Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski zapewnił, że wesprze finansowo inicjatywę Muzeum Powstania Warszawskiego, które zamierza wziąć udział w licytacji organizowanej przez dom aukcyjny Ulrich Felzmann Briefmarken Auktionen. Dziś do Düsseldorfu wyjeżdżają przedstawiciele muzeum i jego rzeczoznawcy.
Kolekcja powstańcza pod młotek trafi prawdopodobnie w sobotę. Cena wywoławcza to 190 tys. euro. Zbiór liczy ponad 120 eksponatów, wśród nich ostemplowane koperty, listy, znaczki – projekty, wydruki próbne i ich ostateczne wersje, a także dokumenty. Na podstawie zdjęć przysłanych z Düsseldorfu udało się odczytać nazwiska niektórych adresatów, także osób żyjących.
Minister Zdrojewski poinformował, że przekazał Muzeum Powstania Warszawskiego pełnomocnictwo na zakup listów powstańczych. Oznacza to, że dyrektor muzeum Jan Ołdakowski ma gwarancję pomocy finansowej ze strony resortu kultury. Minister dodał, że z jego wiedzy wynika, iż listy wystawione na aukcję pochodzą od kolekcjonera, a nie z rabunku wojennego, co wyklucza możliwość zablokowania licytacji.
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski w wypowiedzi dla PAP był mniej powściągliwy. Jego zdaniem, to Niemcy powinni kupić kolekcję i przekazać ją Muzeum Powstania Warszawskiego „w akcie dobrej woli, żeby pokazać, iż nie toleruje handlu tym, co zostało zrabowane”.
Pojawienie się na aukcji w Niemczech tak dużego zbioru powstańczych pamiątek to duże wydarzenie. Rodzą się pytania o wartość, a jeszcze bardziej – proweniencję kolekcji i jej losy do momentu wystawienia na licytację. Dom aukcyjny zgodnie ze swoim regulaminem nie ujawnia personaliów sprzedającego. Renate Lesen potwierdziła jednak, że jej właścicielem jest Niemiec mający rodzinne powiązania z Polską: – Zbiór ten był gromadzony latami i jest dodatkowo naukowo opracowany. Na temat właściciela możemy ujawnić, że nie należy on do generacji wojennej, tylko powojennej.