Stanisław Wnorowski jest prawdopodobnie jedynym Polakiem urodzonym w celi śmierci. Przyszedł na świat w kwietniu 1947 roku w stalinowskim więzieniu na Zamku w Rzeszowie. Do jego matki Alicji Wnorowskiej, skazanej w ciąży na śmierć, nie wezwano lekarza ani akuszerki. – Strażnicy grali pod celą w karty. Mówili: będzie dziewczynka, to likwidujemy. A jak chłopiec, to się zastanowimy – opowiada Wnorowski.
Strażnicy nie przejmowali się losem kobiety, bo popełniła zbrodnię, która w tamtych czasach uchodziła za najcięższą – była żołnierką wyklętą. Działając w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość, weszła w struktury Urzędu Bezpieczeństwa, z którego wykradała ważne informacje dla podziemia.
Skazani z matkami
Ostatecznie kobiecie udało się ocalić życie. Po porodzie Bolesław Bierut zamienił jej karę śmierci na dożywocie, a później objęła ją amnestia. Jednak nie mogła być pewna, że wyrok śmierci nie zostanie wykonany przed rozwiązaniem. Dlatego Stanisław Wnorowski uważa się za skazanego na śmierć razem z matką. Z tą opinią nie zgadza się wymiar sprawiedliwości.
– Jak dotąd tego – wydawałoby się oczywistego – faktu nie potwierdził żaden sąd ani prokurator – mówi.
To może się jednak zmienić. Mężczyzna wysłał petycję do Senatu, w której apeluje o zmianę ustawy, co umożliwiałoby osobom skazanym za działalność niepodległościową występowanie o zadośćuczynienie. Wnorowski chce, by obejmowała też dzieci przebywające w więzieniach z powodu działalności rodziców. I są duże szanse na to, że jego postulat zostanie uwzględniony.