Tureckie Podole - chłopski raj

Ukraina, Litwa, Białoruś. 1672. Upadek Kamieńca był tragedią tylko dla szlachty. Panowanie sułtańskie nad Dniestrem i Bohem to epoka rządów prawa

Publikacja: 20.04.2013 01:23

Kamieniec Podolski, w latach 1672–1699 stolica osmańskiej prowincji

Kamieniec Podolski, w latach 1672–1699 stolica osmańskiej prowincji

Foto: Uważam Rze Historia, MW Michał Walczak

Red

Tekst z archiwum miesięcznika Uważam Rze Historia

Turcy, zdobywając Podole na Polakach, zdecydowali się na radykalną zmianę struktury społecznej tej prowincji. Jej dotychczasowa warstwa rządząca, szlachta, została zmuszona do wyjazdu lub zmargnalizowana. Administracja osmańska postawiła na prawny awans chłopów – stan dotychczas upośledzony. Niedawni półniewolniczy wyrobnicy magnackich „królewiąt" i karmazynów stawali się teraz dumnymi poddanymi samego sułtana, chronionymi prawami imperium. Polepszyła się również ich sytuacja materialna. Pod tureckimi rządami podolscy chłopi zaczęli tworzyć własną elitę – rzecz nie do pomyślenia w szlacheckiej Rzeczypospolitej.

Exodus szlachty

Już trzy dni po kapitulacji Kamieńca, 30 sierpnia 1672 r. konwój złożony z ponad 300 wozów wyruszył pod eskortą wojsk tureckich w stronę Jazłowca. Kamieniec opuszczali zawodowi żołnierze i szlachta z rodzinami, Turcy nie pozwalali natomiast na wyjazd osób z gminu. Kolejna fala wyjazdów ruszyła po zawartym 18 października 1672 r. traktacie buczackim, który zezwalał szlachcie podolskiej, wraz z domownikami i dziećmi, na swobodny wyjazd terenów zdobytych przez Turków w terminie dwóch miesięcy, zakazując jednocześnie opuszczania Podola ludności nieszlacheckiej. Pozostałym mieszkańcom Kamieńca zdobywcy zagwarantowali bezpieczeństwo życia i mienia oraz swobodę wyznawanej religii.

Wymuszona decyzja przeważającej części szlachty o opuszczeniu zajętego przez Osmanów Podola może z dzisiejszej perspektywy wydawać się oczywista. W owej epoce ziemianie podolscy byli już w większości grupą katolicką i polskojęzyczną, nawet jeśli wśród przodków nierzadko mieli prawosławnych Rusinów. W Rzeczypospolitej szlachta cieszyła się licznymi przywilejami natury zarówno politycznej, jak i sądowej i ekonomicznej, tymczasem w państwie osmańskim, gdzie do kariery wojskowo-administracyjnej niezbędne było wyznawanie islamu i znajomość języka tureckiego, mogła liczyć co najwyżej na status grupy tolerowanej.

Pierwszym następstwem włączenia Podola do imperium osmańskiego były więc zmiany w strukturze ludności prowincji, która stała się w większym stopniu chłopska – i jednocześnie ukraińska. Decyzja o wyjeździe nie była łatwa. Opuszczając domy i majątki, pozostawiając w dodatku na Podolu poddanych, szlachta podolska traciła podstawy bytu materialnego swojego i swoich rodzin. Nie każdy szlachcic miał krewnych w innych województwach Rzeczypospolitej, do których mógłby się udać, a i przyjęcie „wypędzonych" przez tych krewnych niekoniecznie musiało być ciepłe.

Jak się wydaje, duża część szlachty, zwłaszcza drobnej, nieposiadającej majątków poza Podolem, zamierzała początkowo pozostać pod władzą sułtana, podobnie jak uczyniła to część drobnej szlachty węgierskiej. Na ziemiach środkowych Węgier i dzisiejszej Słowacji Turcy zezwalali rodowej szlachcie chrześcijańskiej na samodzielne zbieranie rocznej daniny ze swych majątków i płacenie jej ryczałtem, bez ingerencji poborców podatkowych, oraz zwalniali ją i jej potomstwo z nadzwyczajnych powinności, jak choćby z poboru do korpusu janczarskiego. Analogiczne przywileje gwarantował szlachcie podolskiej turecki dokument traktatu buczackiego, pod warunkiem zachowania przez nią wierności wobec sułtana.

Sprawa rozbiła się jednak o władzę nad chłopami i możliwość nieodpłatnego korzystania z ich pracy. Polski uczestnik rozmów kapitulacyjnych, szlachcic podolski Stanisław Makowiecki, w swej wierszowanej relacji przytoczył fragment negocjacji z udziałem samego wielkiego wezyra Ahmeda Köprülü, który na prośbę miejscowej szlachty o zachowanie własności ziemskiej odpowiedział:

Spokojnie sobie w wioskach mieszkajcie,
Jakie macie pożytki, takich używajcie,
Ale do chłopów nic nie należycie,
Bo cesarscy [tj. sułtańscy, DK] są, ściśle ten przykaz mijcie.

W dalszej części wiersza wezyr powoływał się na prawo osmańskie jako gwaranta pozycji chłopskiego stanu. Zgodnie z nim chłopi zachowywali wolność osobistą, korzystając z dostępu do sądów oraz prawa składania skarg bezpośrednio do sułtana. Paradoksalnie sułtan mógł bez wyroku stracić wielkiego wezyra, pozostającego według prawa jego niewolnikiem, podczas gdy do stracenia anatolijskiego bądź bałkańskiego chłopa niezbędny był wyrok sądowy. Włościanom przysługiwało też formalne prawo użytkowania ziemi, na której mieszkali i której właścicielem był oficjalnie sułtan. Wprawdzie część chłopskich podatków – w gotówce bądź w naturze – sułtan nadawał jako tzw. timary członkom osmańskiej jazdy, nie czyniło to jednak z tych ostatnich właścicieli ziemi, do której prawo własności dzierżyło państwo, a prawo użytkowania bezpośredni użytkownicy, tj. chłopi. W imperium osmańskim nie istniała wreszcie pańszczyzna, rozpowszechniona w tej epoce w Europie Wschodniej, choć w zamian władze osmańskie dorywczo mobilizowały poddanych do robót przy budowie fortec, dróg, mostów czy kanałów. Przepaść w pojmowaniu prawnej pozycji chłopów w Rzeczypospolitej i imperium osmańskim świetnie ukazuje powyższy dialog Makowieckiego z wielkim wezyrem.

Pozbawiona darmowej siły roboczej, bez której musiałaby własnoręcznie uprawiać rolę bądź korzystać z płatnej pracy najemnej, szlachta podolska gremialnie opuściła więc prowincję, by powrócić do niej dopiero po 1699 r.

Osobny przypadek stanowili magnaci, którzy nie zamierzali wprawdzie pozostać na Podolu, starali się jednak uzyskać potwierdzenie swych praw majątkowych ze strony Porty, co umożliwiłoby im zbieranie podatków z pozostawionych za kordonem majątków za pośrednictwem administratorów. Najlepiej znamy przypadek podkomorzego podolskiego Hieronima Lanckorońskiego, właściciela dóbr w rejonie Jagielnicy. W 1672 r. został on siłą zatrzymany przez Turków, którym przez kilka miesięcy musiał pomagać w spisywaniu ludności i dochodów prowincji. W zamian otrzymał sułtański dyplom (berat) potwierdzający jego prawa do dóbr jagielnickich. Choć następnie wyjechał z Podola i walczył z Turkami w kampaniach lat 1673–1676, przez długi czas zabiegał o uznanie przez Portę swych praw majątkowych. Gdy w roku 1677 do Stambułu udał się poseł Rzeczypospolitej Jan Gniński w celu odnowienia pokoju z Turcją, Lanckoroński powierzył mu ów sułtański dyplom z nadzieją uzyskania jego potwierdzenia. O podobne uznanie swych praw majątkowych na Podolu zabiegali wówczas Koniecpolscy i Sieniawscy. Wysiłki Gnińskiego spełzły jednak na niczym. Podczas odbytej w marcu 1678 r. konferencji sekretarz kancelarii wielkiego wezyra (reis efendi) skwitował wysiłki magnatów: „Porta każdemu otwarta, kto haracz i dziesięcinę zapłaci, niech mieszka, ale wielkich panów cierpieć nie możemy, bo by nie poddanymi, ale sąsiadami Cesarza być chcieli".

Chłopi na osmańskim Podolu występowali do władz z inicjatywami lokalnych ulepszeń i negocjowali wysokość podatków, które gotowi byli zapłacić

Przychylni prawosławnym

Preferowanie ruskich chłopów wiązało się z względnie przychylnym stosunkiem do prawosławnej Cerkwi, której wyznawcami była ukraińska ludność Podola.

Przed podbojem osmańskim dwie najliczniejsze grupy mieszkaniowe w Kamieńca Podolskiego stanowili Polacy i Ormianie. TymczasemTurcy im dla potrzeb kultu jedynie po jednym kościele, podczas gdy mniej liczebnej społeczności ruskiej (tj. prawosławnej) pozostawili aż trzy świątynie. Ponadto, choć za czasów Rzeczypospolitej Kamieniec nie był siedzibą prawosławnego biskupstwa, podlegając władyce lwowskiemu, w 1681 r. patriarcha Konstantynopola Jakub mianował miejscowego duchownego Pankracego (Pankratija) prawosławnym metropolitą. Nowo utworzona eparchia, nosząca nazwę małoruskiej bądź małorosyjskiej, otrzymała autonomiczne przywileje egzarchatu i zależała bezpośrednio od Konstantynopola.

Umacniając na Podolu hierarchię prawosławną, patriarchat Konstantynopola ściśle współpracował z władzami osmańskimi. Ich wspólnym celem było uzyskanie wpływu na nowych prawosławnych poddanych i odcięcie ich od dawnych katolickich panów.

Opierając się na oficjalnym diariuszu wyprawy kamienieckiej, osmański kronikarz Silahdar zanotował, że w okolicach Jagielnicy na spotkanie wkraczających wojsk sułtańskich wyszli miejscowi chłopi, wynosząc na drogę chleb i rżnąc ofiary (tj. zarzynając zwierzęta i częstując mięsem przybyszów). Tak sielankowa wizja budzi rzecz jasna podejrzliwość historyka, nie musi być jednak zmyślona. Po pierwsze, ujmując rzecz cynicznie, z punktu widzenia chłopa bezpieczniej było dobrowolnie wyjść na drogę i ugościć wkraczającą armię, niż czekać, aż głodni żołnierze tej armii wtargną do jego chałupy, rabując wszystko, co znajdą, a przy okazji gwałcąc mu żonę i córkę. Po drugie, także raporty strony polskiej, że Turcy traktowali chłopów ruskich lepiej niż polską szlachtę. Dla włościan wejście armii osmańskiej oznaczało kres pańszczyzny i innych obowiązków na rzecz dworu. Wątpliwe przy tym, by osmańscy żołnierze zachowywali się na tych ziemiach gorzej niż wojska Rzeczypospolitej, tłumiące w poprzednich latach bunty kozackie i chłopskie. Co więcej, Turcy starali się wziąć w ryzy tatarskich sojuszników, nie pozwalając im łupić i porywać w niewolę nowo pozyskanych poddanych sułtana.

Pobożne fundacje

W sporządzonym w 1681 r. szczegółowym spisie podatkowym prowincji podolskiej osmańscy urzędnicy odnotowali, że spośród 868 miejscowości aż 591 (tj. 68 proc.!) było opuszczonych. Nawet jeśli w niektórych na wieść o zbliżaniu się poborców chłopi wraz z rodzinami i dobytkiem ukryli się po prostu w lesie, jest to przygnębiający obraz, będący skutkiem trwających przez całe stulecie najazdów tatarskich, powstań kozackich i chłopskich, polskich pacyfikacji i wreszcie wojny polsko-tureckiej toczącej się na Podolu w latach 1672–1676. Zwraca natomiast uwagę stosunkowo gęste zaludnienie obszarów południowego Podola położonych nad Dniestrem, z dala od tradycyjnych szlaków tatarskich, chronionych teraz w dodatku przez turecką załogę pobliskiego Kamieńca przed podjazdami armii polskiej, dokonywanymi z sąsiadujących województw ruskiego i wołyńskiego. W tym też rejonie powstały fundacje pobożne (wakfy) wielkiego wezyra Kara Mustafy paszy, których dochody przeznaczono na funkcjonowanie jednego z meczetów w Kamieńcu. Ponieważ ludność wiosek należących do fundacji była zwolniona z szeregu powinności, można bezpiecznie założyć, że gdyby nie wybuch nowej wojny w 1683 r., obszary te szybko ponownie by się zaludniły. Wskazują na to również pojedyncze wzmianki, że na Podolu osiedlać się zaczęli chłopi z pobliskiej Mołdawii, sąsiednich ziem należących do Rzeczypospolitej, a nawet lewobrzeżnej Ukrainy znajdującej się pod kontrolą Rosji.

Kraj mlekiem i miodem płynący

Analiza tureckich ksiąg skarbowych sugeruje, że chłop podolski pod panowaniem osmańskim miał się zdecydowanie lepiej niż np. chłop na ówczesnym Mazowszu. Gleby były tu lepsze i mniej wyeksploatowane niż na ziemiach centralnej Polski. Po spłaceniu danin i podatków na rzecz osmańskiego skarbu, zachowaniu ziarna na kolejny wysiew i wyżywieniu własnej rodziny chłop podolski miał jeszcze nadwyżki, które mógł z zyskiem sprzedać w pobliskim Kamieńcu. Obok zbóż – żyta, pszenicy, ale też popularnej tu hreczki, czyli gryki – podolską specjalnością był miód, ceniony nawet w Stambule. W wielu gospodarstwach spotykamy parobków nazywanych po ukraińsku najmytami, co wydaje się świadczyć o zamożności tych chutorów. Oczywiście formalne dane skarbowe nie uwzględniają takich zjawisk jak żołnierskie wymuszenia czy korupcja, ale też z drugiej strony nie uwzględniają produkcji, którą chłopu udało się ukryć przed okiem poborców, czy też powszechnych w tej dobie w imperium osmańskim cen czarnorynkowych, które chłop mógł uzyskać, sprzedając nadwyżki swych towarów na rynku. Lakoniczność i niska wiarygodność źródeł skarbowych to zresztą powszechna bolączka historii gospodarczej, aktualna nie tylko w przypadku XVII-wiecznej Turcji.

Ostatnie dziesięciolecia przyniosły w historiografii radykalną zmianę obrazu stosunków łączących turecką administrację i chłopów zamieszkujących osmańskie prowincje. Postrzegani dawniej jako bierni i zastraszeni, chłopi w imperium osmańskim nieraz występowali do władz z inicjatywami lokalnych ulepszeń (np. budowy i remontów kanałów nawadniających w Egipcie), negocjowali wysokość podatków, które gotowi byli zapłacić (np. w Palestynie), a niekiedy pozywali osmańskich dostojników przed sąd. Na Podolu chłopskie wspólnoty wioskowe brały udział w licytacjach o dzierżawę stawów rybnych, przejętych przez skarb osmański po wyjeździe szlacheckich właścicieli. Na czele tych wspólnot występowali bogaci chłopi, zwani w podolskim dialekcie hotamanami, których rola była analogiczna do funkcji sołtysów. Hotamanowie towarzyszyli osmańskim urzędnikom skarbowym podczas spisów, wskazywali granice pól należących do ich wiosek, dostarczali informacji o dochodach wsi oraz ich dawnych i nowo przybyłych mieszkańcach.

Zarówno pomoc w spisach i lustracjach, jak uczestnictwo w licytacjach, których przedmiotem była dzierżawa dochodów państwowych, oznaczały bezpośredni kontakt podolskich chłopów z reprezentantami osmańskiej administracji. Nic też dziwnego, że w źródłach osmańskich reprezentujących podolskie wsie hotamanów określano jako „lokalnych notabli". Wizja chłopa jako notabla, dość egzotyczna w semantycznym kontekście społecznym Rzeczypospolitej, gdzie chłopa określano w źródłach co najwyżej łacińskim przymiotnikiem laboriosus („pracowity"), nie wydaje się aż tak zaskakująca. Skoro z Podola wyjechała szlachta, zajmowane przez nią miejsce w hierarchii społecznej ktoś musiał wypełnić. Mogli to zrobić przedsiębiorczy przybysze, tureccy oficerowie, ormiańscy i greccy kupcy, było też jednak miejsce dla przedsiębiorczych jednostek spomiędzy miejscowej ludności, nieskrępowanych już stanowymi barierami. Warto postawić pytanie, czy gdyby panowanie tureckie na Podolu trwało dłużej, wytworzyłaby się tu warstwa bogatych chłopów, jaką spotkamy w późniejszej epoce na Bałkanach. Mając dostęp do rynku, uczestnicząc w handlu zagranicznym bądź zdobywając w licytacjach intratne kontrakty na dostawy dla osmańskiej armii, chłopi ci wyrastali tam na miejscowych bogaczy, wydzierżawiając nieuprawiane wcześniej kawałki ziemi i podporządkowując sobie ekonomicznie mniej przedsiębiorczych sąsiadów. To z takich przedsiębiorczych chłopów wywodzić się przecież będzie Czarny Jerzy, serbski handlarz świń i protoplasta jugosłowiańskiej dynastii królewskiej Karadziordziewiciów.

Chłopi-muzułmanie

Jeszcze szybszy awans w hierarchii społecznej, a w każdym razie znaczne zwolnienia podatkowe, mogła zapewnić ukraińskiemu chłopu konwersja na islam. Gdy w 1684 r., po niespełna 12 latach tureckiego panowania, wojska polskie wkroczyły na Podole, król Jan III Sobieski z niesmakiem pisał w liście do papieża, iż sam widział licznych obrzezanych chłopów, którzy dobrowolnie wstąpili do „sekty mahometańskiej". Wybuch nowej wojny z Turcją w następstwie odsieczy wiedeńskiej zahamował proces islamizacji prowincji, a przez następnych kilkanaście lat władza turecka na Podolu faktycznie ograniczała się już tylko do obleganej przez wojska polskie twierdzy kamienieckiej.

Powrót szlachty na Podole po roku 1699 sprawił, że perspektywa budowy alternatywnej struktury społecznej, w której miejsce katolickiej polskiej szlachty zajęliby bogaci prawosławni ukraińscy chłopi, stała się nieaktualna. Sam Kościół prawosławny doznał wkrótce prześladowań ze strony władz Rzeczypospolitej oraz katolickiego magistratu Kamieńca. Lwowskiego władykę, który w 1699 r. przyjechał do Kamieńca, wyrzucono z miasta, zakazując doń wstępu prawosławnym i przekazując tamtejsze cerkwie unitom. Ta sytuacja odwróci się z kolei po II rozbiorze, gdy władze rosyjskie rozpoczną prześladowania unii, przywracając poprzednią pozycję prawosławiu.

Tekst z archiwum miesięcznika Uważam Rze Historia

Turcy, zdobywając Podole na Polakach, zdecydowali się na radykalną zmianę struktury społecznej tej prowincji. Jej dotychczasowa warstwa rządząca, szlachta, została zmuszona do wyjazdu lub zmargnalizowana. Administracja osmańska postawiła na prawny awans chłopów – stan dotychczas upośledzony. Niedawni półniewolniczy wyrobnicy magnackich „królewiąt" i karmazynów stawali się teraz dumnymi poddanymi samego sułtana, chronionymi prawami imperium. Polepszyła się również ich sytuacja materialna. Pod tureckimi rządami podolscy chłopi zaczęli tworzyć własną elitę – rzecz nie do pomyślenia w szlacheckiej Rzeczypospolitej.

Pozostało 96% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska