Wiosną 1949 roku na plenum KC PZPR Bolesław Bierut powiedział: „Polska Ludowa ma wszelkie dane dla stworzenia nowoczesnego i godnego naszego wojska przemysłu obronnego”. Do końca roku partyjni planiści ustalili wzrost produkcji przemysłowej w sześciolatce o 158 proc. Całym projektem budowy militarnego kompleksu zarządzał Piotr Jaroszewicz.
Absolwent Politechniki Łódzkiej Jerzy Sawicki tak wspominał tamten okres: „Skierowano mnie do Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego, gdzie na czwartym piętrze nowo wybudowanej Mincówki, jak nazywano gmach PKPG przy pl. Trzech Krzyży w Warszawie, urzędowało Biuro Wojskowe. Kręcili się po nim głównie Rosjanie w stopniu polskiego pułkownika. Do jednego z nich zostałem przydzielony i jeździliśmy po najróżniejszych fabrykach. Takie gospodarskie wizyty zawsze zaczynały się od wypicia szklanki wódki i ojcowskiego pytania pułkownika: „Co wy tu produkujecie?”. Dyrektor odpowiadał, na co pułkownik wyjmował z teczki plany uzbrojenia i mówił, że „od jutra to będą robić”. Prof. Wacław Suchowiak był dyrektorem technicznym fabryki wagonów i usłyszał, że ma przestawić zakład na produkcję czołgów „odpornych na pociski pancerne”. Oficer wyjaśnił, że „jak człowiek stoi sztywno i ktoś da mu w mordę, to go zaboli, jeśli się uchyli, to cios zostanie zamortyzowany. Będzie więc pan budował czołgi o uchylnej wieżyczce”. Profesor przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekł za granicę, wspominał jego wnuk.
W 1950 roku nakłady na przemysł surowcowy i zbrojeniowy pochłonęły 32 proc. wszelkich inwestycji i w kolejnym wzrosły do 34 proc. W tym samym okresie inwestycje w przemysł służący potrzebom ludności zmniejszyły się z 11 do 7 proc. Intensywne zbrojenia, które pochłonęły blisko 4 mld dolarów, szybko wysuszyły państwową kasę. Przymusowa pożyczka na rozwój polskich sił zbrojnych, przyniosła mniejsze rezultaty od spodziewanych. Stąd druk pustego pieniądza dla pokrycia deficytu i 19-proc. roczna inflacja.
Skuteczniejsza okazała się wymiana pieniędzy, którą władze ogłosiły 23 października 1950 roku. Gotówkę wymieniano tylko przez dziesięć dni w stosunku 1: 100, oszczędności w PKO wymieniano w przeliczeniu 3: 100 i narzucono limit 100 tys. zł. Ludność straciła 3 mld nowych zł, czyli 750 mln dolarów, to jest 2/3 swoich pieniędzy. O tyle też spadła siła nabywcza złotówki. Równocześnie zakazano posiadania walut, złota monetarnego i platyny. Zarobek wynosił ok. 10 proc. budżetu państwa. Rosły podatki – w latach 1950 – 1953 czterokrotnie. W 1951 roku udział dochodów przedsiębiorstw w budżecie wynosił 64 proc., a cztery lata później sięgnął 75 proc. W 1952 roku Bank Pekao zaczął sprzedawać towary za dewizy. W skarbcu zamiast złota składowano lekarstwa, surowce i maszyny dla rzemieślników.
W latach 1949 – 1953 płace nominalne wzrosły o 203,7 proc. W tym samym czasie wskaźnik cen w sklepach uspołecznionych wyniósł 222,2, natomiast cen targowiskowych 270,0. Trzy lata budowy komunizmu wystarczyły, aby spauperyzować polskie społeczeństwo. Chłopi w Nowym Sączu uważali, że żyje im się biedniej niż Czechom i Węgrom. Powszechnie ludzie z braku mieszkań tłoczyli się po cztery osoby w izbie. Głodowe pensje zniechęcały do pracy, fluktuacja kadr dochodziła do 30 proc. zatrudnionych. Wzorem sowieckim rząd wprowadził 7 marca 1950 ustawę o zapobieżeniu płynności kadr pracowników w zawodach lub specjalnościach szczególnie ważnych dla gospodarki uspołecznionej. Przez dwa lata pracownikom nie wolno było składać wypowiedzeń od momentu wydania postanowienia przez właściwego ministra. Łamiącym je groziło sześć miesięcy aresztu lub 250 tys. zł grzywny. W ten sposób np. wszystkie zakłady przemysłu maszynowego miały zapewnioną stałość kadr. Ustawa o socjalistycznej dyscyplinie pracy z 19 kwietnia 1950 roku przewidywała drastyczne kary za spóźnienia i nieusprawiedliwioną nieobecność.