W imieniu swoim i całego narodu pragnę podziękować mojemu poprzednikowi za wszystko, co zrobił, aby uzdrowić naszą ziemię” – tymi słowami rozpoczął swoją mowę inauguracyjną nowo zaprzysiężony prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter. „Podczas tej ceremonii po raz kolejny zaświadczamy o wewnętrznej i duchowej sile naszego narodu. Jak mawiała moja nauczycielka w szkole średniej, panna Julia Coleman: ≫Musimy dostosować się do zmieniających się czasów i nadal trzymać się niezmiennych zasad≪” – podkreślał. Taka właśnie miała być prezydentura byłego gubernatora Georgii. Ten bardzo religijny człowiek, który każdy poranek zaczyna od przeczytania jakiegoś fragmentu Starego Testamentu, miał jednocześnie bardzo otwarty stosunek do wszelkich zmian w otaczającym go świecie. Głęboko uduchowiony konserwatysta z Południa mieszał się w nim z osobowością hippisa, pacyfisty i człowieka, któremu obce są sztywne konwenanse. Był sobą, nie przejmował się krytyką. Zapłacił za to utratą zaufania wyborców, ale pozostał wierny własnym wartościom. Byłby zapewne znakomitym prezydentem w innych czasach, ale w drugiej połowie lat 70. nie podołał kryzysom, które wylały się na Amerykę. Wcześniej mógł zostać kapitanem okrętu podwodnego o napędzie atomowym i zrobić karierę w Marynarce Wojennej. On wybrał jednak własną drogę – farmera i producenta orzeszków ziemnych.
Konserwatywna dynastia z Południa
39. prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter był najstarszym synem Bessie Lillian (z domu Gordy) i Jamesa Earla Cartera seniora. Urodził się 1 października 1924 r. w Wise Sanitarium (obecnie Lillian G. Carter Nursing Center) w miasteczku Plains, w stanie Georgia. Wise Sanitarium było lokalnym szpitalem, w którym jego matka była zatrudniona jako dyplomowana pielęgniarka. Jimmy Carter jest pierwszym amerykańskim prezydentem urodzonym w szpitalu. To też jest pewna oznaka zmian pokoleniowych, które nadeszły wraz z tą prezydenturą.
Carterowie są starym amerykańskim rodem plantatorów bawełny z Południa. Ich angielski przodek, Thomas Carter, przybył do Ameryki w 1635 r. i kupił plantację w Wirginii. Pod względem pochodzenia jest to zatem – jak na standardy amerykańskie – rod bardzo stary i należący do elity potomków najwcześniejszych imigrantów z Anglii. Można śmiało użyć określenia, że Carterowie to prawdziwa amerykańska arystokracja. Wszystkie pokolenia tej rodziny żyły z uprawy bawełny. Byli więc rodem na wskroś południowym, zagorzałymi zwolennikami niewolnictwa, a po wojnie secesyjnej ścisłej segregacji rasowej.
Na początku XIX w. potomkowie Thomasa Cartera przenieśli się do Georgii. 39. prezydent Stanów Zjednoczonych należał do siódmego pokolenia Carterow z tego stanu. Wbrew poglądom swoich przodków zdecydowanie potępiał niewolniczą przeszłość Południa. Swoją działalnością publiczną udowodnił, że jest gotów burzyć wszelkie podziały rasowe w Ameryce. Zresztą ta postawa nie dotyczy tylko Ameryki. Założona przez niego fundacja Carter Center walczy o prawa człowieka na całym świecie. Za swoje zasługi na tym polu Jimmy Carter został nagrodzony w 2002 r. Pokojową Nagrodą Nobla.