"Po przekroczeniu muru wchodziło się do nowego świata, zupełnie innego niż wszystko, co sobie wyobrażałem. Cała ludność getta zdawała się żyć na ulicy" – opisywał Jan Karski potajemną wizytę w zamkniętej dzielnicy w 1942 roku.
To zagęszczenie ludzi, ścisk na chodnikach, bazarach, w kolejkach, nawet w zbiorowych mogiłach widać na niemal wszystkich zdjęciach z getta. Życie tam rejestrowały oficjalne ekipy niemieckiej propagandy, hitlerowscy żołnierze przejeżdżający przez Warszawę, traktujący przejście przez mur jako egzotyczną wycieczkę, z której warto mieć pamiątkę, a także wynajęci przez Judenrad żydowscy fotografowie, których kadry miały zapewnić świat, że można żyć i pracować godnie.
Polski fotograf Mieczysław Bil-Bilażewski robił w getcie zdjęcia w od 1940 do 1943 roku, najprawdopodobniej na zlecenie władz niemieckich.
Głód zdjęć
- Mało zachowało się zdjęć z samego getta. Większość fotografii przedstawiających Żydów pochodzi z okresu, kiedy dopiero powstawał mur. Ludzie chodzili wówczas swobodnie po Warszawie, tyle że z opaskami – mówi Joanna Lang z Muzeum Powstania Warszawskiego. – Drugi dość dobrze zdokumentowany okres to czas po upadku powstania i likwidacji getta. Te ujęcia są niezwykle dramatyczne: ruiny, puste ulice. Zbiór Bilażewskiego jest cenny, bo przedstawia życie codzienne zamkniętej dzielnicy: handel, witryny lokali, miejsce spotkań pod Judenradem, synagogę Nożyków, umieranie ludzi na ulicach, cmentarz. Mało wiemy o życiu Mieczysława Bila-Bilażewskiego. Na jednym ze zdjęć widać młodego, przystojnego mężczyznę z fajką, kamerą, ze starannie ułożoną fryzurą. Był operatorem filmowym, aktorem, reżyserem, fotografem. Pochodził z Poznania, tam zaczynał jako fotoreporter prasowy. Na początku lat 30. przeniósł się do Warszawy, otworzył zakład fotograficzny M. Bill.