Gdy Maksymilian opuszczał swój ukochany zamek Miramare pod Triestem, by wsiąść na pokład statku „Novara", który miał go zabrać do Meksyku, wciąż targały nim wątpliwości. Decyzję o wyprawie do dawnej kolonii imperium Habsburgów, założonej w czasach panowania jego pradziada Karola V, podjął w zasadzie pod przymusem. Nie był osobą o silnym charakterze i zdecydowanej woli. Gdyby to zależało tylko od niego, raczej pozostałby w swoim ukochanym zamku, pędząc tam nieco próżniaczy żywot drugiego w kolejności następcy tronu Austro-Węgier. Zewsząd był jednak naciskany. Nachodzili go przebywający w Europie przedstawiciele meksykańskich konserwatystów, na podjęcie pozytywnej decyzji nalegał pomysłodawca restytucji cesarstwa w Meksyku – cesarz Francuzów Napoleon III, pomysł ten spodobał się także spragnionej realnej władzy żonie Charlotcie. Determinacja małżonki w połączeniu z wynikami plebiscytu, który – jak twierdził Napoleon III – przeprowadzono w Meksyku, a który przyniósł zdecydowane zwycięstwo monarchistów, sprawiły, że Maksymilian ostatecznie zgodził się przyjąć propozycję francuskiego monarchy i zostać cesarzem Meksyku. Arcyksiążę nigdy się nie dowiedział, że referendum zostało sfałszowane, a jego wynik był zgoła inny.