Świadek Wałęsa

Generał miał wtedy mało do powiedzenia. Władzą była partia – mówił Lech Wałęsa o roli Jaruzelskiego

Publikacja: 31.07.2008 03:21

Świadek Wałęsa

Foto: Rzeczpospolita

Były prezydent zeznawał wczoraj jako świadek w procesie o sprawstwo kierownicze masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 roku, który toczy się przed warszawskim sądem. Oskarżeni to: generał Wojciech Jaruzelski, ówczesny wicepremier PRL Stanisław Kociołek, były wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski i trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty.

Co zeznał były prezydent? Ocenił m.in. rolę generała Jaruzelskiego. – Wpływ generała na tłumienie protestów był niewielki. O wszystkim decydowała partia, on niewiele mógł – twierdził Wałęsa pytany, czy wie, kto kazał strzelać do robotników. – Mówię to nie dlatego, żebym bronił generała – zaznaczył i przyznał, że na powitanie podał Jaruzelskiemu rękę „jak kapral generałowi”.

W czasie, gdy doszło do tragicznych wydarzeń, Lech Wałęsa był jednym z członków komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Załoga wydelegowała go, by przedstawił dyrektorowi stoczni listę postulatów i rozmawiał z milicją o wypuszczeniu aresztowanych stoczniowców. – Starałem się hamować tłum – mówił wczoraj w sądzie były prezydent.

Z jego relacji wynikało, że w czasie, gdy trwała demonstracja, udało mu się wejść do komendy Milicji Obywatelskiej, by negocjować zwolnienie zatrzymanych. – Komendant obiecał to i prosił mnie, bym zapanował nad tłumem – twierdził Wałęsa. Jak zeznał, udało mu się „uciszyć” wzburzonych ludzi. Ale nie na długo, bo milicja, wbrew obietnicom, zaatakowała tłum. Pod adresem Wałęsy padły wówczas okrzyki „zdrajca”.

– Komendę obrzucono tysiącem kamieni – mówił były prezydent. Opowiedział, że po tym wydostał się z komendy przez okno. Jego koledzy sądzili, że milicja go zabiła.

Wałęsa przyznał, że podczas rozruchów doszło do rozbijania sklepów. – Przez prowokatorów, złodziejaszków. Tego nie robili stoczniowcy – podkreślał.

Zdaniem Wałęsy słabością strajku było to, że nie miał jednego przywódcy, a władze, by skłócić demonstrantów, wpuszczały w tłum agentów bezpieki. Kto strzelał? – W 1970 r. były pogłoski, że strzelała milicja, a nie wojsko – mówił Wałęsa. Jeden z obrońców pytał o rolę SB. – Oni właściwie rządzili, a działali niewidocznie – stwierdził Wałęsa.

– A jak pan ocenia fakt, że nie ma nikogo z SB na ławie oskarżonych? – dopytywał mecenas Zbigniew Baczyński. Sąd jednak uchylił to pytanie.12 grudnia 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze. Wywołało to rozruchy na Wybrzeżu.

Podczas tłumienia demonstracji na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul zginęły 44 osoby, 1160 zostało rannych. Dotąd nikt nie poniósł za to kary.

Były prezydent zeznawał wczoraj jako świadek w procesie o sprawstwo kierownicze masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 roku, który toczy się przed warszawskim sądem. Oskarżeni to: generał Wojciech Jaruzelski, ówczesny wicepremier PRL Stanisław Kociołek, były wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski i trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących protesty.

Co zeznał były prezydent? Ocenił m.in. rolę generała Jaruzelskiego. – Wpływ generała na tłumienie protestów był niewielki. O wszystkim decydowała partia, on niewiele mógł – twierdził Wałęsa pytany, czy wie, kto kazał strzelać do robotników. – Mówię to nie dlatego, żebym bronił generała – zaznaczył i przyznał, że na powitanie podał Jaruzelskiemu rękę „jak kapral generałowi”.

Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy
Historia
NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. Centralnego Przystanku Historia IPN