Już w dawnej Rosji pijaństwo było tak masowe, że zyskało ludową nazwę „zmieja" – jadowitego gada nałogu. Tymczasem carowie liczyli najpierw zasoby własnej kiesy, w związku z czym zdrowie poddanych schodziło na daleki plan.
W 2009 r. prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił stan narodowej klęski. Zgodnie z ówczesną statystyką alkoholizm jest w tym kraju przyczyną ok. 400 tys. zgonów rocznie. Śmierć zbiera szczególnie obfite żniwo wśród mężczyzn, bo alkohol zabija co piątego z nich. Męska średnia wieku spadła z 65 lat w czasach radzieckich do 58 lat współcześnie. Inaczej być nie może, skoro statystyczny Rosjanin, wliczając niemowlęta, wypija 14,5 litra alkoholu w spirytusowym ekwiwalencie. Jest to ilość przerażająca, ale wcale nie ostateczna, gdyż nie uwzględnia równie masowego spożycia samogonu i podróbek. Tymczasem, według Światowej Organizacji Zdrowia, próg 8 litrów czystego alkoholu w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest równoznaczny z narodowym samobójstwem i wymieraniem populacji.