W miejsce dawnych miast, w tym także Warszawy, architekci Führera zaprojektowali zupełnie nowy system gmachów, budynków i placów. Jak Hitler zamierzał przebudować rzeczywistość, prezentuje miniserial dokumentalny „Imperium Hitlera: wizja nowego świata po wojnie".
Hitler wciąż żywy – chciałoby się rzec. I rzeczywiście, ponad 70 lat po wojnie i mimo naprawdę fatalnej sławy, Hitler wciąż jest dla dokumentalistów źródłem tematów. Tym razem jeden z nich, Guy Waters, postanowił się zająć niezrealizowanym planem całkowitej przebudowy nie tylko Berlina, ale też innych europejskich stolic.
Wszędzie miały stanąć ogromne monumentalne bryły o klasycystycznym charakterze, z mnóstwem kolumn, łuków i kopuł. Do realizacji swoich wizji Führer wynajął oddanego sprawie architekta – Alberta Speera. Potrzebował go, ponieważ sam – choć miał talent do rysowania budynków – nie miał wystarczających kompetencji. Hitler marzył o karierze artystycznej. Pragnął studiować na Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, dwukrotnie nie został przyjęty. Gdy doszedł do władzy, nie musiał się już liczyć z żadnymi ograniczeniami. Przede wszystkim jednak nie miał na projektowanie czasu, bo zajmowało go niszczenie i eksterminacja mieszkańców podbijanych krajów. Musieli mu ustąpić, aby projekt nowego świata, z Germanią jako stolicą, mógł być bez przeszkód realizowany. Jak miała wyglądać architektura według hitlerowskiego porządku, można dziś obejrzeć w berlińskim Landesarchiv.
Germania
Przede wszystkim poraża nieopisany rozmach tych projektów, wprost oddający szaleństwo Hitlera i jego megalomanię. Według jego wizji wszystko musiało być większe, potężniejsze, przerastać każdą z dotychczas znanych budowli świata. Wystarczy przywołać Łuk Triumfalny, który miał stanąć w centrum Berlina. Miał wznosić się na wysokość 120 m, był więc o ponad 20 m wyższy od amerykańskiej Statui Wolności. To nie wszystko. Łuk miał być bramą do największej budowli świata – Hali Ludowej, której kopuła miała być aż 16 razy większa od tej wieńczącej bazylikę św. Piotra w Rzymie, a sama hala (o wysokości 290 m) dwukrotnie przekraczałaby wysokość piramidy Cheopsa. Szczyt kopuły miał zdobić wielki złoty orzeł – symbol III Rzeszy. Jaki był sens budowania tak potężnego gmaszyska?
W jego środku projektant ustawił olbrzymi amfiteatr, który pomieściłby ponad 180 tys. osób. Hitler widział siebie przemawiającego ze sceny do tych tłumów i porywającego je swoimi płomiennymi mowami. Pojawił się jednak pewien problem, tylko pozornie błahy. Otóż architekci zorientowali się, że pod tak wielką kopułą obejmująca taką rzeszę ludzi wytworzyłaby się własna atmosfera. Inaczej mówiąc – pod sufitem zbierałyby się deszczowe chmury. Czy architektom udałoby się obejść ten kłopot? Trudno powiedzieć, bo – na szczęście – Hitler nie miał okazji zrealizować swojego planu. Podobnie jak i nie wybudowano placu Adolfa Hitlera, który miał się rozciągać przed nowym Reichstagiem. Nowym, bo „stary" miał zostać biblioteką, wystarczająco dużą, by pomieścić książki dokumentujące zwycięstwa Hitlera i III Rzeszy, a jednocześnie nie dość reprezentacyjną, by nadal pełnić funkcję siedziby głównej przywódcy.