Rówieśnicy - Zbigniew Bujak, Albin Siwak

I przyszedł Sierpień, i wszystko stanęło na głowie, a na czele zrywu ujrzeliśmy sól socjalistycznej ziemi: robotników. Marksistowski Duch Dziejów pozwolił sobie na nie lada przekorę: najbardziej skuteczny bunt przeciw Systemowi podnieśli ci, w imię których go budowano. W tym wszystkim elektryk Bujak (rocznik 1954) i murarz Siwak (1933) z Mazowsza: młodszy obalał ustrój, starszy bronił go jak niepodległości.

Publikacja: 04.02.2008 10:43

Jak z powieści o traktorach, co zdobędą wiosnę: dziadkowie na roli, ojciec skuszony perspektywą awansu w fabryce, a syn? Technikum, dobrowolny zaciąg do wojska (komandosi!), racjonalizator w fabryce. Więc jak to się stało, że młodzież już nie z partią?

Sześcioro rodzeństwa, rodzinna wieś Sarbice w powiecie Łopuszno, dopiero w 1957 roku przeprowadzka bliżej Warszawy, do Podkowy Leśnej. Pamięć ojcowskiej przeszłości w AK i niewiele złudzeń wobec systemu: sierpień 1968, gdy czołgi szły na Czechosłowację, Zbyszek z siostrą spędził z radiem przy uchu. Konieczność zarobienia na życie: w wakacje praca na budowach, wybór szkoły zawodowej, bo po niej najszybciej zdobywa się zawód.

Do inteligentów – z dystansem: jedyni znani profesorowie to ci z telewizora, którzy „sączą jad do głowy”. Ale szacunek dla wykształcenia: maturę zrobi Zbigniew Bujak jako ekstern, już po wojsku, w wieku 23 lat, ale jeszcze w technikum żyrardowskim za pieniądze zacznie kupować podręczniki z pasją samouka. Zawsze będzie mu imponować postawa self-made mana, nawet do więzienia na Rakowiecką ściągnie podręcznik łaciny.

Czerwiec ‘76 zastał go na odsługiwaniu wojska w dywizji powietrznodesantowej i dopiero po powrocie do Ursusa zaczyna razem z kolegą z wydziału Zbyszkiem Janasem szukać, trochę po omacku, kontaktu z KOR. Znaleźli go dzięki legendarnemu ks. Kantorskiemu z Podkowy Leśnej. Pierwszy Robotniczy Komitet Solidarności z Wybrzeżem ruszy właśnie w Ursusie, 21 sierpnia.

26-letni szef Regionu Mazowsze, najsilniejszego w Polsce obok Śląska i Wybrzeża, już wtedy zaczął być bohaterem inteligencji warszawskiej. Bronił Narożniaka, montował sieć nadajników UKF, planował uzbrojenie w pręty i siatki Szkoły Pożarnictwa, by uniemożliwić desant ZOMO jesienią 1981 r. Ale prawdziwa legenda zaczęła rosnąć po 13 grudnia, kiedy jako jeden z niewielu członków Komisji Krajowej uniknął aresztowania, dzięki czemu współtworzył Tymczasową Komisję Koordynacyjną NSZZ „Solidarność”.

– Zbyszek – zwykły mawiać warszawskie nastolatki w 1983 r. – znów im dał nogę. Bujak wyrywał się esbecji co najmniej trzykrotnie, kiedyś, kiedy Instytut Filmowy uzbiera dość funduszy, można będzie o tym nakręcić film z Clooneyem w roli głównej, bo warto: zmiany sutanny na mundur kolejarza, skok na podwórze z drugiego piętra, bieg przez mroźny Ursus w samej koszuli, łączniczki. (Nie wiadomo tylko, czy Clooney zgodzi się spaść na zakręcie z motoroweru Ogar 205, jak to zdarzyło się naszemu bohaterowi jadącemu do strajku...). Wściekłość i bezradność SB pokrywającej to demonstracyjnym lekceważeniem, w które mało kto wierzył. Dopadli go dopiero w 1986 r., też zresztą z niezłymi efektami specjalnymi: granaty gazowe, kominiarki, wyważanie plastikiem drzwi.

W „wojnie na górze” nie miał wątpliwości, po której stronie stanąć: wychowanek KOR, przejęty szczerym podziwem dla Jacka Kuronia i Adama Michnika, w 1989 roku był jednym z trzech współzałożycieli Agory, a półtora roku później – organizatorem ROAD (Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna). Wędrował od Unii Demokratycznej przez Unię Pracy po Unię Wolności aż do 2002 roku, kiedy to na dobre wycofał się z polityki. Przedtem jeszcze szefował przez kilka lat Głównemu Urzędowi Ceł i, bagatela, skończył studia na UW. Ojciec, który zmarł w 1979 roku, mógłby być raz jeszcze dumny.

Trochę przez te socjaldemokratyczne tęsknoty, a trochę zauroczony demonstracyjnymi pojednaniami rodem z Magdalenki, pełnymi samozachwytu nad własną szlachetnością, wzbogacił przyszłe antologie polskich „skrzydlatych słów” nieszczęsną frazą „przepraszam za »Solidarność«”. Szkoda.

Jak z powieści Stanisława Grzesiuka: dzieciństwo na Grochowie, ojciec – pepeesowski robociarz lejący syna pasem. Potem MDM, brygada, cegły, niczym Birkut bijący rekord. W końcu stał się bohaterem kupletów na Festiwalu Piosenki Prawdziwej...

Pokaleczony przez los chłopak (także dosłownie: w lutym 1945 r. zapomniany radziecki granat wybuchł, pozbawiając go jednego oka i kilku palców) usiłował się wybić w zbiedniałej Polsce Ludowej, kończąc siedem klas podstawówki i zaciągając się czym prędzej do brygady stawiającej MDM. Murował potem fundamenty kolejnych osiedli, elektrowni i fabryk, otrzymując kolejne nagrody resortowe, awansując w Związku Zawodowym Budowlanych. I w partii.

Uwierzył w komunizm? Trudno ocenić: w dwóch książkach wspomnieniowych znajdujemy słowotok nowomowy ze zwichrzoną składnią, ale przeziera spod niej ludowy egalitaryzm: sporo krzepy i sprytu, szczypta antyklerykalizmu, szacunek dla ciężkiej pracy fizycznej i niechęć do kombinatorów. We wszystkich jego zatrudnieniach, od brygadzisty do ambasadora, da się dostrzec słabość do zaszczytów, ale i gotowość do pomocy: w Bydgoskiem załatwił wczasy dla wdowy z dziećmi, w Libii odnowił cmentarz żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Kim stałby się w lepszych czasach? Uczciwym związkowcem?

A tak przyszedł rok 1980 i na pierwszej fali wewnątrzpartyjnej odnowy Albin Siwak awansowany został na cieszące nas do dziś swym brzmieniem stanowisko zastępcy członka KC PZPR. Liczyła nań frakcja twardogłowych i moczarowców – i nie zawiodła się. „Bełkot z epoki kamienia łupanego” – podsumował jego wystąpienie na IX Zjeździe PZPR subtelny intelektualista Mieczysław F. Rakowski. Nawet w KC mało już kto w tym czasie piętnował bezideowość i nawoływał do „przywrócenia robotniczego charakteru partii”, demaskując zarazem agenturalny charakter KOR.

Ale też do czasów Urbana nikt chyba nie dostał się aż tak na języki. „Jadą delegaci – skandowała, krztusząc się ze śmiechu, sala podczas Przeglądu Piosenki Prawdziwej w sierpniu 1981 r. – na Dworzec Centralny / a tam na peronie czeka na nich Albin... Uwija się Albin w pocie i w zadyszce / Jednej towarzyszce pomógł nieść walizkę... Doświadczyło tego wielu trybunów: od tych, co na szczytach, lud oczekuje szczypty pańskości, choćby takiej jak garnitury Gierka. Swojaków sądzi wyjątkowo surowo, projektując na nich swój własny wstyd za spierzchnięte ręce.

Dalej był już tylko groteskowy kopniak w górę – na ambasadora PRL w Libii. Ambicje intelektualne Siwaka muszą zdumiewać. „Utarło się, że ja najlepiej znam zabytki rzymskie w Libii” – wspomina swoje lata na placówce z dumą starożytnika. Niemało zresztą czekało go w tej dziedzinie odkryć. „Nie miałem pojęcia – referuje z przejęciem w memuarach (str. 45) – że w Cyrenie w muzeum są autentyczne trzy Gracje o normalnych ludzkich rozmiarach”.

Z placówki odwołał go dopiero w roku 1990 minister Krzysztof Skubiszewski. PZPR już nie było, plutokracja i finansjera znów rozciągały swoje macki nad prostymi ludźmi. Albin Siwak oparł się aż w tygodniku „Ojczyzna” – niskonakładowym, obskuranckim pisemku Stronnictwa Narodowego, ochoczo analizującym „kwestię żydowską” i współpracującym z Instytutem Schillera. Udowodnił tym samym po raz kolejny, towarzysze, że nawet najwłaściwsze pochodzenie społeczne nie zawsze chroni nas przed chybionym wyborem ideowym.

Jak z powieści o traktorach, co zdobędą wiosnę: dziadkowie na roli, ojciec skuszony perspektywą awansu w fabryce, a syn? Technikum, dobrowolny zaciąg do wojska (komandosi!), racjonalizator w fabryce. Więc jak to się stało, że młodzież już nie z partią?

Sześcioro rodzeństwa, rodzinna wieś Sarbice w powiecie Łopuszno, dopiero w 1957 roku przeprowadzka bliżej Warszawy, do Podkowy Leśnej. Pamięć ojcowskiej przeszłości w AK i niewiele złudzeń wobec systemu: sierpień 1968, gdy czołgi szły na Czechosłowację, Zbyszek z siostrą spędził z radiem przy uchu. Konieczność zarobienia na życie: w wakacje praca na budowach, wybór szkoły zawodowej, bo po niej najszybciej zdobywa się zawód.

Pozostało 90% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem