Juliusz Cezar przeczuwał, że może mu grozić niebezpieczeństwo. Ba! Jego małżonka Kalpurnia (dodajmy – trzecia już) zaklinała go, by nie wychodził z domu – tej nocy miała koszmarny sen: siły nieczyste zburzyły dach ich posiadłości i przelały krew jej męża. Cezar nie chciał jednak odwołać posiedzenia rzymskiego Senatu, zwłaszcza że sam je zwołał. Chodziło mu o zatwierdzenie zbrojnej wyprawy przeciwko Partom – spadkobiercom imperium Achemenidów. Przygotowania do ekspedycji szły pełną parą, wojska miały wyruszyć 18 marca. Niestety, po Wiecznym Mieście krążyły plotki, że rosnący w siłę Juliusz Cezar zostanie ogłoszony królem. Pretekstem miała być przepowiednia z „Ksiąg sybillińskich”: w tej wojnie wojska rzymskie nie odniosą zwycięstwa, jeśli na ich czele nie stanie król. Spekulowano, że właśnie 15 marca na posiedzeniu Senatu jeden z kapłanów sprawujących pieczę nad „Księgami sybillińskimi” zgłosi propozycję przyznania Cezarowi królewskiego tytułu i ogłoszenia go władcą absolutnym.