Kolejkowy socjalizm

Brakowało części zamiennych, więc kupowano po dwa urządzenia – drugie było dawcą części zapasowych

Aktualizacja: 18.02.2008 22:10 Publikacja: 18.02.2008 00:10

Kolejkowy socjalizm

Foto: Rzeczpospolita

Latem brakowało w sklepach nawet wody do picia. Mazowszanka dostarczała codziennie 150 tys. l wody do 600 sklepów, a Warsowin napoje do 700 sklepów. Obaj producenci usprawiedliwiali ograniczoną produkcję brakiem butelek. Tych było w bród przed sklepami, ale nie starczało paliwa i kontenerów do przewozu butelek.

Dorota Ruszczyńska wspominała, że w 1983 roku przez miesiąc codziennie stała w kolejce po maszynę do szycia, za każdym razem odhaczając się na społecznej liście. Ostatecznie kupiła maszynę (radomskiego Łucznika), bo z listy ubyło 50 osób. Podobnie kupowało się pralki, telewizory i meble. Brakowało mebli dziecięcych, za to łatwo można było kupić meblościanki, które słynęły ze złej jakości. – Za mało jest mebli kuchennych i poszukiwanych zestawów, jak Kopernik, Benedykt, Rotterdam. Producenci mebli dyktują warunki i produkują tylko to, co im wygodniej – skarżyli się handlowcy Społem i Domów Towarowych Centrum.

Jeżeli ktoś stał w kolejce i trafiał się inny towar, kupował go, aby potem się wymienić. Skorzystało na tym „Życie Warszawy”, w którym pęczniał słynny dział ogłoszeń drobnych. Do wszystkiego brakowało części zamiennych, więc kupowano po dwa urządzenia – drugie było dawcą części zapasowych. Znajomy reanimował swojego używanego Muscela, wyszukując części zapasowych w gazecie „Giełda Rezerw”. Przedsiębiorstwa ogłaszały w niej sprzedaż zbytecznych im towarów. Jeździł więc po całej Polsce, kupując np. w Ostródzie pierścienie tłokowe, rozrusznik w Koninie. Zaglądał też do Złotoryi, gdzie był sklep na całą Polskę z częściami do rumuńskich aut.

Państwo nie dawało sobie rady nawet z produkcją i sprzedażą tetrowych pieluch. W latach osiemdziesiątych można było je kupić tylko na kartę ciążową i to w ilości zaledwie dziesięć sztuk i dwie flanelowe. – Bardzo zdziwiłem się, gdy zaopatrzeniowiec Pekaesu kupił na szmaty dla warsztatu 5 ton pieluch tetrowych. Natychmiast złożyłem podanie do dyrektora o pozwolenie kupna 20 sztuk – wspominał Roman Kałużyński. – Produkcja ubrań dla dzieci traktowana jest po macoszemu, chociaż znaczna jej część (okrycia, ubrania, bielizna) objęta jest zamówieniami rządowymi. Tymczasem żeby dla dzieci kupić ubranie, trzeba się sporo nabiegać – skarżyła się czytelniczka „ŻW”. Producenci tłumaczyli, że im się nie opłaca i nie mają materiałów. W 1986 roku na jedno dziecko przypadało 0,4 kurtki i 0,3 sweterka. Zabrakło 9 mln par butów, czyli ok. 30 procent zapotrzebowania. – W tym roku nie opłaca się produkować butów o numeracji 7 – 19 (dla dzieci od 4 do 7 lat) i ubrań dla 2 – 11-latków – informował przemysł.

Produkcja bielizny, której zawsze brakowało, została objęta zamówieniami rządowymi. Półki w sklepach zapełniły się, ale bielizną stylonową. Nie było natomiast bawełnianej. Gdy przemysł nadążył z dostawami rajstop cienkich, zabrakło grubych. W pierwszym kwartale 1986 roku w sklepach było dość spódnic damskich z wełny, płaszczy, spodni chłopięcych z Arizony (jeans), spodni męskich z elanowełny, koszul męskich i kołder. Towary o nieatrakcyjnych wzorach lub wykonane ze złych materiałów zalegały magazyny. Nikt nie kupował półgolfów z Mongolii, koszul nocnych z Węgier i haftowanych bluzek z Wietnamu.

Wśród wadliwych są towary ze znakiem jakości – podawało „Życie Gospodarcze”. W 1984 roku w porównaniu z 1980 ilość wyrobów oznaczonych znakami jakości była mniejsza o 11,6 tys., tj. niemal o 62 procent. Według GUS wartość sprzedaży wyrobów ze znakami jakości Q i 1 w ogólnej wartości sprzedaży produktów objętych obowiązkową i dobrowolną kwalifikacją jakości zmalała z 25,3 procent w 1980 roku do 15,8 procent trzy lata później i 13,2 procent w 1985 roku. Mimo to przedsiębiorstwa wytwarzające nawet 30 procent bubli były wysoko rentowne, bo państwowe monopole mogły sprzedawać to, co chciały – podał Dariusz T. Grala w swojej książce „Reformy gospodarcze w PRL (1982–89)”.

Administracyjne zarządzanie gospodarką przyniosło klęskę na wszystkich frontach. Np. produkcja cegły palonej w 1938 roku wynosiła 1,9 mld sztuk, w 1949 roku – 1,1 mld, to jest 92 cegły na obywatela. W 1984 spadła do 56 sztuk i nie można było jej powiększyć. – Przy produkcji 1,5–2 mln cegieł muszę zatrudniać dwóch pracowników umysłowych w magazynie – jeden wystawia kwit, drugi zatwierdza – mówił dyrektor cegielni w Łopatkach Zygmunt Stępień. – Przypuśćmy, że zwiększę zatrudnienie. Cena cegły wzrośnie o 2 zł, ale i tak się sprzeda, bo to towar deficytowy. Od tych 2 zł musielibyśmy odprowadzić 10 zł na PFAZ. Ponieważ przeciętny podatek dochodowy wynosi 50 procent, należałoby jeszcze osiągnąć 20 zł zysku. Podsumujmy: 12 zł cena dotychczasowa, plus 2 zł na płace plus 1,30 na ZUS i podatek od wynagrodzeń, plus 10 zł na PFAZ, plus 10 zł zysk na podatek równa się 35,30. Kto tyle zapłaci? Rzemieślnik nie płaci na PFAZ, a ponadto płaci mniejsze ubezpieczenie i zryczałtowany podatek od zysku. Do tego my musimy odprowadzić do budżetu 50 procent amortyzacji, a on nie – podsumowywał Stępień.

Społeczeństwo najwyraźniej nie widziało sensu takiej gospodarki. Spożycie czystego alkoholu wyniosło w 1984 roku 9,4 l na głowę mieszkańca. Słabe zarobki i frustrująca praca powodowała fluktuację kadr, która w 1985 roku dochodziła do 30 procent.

przeciętna płaca 24 095 zł

dolar na czarnym rynku 900 zł

chleb 28 zł

mięso wieprzowe (kg) 300 zł

kiełbasa zwyczajna 260 zł

jabłka 70 zł

konserwa Turystyczna (450 g) 166 zł

ocet spirytusowy (0,5 l) 31,06 zł

papierosy z filtrem Klubowe 34 zł

zapałki 4 zł

mydło toaletowe For you (kostka) 30 zł

masło wiejskie (kg) 544 zł

Wódka Bałtycka (0,5 l) 810 zł

wiśniówka (0,5 l) 750 zł

płaszcz męski wełniany 9977 zł

garnitur wełniany 11 100 zł

czółenka damskie ze skóry 2800 zł

kanapa tapicerska 2-osobowa 22 350 zł

chłodziarka sprężarkowa 175 l 26 500 zł

pralka automatyczna Bio-Polar 54 200 zł

magnetofon kasetowy 9500 zł

telewizor kolorowy 186 100 zł

benzyna LO 94 (l) 60 zł

polski fiat 126p 650 341 000 zł

Latem brakowało w sklepach nawet wody do picia. Mazowszanka dostarczała codziennie 150 tys. l wody do 600 sklepów, a Warsowin napoje do 700 sklepów. Obaj producenci usprawiedliwiali ograniczoną produkcję brakiem butelek. Tych było w bród przed sklepami, ale nie starczało paliwa i kontenerów do przewozu butelek.

Dorota Ruszczyńska wspominała, że w 1983 roku przez miesiąc codziennie stała w kolejce po maszynę do szycia, za każdym razem odhaczając się na społecznej liście. Ostatecznie kupiła maszynę (radomskiego Łucznika), bo z listy ubyło 50 osób. Podobnie kupowało się pralki, telewizory i meble. Brakowało mebli dziecięcych, za to łatwo można było kupić meblościanki, które słynęły ze złej jakości. – Za mało jest mebli kuchennych i poszukiwanych zestawów, jak Kopernik, Benedykt, Rotterdam. Producenci mebli dyktują warunki i produkują tylko to, co im wygodniej – skarżyli się handlowcy Społem i Domów Towarowych Centrum.

Pozostało 84% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem