Mohandas Karamchand Gandhi był drobnej postury, dlatego przeniesienie rannego angielskiego żołnierza z okopów na Spion Kop do odległego szpitala polowego było dla niego poważnym wyzwaniem. Całą drogę w głowie kołatała mu jedna myśl: dlaczego ci Anglicy są tak nieostrożni i popełniają tak wiele błędów – przed miesiącem dali się zmasakrować podczas frontalnego ataku na pozycje nieprzyjaciela pod Colenso, a teraz znaleźli się w krytycznej sytuacji podczas bitwy toczonej o szczyt Spion Kop, główny bastion w linii obronnej Burów blokującej posuwanie się Brytyjczyków w kierunku Ladysmith, gdzie w okrążeniu znajdowało się ok. 13 tys. żołnierzy. Gandhi był noszowym w hinduskim korpusie medycznym, który zresztą sam zorganizował, chcąc zdobyć przychylność Anglików. Jednak po tym, co zobaczył w okopach brytyjskich, coraz bardziej żałował swojej decyzji i czuł wzrastającą niechęć do wojny. Obszar, który opanowali Brytyjczycy, był skalisty, a okopy bardzo płytkie; miały najwyżej 40 cm głębokości. Dodatkowo powyżej znajdowały się umocnione pozycje Burów, pełne wyborowych strzelców i polowej artylerii, która co minutę wystrzeliwała na pozycje brytyjskie ok. dziesięciu pocisków. Anglicy zajęli górę pod osłoną nocy. Nie znając terenu, popełnili błąd. To, co uważali za najwyższy punkt Spion Kop, było niższym, bocznym szczytem. Fatalną pomyłkę dostrzegli dopiero nad ranem, kiedy wzeszło słońce i opadły mgły. Żołnierze z poboru wykazali się jednak wielkim hartem ducha, kiedy niemal od razu zaatakowało ich burskie komando Pretoria. Mimo dużych strat utrzymali pozycje. Jednak w tym samym czasie inne komando – Carolina – opanowało wierzchołek Aloe Knoll, skąd doświadczeni myśliwi, jakimi byli na co dzień Burowie, mogli strzelać do bezradnych Brytyjczyków niczym do kaczek. Dlatego Gandhi wraz z kolegami z korpusu medycznego miał ręce pełne roboty.