Korczak bez niej tyle by nie zdziałał

Razem ze Starym Doktorem założyła słynny Dom Sierot. Razem z nim i dziećmi zginęła w Treblince.

Publikacja: 07.06.2013 21:30

Stefania Wilczyńska ?(na zdjęciu ?z lat 20. XX w.) dla wychowanków była surowa ?i wymagająca. Po lat

Stefania Wilczyńska ?(na zdjęciu ?z lat 20. XX w.) dla wychowanków była surowa ?i wymagająca. Po latach ?to doceniali

Foto: EAST NEWS

Pamięć o Januszu Korczaku, pisarzu, działaczu społecznym i wychowawcy dzieci trwa do dziś. A o Stefanii Wilczyńskiej, która razem z nim założyła i przez wiele lat, aż do końca prowadziła w stolicy przytułek dla żydowskich sierot zapomniano. Dopiero od niedawna trwają próby przywrócenia tej postaci do społecznej świadomości.

W połowie maja z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego na warszawskim Muranowie, tuż przy nowo powstałym Muzeum Historii Żydów Polskich otwarto aleję Ireny Sendlerowej, Polki, która w czasie II wojny światowej uratowała 2,5 tys. żydowskich dzieci. Zaraz potem warszawskie środowiska żydowskie wpadły na pomysł, by aleja z drugiej strony budynku nosiła imię Stefanii Wilczyńskiej.

Po studiach – do sierot

Przyszła na świat w zamożnej warszawskiej rodzinie żydowskiej w 1886 roku. Podobnie jak jej rodzeństwo otrzymała staranne wykształcenie za granicą.

Stefania studiowała na uczelniach w Belgii i w Szwajcarii, na kierunkach przyrodniczych, a po powrocie do Warszawy zaczęła pracować z dziećmi. Na początku jako wolontariuszka. Potem związała się z Towarzystwem Pomocy dla Sierot. To w nim poznała Janusza Korczaka, słynnego Starego Doktora, pisarza, wychowawcę, wykładowcę i przyjaciela dzieci.

Wspólnie w 1912 roku zaczęli pracować w wybudowanym przez towarzystwo Domu Sierot, przytułku dla dzieci w wieku od 7 do 14 lat.

On jak matka, ona jak ojciec

– To byli partnerzy w pracy. On był dyrektorem, ona głównym wychowawcą, choć czasem określano ją też jako kierowniczkę – opowiada Marta Ciesielska, kierowniczka Ośrodka Dokumentacji i Badań Korczakianum, oddziału Muzeum Historycznego m.st. Warszawy.

Dodaje, że Korczak, choć mężczyzna, był w tym domu jak matka, ciepły, lubiany, a Wilczyńska jak ojciec z autorytetem, który stawia wymagania: – To była zamiana ról, jakbyśmy dziś powiedzieli. Kierowniczka Domu dla Sierot była przede wszystkim pedagogiem. Z zamiłowania, z pracy, z serca. To ona wpadła na pomysł podziału obowiązków między mieszkającymi w przytułku dziećmi. – Opracowała system dyżurów i podziału prac na te, które mają wykonywać słabsze i młodsze dzieci, i te dla starszych. To było dokładnie przemyślane i się doskonale w Domu sprawdzało – wspomina Ciesielska. – Choć była surowa i wymagająca, wychowankowie to po czasie doceniali. A ona interesowała się ich losem po opuszczeniu przez nich domu (Korczak skupiał się raczej na tych, którzy jeszcze byli w przytułku). – Podtrzymywała więź. Pisała do nich listy – mówi Marta Ciesielska.

Przypomina też, że Wilczyńska pracowała z Korczakiem przy „Małym Przeglądzie" – tygodniku dzieci i dla dzieci.

– Powstawał z listów od dzieci, które opracowywał Janusz Korczak, a te od najmłodszych właśnie Wilczyńska – mówi Ciesielska.

Jej zdaniem Wilczyńska miała znakomite pióro. Zachowało się, niestety, niewiele jej publikacji. Część z nich dotyczących wychowania, ale są też te pisane dla dzieci.

– Jej język był dowcipny, nieszablonowy – mówi szefowa Korczakianum.

Wilczyńska pisała dla dzieci m.in. o swoich podróżach do Palestyny. Wyjeżdżała tam czterokrotnie. – Była zafascynowana kibucami i tworzącą się w nich wspólnotą opartą na demokratycznych zasadach – mówi Ciesielska. To Wilczyńska zaraziła Palestyną Korczaka.

Po raz ostatni wyjechała tam w marcu 1938 r. i podobno planowała zostać. Wcześniej zwolniła się z pracy w Domu Sierot. Jednak w maju 1939 r., wobec sygnałów świadczących o nadciągającej w Europie wojnie wróciła do Polski.

Wróciła też do domu Sierot. Nie opuściła go po zajęciu Warszawy przez Niemców ani po utworzeniu getta.

– A mogła to zrobić. Miała brata za murami, na Żoliborzu, w dzielnicy, w której wojnę przetrwało wiele osób żydowskiego pochodzenia – przekonuje Ciesielska.

Dla niej nawet pół miasta

2012 r. był Rokiem Korczakowskim. Przy tej okazji oprócz Starego Doktora zaczęto wspominać jego współpracownicę. Grażyna Pawlak z Fundacji im. Mojżesza Schorra opowiada, że zrobiono wiele, by świat się o niej dowiedział.

– Założyliśmy stronę internetową Kochanapanistefa, powstał pierwszy film o niej, a także konspekt lekcji, który jest wykorzystywany w szkołach – mówi Pawlak, współautorka wspomnianego filmu. W Muzeum Historii Żydów Polskich Stefania Wilczyńska jest wspomniana na wystawie głównej w galerii opowiadającej o okresie międzywojennym i działalności Korczaka. – Na pewno będzie też okazja do przybliżenia jej sylwetki w różnych działaniach edukacyjnych – zapewnia Piotr Kossobudzki, rzecznik muzeum.

Z pomysłem nadania jej imienia ulicy wyszli Żydzi ze środowiska skupionego wokół portalu Izrael.org.il. Grażyna Pawlak była jedną z pierwszych osób, która poparła tę inicjatywę. – Dwie aleje imienia dwóch skromnych bohaterek „otulające" Muzeum Historii Żydów Polskich to piękny symbol – tłumaczy Pawlak.

Martę Ciesielską też ujął pomysł, by „z jednej strony patronką ulicy przy muzeum, które stanęło w centrum warszawskiego getta była Polka pomagająca Żydom, a z drugiej Żydówka, która całe życie poświęciła dzieciom".

A Joanna Sobolewska-Pyz, przewodnicząca stowarzyszenia Dzieci Holokaustu w Polsce, dodaje: – I Sendlerowej, i Wilczyńskiej należy się nie tylko mała uliczka, ale cała ulica, a nawet pół miasta. Pomysł nie trafił jednak jeszcze nawet do Komisji Nazewnictwa Rady Warszawy, więc przed nim długa droga.

Skromni bohaterowie

– Obok wielkich ludzi, byli inni skromni, bez których ci bohaterowie nie osiągnęliby tego, co osiągnęli. Gdyby nie Wilczyńska, Korczakowi wiele rzeczy by się nie udało – uważa Piotr Kadlčík, przewodniczący Gmin Wyznaniowych Żydowskich. W Domu Sierot została, tak jak Korczak, do końca. W sierpniu 1942 r. Niemcy wywieźli około 200 dzieci i 30 pracowników przytułku do obozu w Treblince. Korczak i Wilczyńska zginęli tam razem ze swymi podopiecznymi.

Pamięć o Januszu Korczaku, pisarzu, działaczu społecznym i wychowawcy dzieci trwa do dziś. A o Stefanii Wilczyńskiej, która razem z nim założyła i przez wiele lat, aż do końca prowadziła w stolicy przytułek dla żydowskich sierot zapomniano. Dopiero od niedawna trwają próby przywrócenia tej postaci do społecznej świadomości.

W połowie maja z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego na warszawskim Muranowie, tuż przy nowo powstałym Muzeum Historii Żydów Polskich otwarto aleję Ireny Sendlerowej, Polki, która w czasie II wojny światowej uratowała 2,5 tys. żydowskich dzieci. Zaraz potem warszawskie środowiska żydowskie wpadły na pomysł, by aleja z drugiej strony budynku nosiła imię Stefanii Wilczyńskiej.

Pozostało 88% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska