Okrutny głód
George Percy, jeden z radnych z pierwszej rady, którzy przeżyli, zastąpił Smitha na stanowisku szefa kolonii. Odziedziczył prawie pusty magazyn. Ale dzięki wysiłkom Smitha zbiory rosły, a liczba osób do wyżywienia malała, ponieważ choroby i Indianie zbierali swoje żniwo. Poza tym Percy wiedział, że pomoc jest w drodze.
W piątek 2 czerwca 1609 r. flota „siedmiu dobrych statków i dwóch pinas [nieduży żaglowiec rozpowszechniony we flotach europejskich w XVI–XVIII w.; wykorzystywane były do przewozu towarów lub jako okręty wojenne], podniosła kotwicę z Plymouth Sound”, zmierzając do Jamestown – czytamy w „The Royal Gazette” wydawanej na Bermudach. Flotyllę prowadził flagowy okręt Sea Venture pod dowództwem admirała sir George’a Somersa. Na pokładzie przebywał nowy gubernatorem, sir Thomas Gates, który miał zastąpić administrację Percy’ego. Towarzyszyli mu kapitan Newport i inni starsi oficerowie. Z tyłu płynęły cięższe transportowce załadowane zaopatrzeniem oraz pięcioma setkami żołnierzy i osadników, wśród nich niezarejestrowana liczba kobiet i dzieci.
Wszystko szło dobrze aż do 23 lipca, kiedy „chmury zaczęły gęstnieć, a z północnego wschodu nadciągnęła straszna burza”. Huragan szalał przez trzy dni, rozbijając Sea Venture na rafie koralowej na Bermudach. Reszta floty została rozproszona lub zniszczona. Te statki, które przetrwały sztorm, udało się odnaleźć i 11 sierpnia wysłać w dalszą drogę w kierunku ujścia rzeki Jamesa. Niestety „większość z nich była mocno zniszczona przez pogodę”. Odnotowano także „dużą stratę ludzi z powodu upału” i tropikalnej gorączki.
Dla Percy’ego flota ratunkowa nie była żadną pomocą
Po sztormie jeden statek (Virginia) powrócił do Anglii. Pozostałe siedem statków bezpiecznie dotarło do Jamestown, dostarczając 200–300 mężczyzn, kobiet i dzieci, ale stosunkowo niewiele zaopatrzenia, ponieważ większość znajdowała się na pokładzie Sea Venture. Kapitan Samuel Argall, dowodzący jednym ze statków „trzeciej dostawy”, która dotarła do Jamestown, był wśród tych, którzy pospieszyli z powrotem do Anglii, aby powiadomić o trudnej sytuacji kolonii. Jednak w tym roku ani wiosną 1610 r. nie przybyły żadne kolejne statki zaopatrzeniowe z Anglii.
Dla Percy’ego flota ratunkowa nie była żadną pomocą. Gates, nowy gubernator, najwyraźniej zaginął na morzu, ale pojawili się nowi przybysze. Nie mając gdzie ich ulokować, Percy zakwaterował ich na siedmioakrowym polu zasianej kukurydzy, którą „w ciągu trzech dni, co najwyżej, całkowicie pożarli”.
George Percy, jeden z pierwszych osadników z Jamestown i autor kilku relacji z pierwszej ręki o kolonii. Prezentowany portret to XIX-wieczna reprodukcja obrazu z 1615 r. Percy był przewodniczącym Rady w Wirginii – od jesieni 1609 r. do wiosny 1610 r. – i zastępcą gubernatora w 1611 r.
Foto: the Virginia Historical Society
George Percy pozostał przewodniczącym rady i stanął w obliczu śmiercionośnej kombinacji malejących zapasów żywności i rozkazu wodza Powatana, że jego wojownicy powinni atakować kolonistów lub zwierzęta gospodarskie znalezione poza fortem. Percy później napisał w dzienniku, że „Indianie zabijali tak szybko poza fortem, jak głód i zaraza wewnątrz”. Obliczył, że skromne racje żywnościowe w wysokości połowy puszki posiłku dziennie wystarczyłyby im tylko na połowę zimy. Zapisał też, że aby zaspokoić swój głód, niektórzy osadnicy udali się do lasu w poszukiwaniu „węży i żmij, i kopali ziemię w poszukiwaniu dzikich i nieznanych korzeni”, ale ci ludzie „zostali odcięci i zabici przez Powatan”.
Percy postanowił wysłać 50-osobowy oddział do indiańskiego wodza, by nawiązać dobrosąsiedzkie kontakty i wymienić dobra przywiezione przez białych na kukurydzę. Negocjacje nie poszły dobrze. Zaledwie 16 mężczyzn wróciło – z pustymi rękami. Ich dowódca został odarty ze skóry i spalony żywcem przez indiańskie kobiety. „I tak z braku ostrożności nędznie zginął”.
Kolejna próba zdobycia żywności się nie powiodła. Percy jednak się nie poddawał. Postanowił wysłać mały statek, Swallow, z 36 ludźmi na pokładzie, aby kupili żywność od Indianami z nad Potomaku. Transakcja się udała, ale załoga, zamiast wrócić do Jamestown, obrała kurs na Anglię. Kukurydza została zjedzona przez załogę w drodze powrotnej do domu.
Już wcześniej o aktach kanibalizmu wspominał w swoich zapiskach George Percy, ale ostateczny dowód znaleziono w 2013 r.
Sroga zima „czasu głodu” spowodowała, że zdobycie żywności stało się jeszcze trudniejsze. Zjedzono wszystko – od koni przywiezionych przez flotę, po szczury, węże, myszy i korzenie wykopane z lasu, także krochmal, skórzane pasy, buty i inne elementy garderoby. Z braku jakiejkolwiek żywności wygłodniali ocaleni zabrali się za zjadanie zmarłych.
Już wcześniej o aktach kanibalizmu wspominał w swoich zapiskach George Percy, ale ostateczny dowód znaleziono w 2013 r. To wówczas odkryto szczątki około 14-letniej dziewczyny, które zostały poddane analizie kryminalistycznej. Wykazała ona, że na kościach znajdują się ślady charakterystyczne dla rozbiórki mięsa. Archeolodzy znaleźli czaszkę i kości nóg dziewczyny wymieszane z kośćmi „rozebranych koni i psów” w „składowisku śmieci”, w podziemnym pomieszczeniu, które w tamtym czasie służyło jako kuchnia.
Zgodnie z dowodami kryminalistycznymi nacięcia czaszki i kości wyraźnie wskazują, że mózg i jadalna tkanka zostały oddzielone od kości w taki sam sposób, jak w przypadku innych zwierząt, co dla naukowców stanowi „jasny dowód kanibalizmu”. Analiza zębów i kości pokazała, że dziewczyna – którą archeolodzy nazwali Jane – przybyła do Jamestown prawdopodobnie z południowej Anglii.
Nie jest wykluczone, że Jane była ową zamordowaną żoną, którą mąż „zakonserwował solą i zjadł”. Była wprawdzie młoda, ale zgodnie z ówczesnymi zwyczajami niekoniecznie za młoda, aby wyjść za mąż. Jednakże, biorąc pod uwagę jej wiek, dietę i fakt, że nie spędziła w kolonii wiele czasu, archeolodzy badający sprawę doszli do wniosku, że mogła być raczej „służącą w domu dżentelmena”, choćby dlatego że jej dieta nie była tak dobra jak typowa dieta ludzi z wyższych sfer, ale lepsza niż zwykle w niższych sferach. Przyczyna śmierci Jane jest nieznana. Nie ma śladów przemocy poprzedzającej jej śmierć, ale mogła zostać zamordowana w sposób, który nie pozostawił żadnych śladów na stosunkowo niewielu znalezionych kościach. Mogła też umrzeć z głodu lub choroby.
Koniec początku
„Czas głodu” zmniejszył populację osady z około 500 osób do zaledwie 60. „Reszta została albo wyniszczona głodem, albo wycięta przez Powatan”. 22 maja 1610 r. na rzece Jamesa pojawiły się dwa małe statki. Na pokładzie była załoga i pasażerowie rozbitego Sea Venture, wszyscy dobrze odżywieni po dziewięciu miesiącach łatwego życia na Bermudach. Ocaleni, których zobaczył nowy gubernator Gates, wchodząc do fortu w Jamestown, byli w strasznym stanie. Tak to opisał Percy: „wstrząsające jest obserwowanie ich, ponieważ wielu z powodu skrajnego głodu wybiegło ze swoich barłogów, będąc tak chudymi, że wyglądali jak zwierzęta”. Osiedle, według Gatesa, wyglądało bardziej jak ruiny jakiejś fortyfikacji i trudno było uwierzyć, „że mogliby w niej mieszkać jacyś żyjący ludzie”.
Gubernator sir Thomas Gates nie wiedział, jak rozwiązać problem Jamestown. Nie miał też żadnej wiedzy o ewentualnej pomocy nadpływającej z Anglii. Postanowił opuścić osadę i zabrać ocalałych do domu. 7 czerwca wsiedli na jego małe statki. Zostawili swój podupadły fort i zrujnowane domy, aby Indianie je przejęli. Powatanie wygrali. Angielskiej kolonii w Wirginii już nie było. Ale dla Jamestown, jak napisał Winston Churchill w kontekście tej katastrofy, był to dopiero koniec początku.