwszego ministra saskiego gabinetu, faworyta Augusta II, hrabiego Heinricha von Brühla. Choć w owym czasie Ogród Saski należał do najpiękniejszych parków stolicy, nie był on otwarty dla odwiedzających.
Za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego Pałac Saski pozostał własnością rodziny Wettynów i w efekcie był całkowicie zaniedbany. Nowa władza bardziej interesowała się pałacem Brühla, który odkupiono od następców ministra i przekazano na rezydencję ambasadora Rosji.
Ponurym zrządzeniem losu zarówno warszawska rezydencja dynastii saskiej, jak i sąsiadujący z nią pałac niemieckiego hrabiego zostały zniszczone przez Niemców po powstaniu warszawskim w 1944 r. Ocalał jedynie fragment kolumnady nad Grobem Nieznanego Żołnierza. Jest on najważniejszym symbolem męczeństwa i zmartwychwstania polskiej stolicy. Obawiam się, że przez zapowiedzianą odbudowę pałacu, który żadnym symbolem narodowym nie był, możemy naruszyć ważny przekaz tego miejsca.
Jest wiele obiektów przedwojennych w stolicy, które po wojnie nie zostały odbudowane lub popadły w całkowitą ruinę. Przy ulicy Zbyszka Cybulskiego 3 stoi mały pałac o równie starej historii jak Pałac Saski. Mimo że 12 września 1977 r. wpisano go do rejestru zabytków, został sprzedany prywatnemu właścicielowi, przez co nikt nie może go zwiedzać. A przecież Łaźnia – jak go nazywano – była własnością króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Później była to rezydencja letnia Wielkiego Księcia Konstantego i carskiej rodziny. Dlaczego dzisiaj warszawiacy nie mogą go odwiedzać? Czy nie dotyczy to większej liczby zabytków, które w różnych okolicznościach trafiły w prywatne ręce?