Nie pierwszy to już atak wrogich sił na Warszawę: szło im różnie, pewnie najgorzej podczas insurekcji kościuszkowskiej, kiedy to słynna armia pruska doznała wielu dotkliwych upokorzeń z rąk podkomendnych Naczelnika. No, ale skończyło się tak, jak musiało – siła złego na dzielne miasto.
Zapewne jeszcze dzielniejsze okazało się w 1939 roku: miażdżone przez lotnictwo i artylerię, trwało zdumiewająco długo w desperackim oporze podtrzymywanym przez żelaznego ducha prezydenta Starzyńskiego.
W 2006 roku „Mówią wieki” wydały numer specjalny poświęcony historii Polskiego Radia. Dołączono do niego płytę zawierającą fragmenty najsłynniejszych audycji. Wrześniową epopeję Warszawy reprezentowała tam dramatyczna mowa Starzyńskiego, relacja spod Ambasady Wielkiej Brytanii, która przystąpiła właśnie do wojny, i ogłoszenie o wysadzeniu radiostacji w Raszynie, a w jego tle stłumiony odgłos wybuchu… Szczególnie to ostatnie chwyta za gardło – tragiczny sygnał klęski. Ostatnia salwa zwyciężonych.
Oblężenie Warszawy naznaczone jest zresztą stygmatem niezwykłego tragizmu, a jej kapitulacja czyniła na ówczesnych Polakach wrażenie wprost wstrząsające – jakby upadł największy sztandar. Tym bardziej trzeba podziwiać tych, którzy bili się dalej. Ale też obrona stolicy ma inne, bardziej optymistyczne przesłanie, albowiem – przynajmniej dla mnie – zawsze pozostanie znakiem wojennej jedności Polaków, narodu przecież bardzo podzielonego. Z pewnością nie tak jak Francuzi, ale dość głęboko.
Zapewne przykład dzielnej stolicy wydatnie oddziałał na morale w dalszym toku wojny.