Prokurator białostockiego oddziału IPN Zbigniew Kulikowski od lat poszukuje miejsc lub miejsca, gdzie potajemnie pochowano ofiary jednej z największych sowieckich zbrodni przeciwko Polakom. Do dzisiaj nie znamy miejsca spoczynku 611 mieszkańców okolic Suwałk i Augustowa zatrzymanych latem 1945 r. w tzw. obławie augustowskiej.
Po tamtej stronie granicy
Od niedawna śledczy podejrzewa, że masowe groby ofiar zbrodni mogą znajdować się m.in. w pasie granicznym na Białorusi. Biegli geolodzy i kartografowie, którzy analizowali zdjęcia lotnicze znalezione w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie, oznaczyli na mapie ok. 20 takich miejsc po polskiej stronie granicy i kolejnych 60 po stronie białoruskiej.
Mowa m.in. o okolicach granicznego jeziora Szlamy na wysokości białoruskiej wsi Kalety oraz o punkcie, w którym znajdowała się leśniczówka Giedź. W miejscu tym – z niewiadomych powodów – granica państwowa załamuje się w kierunku zachodnim. Śledczy podejrzewają, że po wojnie dokonano niewielkiej korekty pasa granicznego, być może właśnie po to, aby pozostawić po wschodniej stronie granicy groby zabitych.
Bez przeprowadzenia choćby prac sondażowych nie da się zweryfikować tej hipotezy. W istniejących w tym miejscu grobach mogą się przecież znajdować np. szczątki żołnierzy poległych w czasie ofensywy sowieckiej, którzy polegli w walkach z Niemcami.
Wczesną wiosną – jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" – prokurator białostockiego pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej za pośrednictwem Prokuratury Krajowej skierował do swojego białoruskiego odpowiednika wniosek o przeprowadzenie przez stronę białoruską prac archeologicznych w rejonie wsi Kalety i leśniczówki Giedź. IPN prosił też o dopuszczenie do tych prac prokuratora z Białegostoku i biegłego archeologa. W przypadku ujawnienia ludzkich szczątków wnioskował o przekazanie ich do Polski.