Brytyjska mapa morderców

„We wtorek, w dniu świętego Ambrożego, William Bussel znalazł Johna Stauntona z Leicester martwego na Cat Street w parafii St Mary w mieście Oxford. Zabił go John Berd junior, dźgnął go nożem w gardło” (z raportu koronera z dnia 4 kwietnia 1346 r.). W XIV stuleciu, gdy ktoś kogoś atakował nożem (lub czymkolwiek innym), reagowali przypadkowi przechodnie, świadkowie.

Publikacja: 09.11.2023 21:00

Już na początku XIV stulecia Oxford osiągnął status ważnego miejsca do studiowania, które przyciągał

Już na początku XIV stulecia Oxford osiągnął status ważnego miejsca do studiowania, które przyciągało wielu chętnych. W mieście przebywało wówczas około 1500 studentów

Foto: AdobeStock

Brytyjscy historycy – Manuel Eisner i Stephanie Brown z Instytutu Kryminologii Uniwersytetu w Cambridge – od pięciu lat realizują projekt noszący nazwę „Medieval Murder Maps”. Jego celem jest kartografowanie przypadków morderstw w średniowieczu na Wyspach Brytyjskich. Dotychczas zdołali przeanalizować raporty ze śledztw sprzed siedmiu stuleci sporządzone przez koronerów w Londynie, Yorku i Oxfordzie. Koroner był funkcjonariuszem królewskim zobowiązanym do zajmowania się zgonami uznanymi za nienaturalne.

Wybór miast nie był przypadkowy. Londyn to miasto największe, York był jednym z najbogatszych miast, Oxford zaś to uznane centrum nauczania. Dotychczas na swoją mapę badacze nanieśli 354 zabójstwa. Okazuje się, że wskaźnik morderstw w stosunku do liczby ludności w Oxfordzie był cztero-, a nawet pięciokrotnie wyższy niż w Londynie i Yorku. Dlaczego?

Czytaj więcej

Zabójcza mgła nad Londynem

Już na początku XIV stulecia Oxford osiągnął status ważnego miejsca do studiowania, które przyciągało wielu chętnych. W mieście liczącym 7000 mieszkańców przebywało około 1500 studentów, wyłącznie płci męskiej. I właśnie w tej studenckiej grupie panowała największa śmiertelność spośród wszystkich grup społecznych ówczesnego Oxfordu. Z raportów koronerów wynika, że 75 proc. zidentyfikowanych sprawców zabójstw to byli „clericus” – tak nazywano tam wtedy studentów (w Polsce nazywano ich żakami). Z kolei 72 proc. ofiar to także „clericus”, chłopcy i mężczyźni w wieku 14–21 lat, a więc w okresie życia najbardziej sprzyjającym agresji i podejmowaniu ryzyka.

„Clericus” byli ludźmi wyjętymi spod ścisłej kontroli swoich rodzin, parafii, gildii kupieckich, cechów rzemieślniczych. Przebywali w środowisku nasyconym bronią, praktycznie posiadał ją każdy, taką czy inną. Mieli łatwy dostęp do tawern i prostytutek, co sprzyjało krwawym zatargom.

Już na początku XIV stulecia Oxford osiągnął status ważnego miejsca do studiowania, które przyciągało wielu chętnych. W mieście przebywało wówczas około 1500 studentów

Niezwykle istotnym czynnikiem było również pochodzenie „clericus”. Przybywali z różnych regionów, co rodziło napięcia, na przykład między „nordistes” (Szkocja, północna Anglia) i „sudistes” (południowa Anglia, Walia, Irlandia). Konflikty powstawały także między lokalnymi mieszkańcami a przybyszami, swoimi i obcymi, niezależnie od tego, czy byli to „nordistes” czy „sudistes”.

Natomiast XIV-wieczny York nie miał problemów ze studentami. Miasto było wówczas bogate dzięki wytwarzanej tam odzieży, ale w tym bogatym mieście też dochodziło do krwawych porachunków, zwłaszcza między rzemieślnikami wszystkich profesji – na noże bili się garbarze i rękawicznicy.

Czytaj więcej

Kuba Rozpruwacz był polskim fryzjerem? Naukowcy zbadali DNA

Do śmiertelnych w skutkach porachunków popychał ludzi alkohol: „A ludzie w średniowieczu pili, gdzie popadło. Pili w pracy. Często piwo było częścią zapłaty (...). Ludzie pili też w kościele (...). Kiedy w 1319 roku chowano biskupa Winchesteru, rozdano biednym 4500 l piwa” (Mark Forsyth, „Krótka historia pijaństwa”). Minęło siedem stuleci, ale powszechny dostęp do alkoholu – czynnika sprzyjającego agresji – nie przestał być problemem w bogatej zachodniej cywilizacji. Podobnie jak antagonizm pomiędzy „swoimi” i „obcymi”. Co gorsza, w ostatniej dekadzie w związku z masowym napływem nielegalnych imigrantów antagonizm ten niekiedy przybiera dramatyczną postać.

W tym ponurym obrazie, jaki ukazuje „Medieval Murder Maps”, jest jednak jasny punkt. W XIV stuleciu, gdy ktoś kogoś atakował nożem (lub czymkolwiek innym), reagowali przypadkowi przechodnie, świadkowie, o czym wspominają raporty koronerów. Kobiety podnosiły wrzask, mężczyźni podążali za tymi głosami, reagowali odpowiednio do swojej pozycji społecznej. Taka reakcja była niepisaną normą, odwrotnością współczesnego zjawiska tzw. znieczulicy. Był to swoisty mechanizm utrudniający zbójom i mordercom ucieczkę, rozpłynięcie się w tłumie. Od tamtego czasu minęło siedem stuleci, ale tego rodzaju zachowania nie przestały być potrzebne – współcześnie określa się je jako „zatrzymania obywatelskie”.

Brytyjscy historycy – Manuel Eisner i Stephanie Brown z Instytutu Kryminologii Uniwersytetu w Cambridge – od pięciu lat realizują projekt noszący nazwę „Medieval Murder Maps”. Jego celem jest kartografowanie przypadków morderstw w średniowieczu na Wyspach Brytyjskich. Dotychczas zdołali przeanalizować raporty ze śledztw sprzed siedmiu stuleci sporządzone przez koronerów w Londynie, Yorku i Oxfordzie. Koroner był funkcjonariuszem królewskim zobowiązanym do zajmowania się zgonami uznanymi za nienaturalne.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Złoty wiek Ameryki. Dwight Eisenhower, cz. IV
Historia świata
Leopold Mozart - ojciec, który odkrył talent syna
Historia świata
Gdy świat zostawił Saamów samych
Historia świata
Feldmarszałek Hindenburg kontra kapral Hitler
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Historia świata
Krwawiący czarnoziem. Lwów, spleciona historia Ukraińców i Polaków