Jimmy Carter: przerwana kariera marynarska

Prezydentura Jimmy’ego Cartera przypominała lot Ikara. Nieoczekiwany wzlot ku słońcu, zachwyt nowym stylem władzy, a po nim wielkie rozczarowanie Amerykanów i gwałtowny upadek. Jednak on sam najbardziej żałował przerwanej kariery marynarskiej.

Publikacja: 30.12.2024 10:25

5 czerwca 1946 r. Jimmy Carter ukończył studia w Akademii Marynarki Wojennej w Annapolis. Na zdjęciu

5 czerwca 1946 r. Jimmy Carter ukończył studia w Akademii Marynarki Wojennej w Annapolis. Na zdjęciu: z narzeczoną Rosalynn i matką, które przypinają mu naramienniki podporucznika

Foto: Jimmy Carter Library and Museum

W imieniu swoim i całego narodu pragnę podziękować mojemu poprzednikowi za wszystko, co zrobił, aby uzdrowić naszą ziemię” – tymi słowami rozpoczął swoją mowę inauguracyjną nowo zaprzysiężony prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter. „Podczas tej ceremonii po raz kolejny zaświadczamy o wewnętrznej i duchowej sile naszego narodu. Jak mawiała moja nauczycielka w szkole średniej, panna Julia Coleman: ≫Musimy dostosować się do zmieniających się czasów i nadal trzymać się niezmiennych zasad≪” – podkreślał. Taka właśnie miała być prezydentura byłego gubernatora Georgii. Ten bardzo religijny człowiek, który każdy poranek zaczyna od przeczytania jakiegoś fragmentu Starego Testamentu, miał jednocześnie bardzo otwarty stosunek do wszelkich zmian w otaczającym go świecie. Głęboko uduchowiony konserwatysta z Południa mieszał się w nim z osobowością hippisa, pacyfisty i człowieka, któremu obce są sztywne konwenanse. Był sobą, nie przejmował się krytyką. Zapłacił za to utratą zaufania wyborców, ale pozostał wierny własnym wartościom. Byłby zapewne znakomitym prezydentem w innych czasach, ale w drugiej połowie lat 70. nie podołał kryzysom, które wylały się na Amerykę. Wcześniej mógł zostać kapitanem okrętu podwodnego o napędzie atomowym i zrobić karierę w Marynarce Wojennej. On wybrał jednak własną drogę – farmera i producenta orzeszków ziemnych.

Konserwatywna dynastia z Południa

39. prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter był najstarszym synem Bessie Lillian (z domu Gordy) i Jamesa Earla Cartera seniora. Urodził się 1 października 1924 r. w Wise Sanitarium (obecnie Lillian G. Carter Nursing Center) w miasteczku Plains, w stanie Georgia. Wise Sanitarium było lokalnym szpitalem, w którym jego matka była zatrudniona jako dyplomowana pielęgniarka. Jimmy Carter jest pierwszym amerykańskim prezydentem urodzonym w szpitalu. To też jest pewna oznaka zmian pokoleniowych, które nadeszły wraz z tą prezydenturą.

Carterowie są starym amerykańskim rodem plantatorów bawełny z Południa. Ich angielski przodek, Thomas Carter, przybył do Ameryki w 1635 r. i kupił plantację w Wirginii. Pod względem pochodzenia jest to zatem – jak na standardy amerykańskie – rod bardzo stary i należący do elity potomków najwcześniejszych imigrantów z Anglii. Można śmiało użyć określenia, że Carterowie to prawdziwa amerykańska arystokracja. Wszystkie pokolenia tej rodziny żyły z uprawy bawełny. Byli więc rodem na wskroś południowym, zagorzałymi zwolennikami niewolnictwa, a po wojnie secesyjnej ścisłej segregacji rasowej.

Na początku XIX w. potomkowie Thomasa Cartera przenieśli się do Georgii. 39. prezydent Stanów Zjednoczonych należał do siódmego pokolenia Carterow z tego stanu. Wbrew poglądom swoich przodków zdecydowanie potępiał niewolniczą przeszłość Południa. Swoją działalnością publiczną udowodnił, że jest gotów burzyć wszelkie podziały rasowe w Ameryce. Zresztą ta postawa nie dotyczy tylko Ameryki. Założona przez niego fundacja Carter Center walczy o prawa człowieka na całym świecie. Za swoje zasługi na tym polu Jimmy Carter został nagrodzony w 2002 r. Pokojową Nagrodą Nobla.

Ojciec 39. prezydenta USA, James Earl Carter senior, urodził się w Arlington w stanie Georgia 12 września 1894 r. Był czwartym z pięciorga dzieci Williama Archibalda Cartera i Niny Pratt. Przez całe życie zmagał się z urazem psychicznym po tym, jak w 1904 r. był przypadkowym świadkiem zabójstwa swojego ojca Williama Cartera przez partnera biznesowego. Po tej tragedii, kiedy James senior miał dziesięć lat, rodzina Carterów przeniosła się do Plains w stanie Georgia. Finansowo wspierał ich wuj Jamesa, który ufundował mu naukę w Akademii Wojskowej Riverside. Dramatyczna śmierć ojca, a potem służba w stopniu podporucznika rezerwy w Korpusie Kwatermistrzów Armii USA podczas I wojny światowej pozostawiły trwały ślad na osobowości ojca przyszłego prezydenta. Utrwaliły też jego konserwatywną i rasistowską wizję świata.

Byłby zapewne znakomitym prezydentem w innych czasach, ale w drugiej połowie lat 70. nie podołał kryzysom, które wylały się na Amerykę. Wcześniej mógł zostać kapitanem okrętu podwodnego o napędzie atomowym i zrobić karierę w Marynarce Wojennej. On wybrał jednak własną drogę – farmera i producenta orzeszków ziemnych.

W przemówieniu do Demokratycznego Komitetu Narodowego w 1980 r. Jimmy Carter stwierdził, że jego ojciec kontynuował trend obyczajowy i światopoglądowy wyznaczony przez poprzednie pokolenia rodziny Carterów. „W naszej rodzinie nigdy nie myśleliśmy o próbie zdefiniowania takich etykiet” – podkreślał prezydent. Na początku lat 30. XX w. Carter senior popierał przez krótki czas liberalny Nowy Ład Franklina D. Roosevelta, ale do tego programu szybko zraziły go ograniczenia produkcyjne i kwotowe nałożone przez demokratów na rolnictwo, a w szczególności kontrola uboju trzody chlewnej i limity uprawy bawełny. Jako biznesmen związany z branżą rolną poniósł na tych regulacjach znaczne straty. Rozczarowany Rooseveltem i jego reformą gospodarczą nigdy więcej nie popierał jego kandydatury. Zaangażował się za to w politykę lokalną w Georgii. Jako wysoki urzędnik Kuratorium Oświaty Hrabstwa Sumter poparł Eugene’a Talmadge’a jako kandydata na gubernatora tego stanu w 1932 r. Jego najstarszy syn, przyszły prezydent USA, zapamiętał, jak ojciec woził swoim pikapem rodzinę sąsiadów na wiece Talmadge’a. „Wstawialiśmy do bagażnika płaskie łóżko przykryte słomą, na którym siadało tylu sąsiadów, ilu tylko zdołało się zmieścić, i jechaliśmy na wiec, który zawsze kończył się grillem i zabawą”. Ta aktywność Jamesa seniora została nagrodzona w roku 1953, kiedy został on wybrany przez obywateli miasta Plains do Izby Reprezentantów stanu Georgia. Krótko jednak reprezentował hrabstwo Sumter. 22 lipca 1953 r. zmarł na raka trzustki – dwa miesiące przed swoimi 59. urodzinami. Troje z jego czworga dzieci także zmarło na tę chorobę.

Wagary Jimmy’ego Cartera

Kiedy Jimmy był dzieckiem, Carterowie wiele razy się przeprowadzali. W końcu zamieszkali w domu wybudowanym przy polnej drodze na przedmieściach prawie w całości zamieszkanych przez zubożałe rodziny murzyńskie. Jako najstarszy syn Jimmy najlepiej ze wszystkich dzieci dogadywał się z rodzicami, mimo że jego matka często była nieobecna w domu z powodu długich godzin pracy i nocnych dyżurów w szpitalu. Choć ojciec Jimmy’ego był zdecydowanym zwolennikiem segregacji, pozwolił synowi zaprzyjaźnić się z dziećmi czarnych parobków.

Chłopiec był przedsiębiorczym nastolatkiem. Poprosił ojca, żeby podarował mu własny akr ziemi uprawnej. Pomysł okazał się trafiony w dziesiątkę. Jimmy uprawiał, pakował i sprzedawał orzeszki ziemne, a za zyski z tej działalności wynajął mieszkania dla parobków, które później dla nich wykupił.

Praca na farmie nie przeszkadzała mu w intensywnej edukacji. W latach 1937–1941 uczęszczał do Plains High School w miasteczku Plains (była to zubożała przez wielki kryzys mieścina, gdzie 90 proc. mieszkańców ledwo wiązało koniec z końcem). Mimo że James Carter senior był przeciwnikiem państwowego interwencjonizmu, Carterowie jako pierwsi skorzystali z subsydiów rolniczych w ramach programu New Deal. Dzięki temu prawie nie odczuli załamania gospodarczego, a James senior jako wzorowy biznesmen stał się niewątpliwym przywódcą lokalnej społeczności.

Jimmy był pilnym uczniem z zamiłowaniem do czytania. Ale i tacy uczniowie zaliczają poważne wpadki. Któregoś dnia koledzy namówili go na wagary, które zakończyły się pijaństwem w miejscowym parku. Jimmy został aresztowany, a jego wybryki opisane w miejskiej gazecie. Gdyby nie pozycja ojca, zapewne pożegnałby się ze szkołą, a historia potoczyłaby się inaczej. Warto o tym pamiętać, kiedy nasze dzieci zaliczają jakieś głupie wpadki w szkole. Kto wie, kim zostaną w przyszłości?

Trudne życie marynarza

Jimmy był bardzo wysportowany. Grał w szkolnej drużynie koszykówki i uczestniczył we wszelkich turniejach sportowych. Dołączył do organizacji młodzieżowej o nazwie Future Farmers of America. Tam nauczył się stolarstwa i obróbki drewna. Jak się okazało, ta wiedza przydała mu się w dwóch okresach życia. Po raz pierwszy, kiedy rozbudowywał własną farmę, po raz drugi zaś, gdy od 1984 r. wraz z żoną i 104 tys. wolontariuszy pomagał zbudować, wyremontować i naprawić 4390 domów w 14 krajach. Ale to nie praca na farmie była jego największym marzeniem. Chłopak z Georgii marzył o morzach, oceanach i odległych lądach. Pragnął wstąpić do Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. W tym celu w 1941 r. rozpoczął studia licencjackie z inżynierii w Georgia Southwestern College w Americus, w stanie Georgia. W następnym roku przeniósł się do Georgia Institute of Technology w Atlancie. Dobre wyniki pozwoliły mu się dostać w 1943 r. do Akademii Marynarki Wojennej.

Na początku lat 30. XX w. Carter senior popierał przez krótki czas liberalny Nowy Ład Franklina D. Roosevelta, ale do tego programu szybko zraziły go ograniczenia produkcyjne i kwotowe nałożone przez demokratów na rolnictwo, a w szczególności kontrola uboju trzody chlewnej i limity uprawy bawełny. Jako biznesmen związany z branżą rolną poniósł na tych regulacjach znaczne straty. 

W ocenie wykładowców i przełożonych był dobrym studentem, ale jak na przyszłego dowódcę okrętu był postrzegany jako zbyt powściągliwy i cichy. Podczas studiów w akademii Jimmy poznał Rosalynn Smith, przyjaciółkę swojej siostry Ruth. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pobrali się wkrótce po ukończeniu przez Jimmy’ego studiów w 1946 r., które zakończył z tytułem Bachelor of Science i stopniem podporucznika marynarki wojennej. Początkowo Rosalynn była gotowa iść za swoim Jimmym na koniec świata. Jednak życie z oficerem marynarki wojennej w służbie czynnej nie było takie proste. W ciągu siedmiu lat, od 1946 do 1953 roku, pięciokrotnie zmieniali mieszkanie. Jimmy był przydzielany do baz w Wirginii, na Hawajach, w Connecticut, Nowym Jorku i Kalifornii. W 1948 r. rozpoczął szkolenie oficerskie do służby na okrętach podwodnych na pokładzie USS „Pomfret”. W 1949 r. awansował do stopnia porucznika marynarki. Ale w miarę jak się rodzina powiększała, przeprowadzki zaczęły się stawać coraz bardziej uciążliwe. Pierwszy syn – Jack – urodził się w 1947 r., drugi – James Jr. – w 1950, trzeci zaś – Donnel – w 1952 r. Córka Amy, najmłodsze dziecko Jimmy’ego i Rosalynn Carterów, urodziła się dopiero w 1967 r. i była 20 lat młodsza od swojego najstarszego brata.

Trauma po Chalk River

Po II wojnie światowej amerykańskie siły zbrojne zaczęły się gwałtownie przeobrażać. Nastał czas zimnej wojny i era atomowa. W 1952 r. Jimmy Carter zgłosił się do programu szkoleniowego dla przyszłych oficerów pracujących na jeszcze wówczas niezbudowanych okrętach podwodnych o napędzie atomowym. Szkolenia prowadził kapitan Hyman G. Rickover. Prezydent Carter nazwał go po latach „drugą po ojcu najważniejszą osobą”, która ukształtowała jego charakter. Być może dlatego, że Rickover miał bardzo wysokie wymagania wobec swoich ludzi, a Carter lubił wyzwania. Po szkoleniu Jimmy został wysłany na okres trzech miesięcy do Oddziału Reaktorów Marynarki Wojennej Komisji Energii Atomowej w Waszyngtonie, podczas gdy Rosalynn przeniosła się z dziećmi do Schenectady w stanie Nowy Jork. 12 grudnia 1952 r. doszło do awarii eksperymentalnego reaktora NRX w laboratoriach Atomic Energy of Canada Chalk River Laboratories. Carter dostał rozkaz pokierowania amerykańską załogą ratunkową, która dołączyła do innych amerykańskich i kanadyjskich pracowników serwisowych, aby pomóc w zamknięciu reaktora. Każdy członek ekipy musiał się ubrać w specjalny strój ochronny i był opuszczany na kilka minut do napromieniowanego pomieszczenia. Lęk przed niewidzialnym niebezpieczeństwem wywarł ogromny wpływ na poglądy przyszłego prezydenta. Był jedynym szefem rządu, który miał wiedzę z fizyki jądrowej, ale też jedynym, który z tego powodu odczuwał przed nią ogromny respekt.

Swoją działalnością publiczną Jimmy Carter udowodnił, że jest gotów burzyć wszelkie podziały rasowe w Ameryce. Zresztą ta postawa nie dotyczy tylko Ameryki. Założona przez niego fundacja Carter Center walczy o prawa człowieka na całym świecie. Za swoje zasługi na tym polu Jimmy Carter został nagrodzony w 2002 r. Pokojową Nagrodą Nobla. 

W marcu 1953 r. Carter rozpoczął sześciomiesięczny kurs w elektrowni jądrowej w Union College w Schenectady. Chciał pracować na pokładzie właśnie budowanego USS „Seawolf”, drugiego atomowego okrętu podwodnego USA. Jednak trauma po tym, co zobaczył w Chalk River, zaczęła narastać. Poza tym z Georgii przyszły złe wieści. Ojciec Jimmy’ego zmarł na raka trzustki i trzeba było podjąć decyzję, co dalej zrobić z jego plantacją orzeszków ziemnych.

Początkowo Carter starał się uzyskać jedynie czasowe zwolnienie z czynnej służby, ale po przyjeździe na rodzinną farmę uświadomił sobie, że połączenie kariery w Marynarce Wojennej z pracą na farmie nie może się udać. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na pewną sprawę. Prezydent Jimmy Carter często nazywał siebie fizykiem jądrowym i tworzył wokół tego legendę "jedynego naukowca w Białym Domu”. To nadużycie, ponieważ udział w niedokończonym sześciomiesięcznym kursie w elektrowni jądrowej w Union College w Schenectady nie wystarczył, aby tak się tytułować. Jedyny prezydent USA, który był naukowcem, to prof. Woodrow Wilson, były rektor Uniwersytetu w Princeton.

Decyzja o opuszczeniu Schenectady okazała się szczególnie trudna dla Rosalynn, która posmakowała życia w wielkim świecie. Po latach wspominała, że powrót do małomiasteczkowego życia w Plains wydawał się jej „monumentalnym krokiem wstecz”. Jimmy uważał jednak, że służba wojskowa coraz bardziej ogranicza jego wolność wyboru i planowania własnych zajęć. Dlatego 9 października 1953 r. złożył oświadczenie o rezygnacji ze służby czynnej z prośbą o przeniesienie do rezerwy, w której formalnie służył do 1961 r. Z Marynarki Wojennej odchodził w stopniu porucznika i z czterema wysokimi odznaczeniami: Medalem Amerykańskiej Kampanii, Medalem Zwycięstwa II Wojny Światowej, Medalem Służby Chin i Medalem Służby Obrony Narodowej oraz z odznaką „delfina” nadawaną oficerom okrętów podwodnych.

W imieniu swoim i całego narodu pragnę podziękować mojemu poprzednikowi za wszystko, co zrobił, aby uzdrowić naszą ziemię” – tymi słowami rozpoczął swoją mowę inauguracyjną nowo zaprzysiężony prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter. „Podczas tej ceremonii po raz kolejny zaświadczamy o wewnętrznej i duchowej sile naszego narodu. Jak mawiała moja nauczycielka w szkole średniej, panna Julia Coleman: ≫Musimy dostosować się do zmieniających się czasów i nadal trzymać się niezmiennych zasad≪” – podkreślał. Taka właśnie miała być prezydentura byłego gubernatora Georgii. Ten bardzo religijny człowiek, który każdy poranek zaczyna od przeczytania jakiegoś fragmentu Starego Testamentu, miał jednocześnie bardzo otwarty stosunek do wszelkich zmian w otaczającym go świecie. Głęboko uduchowiony konserwatysta z Południa mieszał się w nim z osobowością hippisa, pacyfisty i człowieka, któremu obce są sztywne konwenanse. Był sobą, nie przejmował się krytyką. Zapłacił za to utratą zaufania wyborców, ale pozostał wierny własnym wartościom. Byłby zapewne znakomitym prezydentem w innych czasach, ale w drugiej połowie lat 70. nie podołał kryzysom, które wylały się na Amerykę. Wcześniej mógł zostać kapitanem okrętu podwodnego o napędzie atomowym i zrobić karierę w Marynarce Wojennej. On wybrał jednak własną drogę – farmera i producenta orzeszków ziemnych.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Jimmy Carter: Niezrozumiany prezydent
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
odkrycia i podróże
Kto jako pierwszy świętuje Nowy Rok?
Historia świata
Florencja - miasto Medyceuszy i sztuki. Co warto odwiedzić?
Historia świata
Ludwik I Wittelsbach. Jaki wnuk, taki dziad
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Historia świata
Choinka, czyli „obcy” w naszym domu
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay