Spotkanie Krajowej Komisji Porozumiewawczej odbyło się 30 lat temu, a więc dziesięć dni przed wprowadzeniem stanu wojennego. Choć odbywało się za zamkniętymi drzwiami, to Służba Bezpieczeństwa nagrała obrady, a najmocniejsze wypowiedzi po wielokroć były powtarzane przez radio i telewizję. W ten sposób usiłowano dać Polakom do zrozumienia, iż "Solidarność" zradykalizowała się tak bardzo, że niezbędne będzie zlikwidowanie związku siłą.

Władze komunistyczne sugerowały, iż rząd otrzyma nadzwyczajne pełnomocnictwa. Liderzy "Solidarności" słusznie przewidywali, że celem takiej zmiany przepisów ma być ograniczenie ich działalności. Z tego powodu Prezydium Komisji Krajowej i przewodniczący zarządów regionów zapowiedzieli 24-godzinny strajk protestacyjny, gdyby doszło do takiego zwiększenia kompetencji rządu. Gdyby zaś nowe przepisy weszły w życie, miał być ogłoszony strajk generalny.

Próbę uspokojenia nastrojów podjął wówczas Kościół. 5 grudnia 1981 roku prymas Józef Glemp spotkał się z przewodniczącym "Solidarności" Lechem Wałęsą. Trzy dni później wysłał listy do Sejmu, premiera i Wałęsy. Prosił wszystkich o umiarkowanie i kompromis. Sejm przestrzegał przed "podjęciem decyzji, która w sposób tragiczny zaważyłaby na losach kraju". Z kolei do Wałęsy napisał, że w społeczeństwie narastają złowrogie nastroje, których rozwiązania "wielu dopatruje się w konfrontacji". "Trzeba podjąć dialog, który, choć dotychczas tak trudny, nie jest bezowocny" – nawoływał Józef Glemp. Inicjatywa Kościoła okazała się jednak bezowocna – władze komunistyczne już od wielu miesięcy przygotowywały się do stanu wojennego i nie zamierzały zmieniać planów.