Orleański, Jan I, książę Alenc, on, Edward III, książę Baru, Filip Burgundzki, hrabia Nevers i Rethel, brat Jana Bez Trwogi, który nie chciał paktować z Anglikami, Fryderyk Lotaryński, hrabia Vaudemont, Jan, hrabia Bethune, oraz cała plejada prowadzących chorągwie baronów – mogłaby słuchać tylko króla. Jego głosem przemówi najwyższy tytularnie dowódca monarchii, konetabl Karol I d’Albret, hrabia de Dreux, który chce rozstrzygnąć bitwę atakiem rycerstwa.

Niektórzy z zebranych pod Azincourt panów nie chcą nawet czekać na posiłki księcia Bretanii czy książąt Brabancji i Andegawenii (a każdy wiódł co najmniej 1 tys. ludzi), a zwłaszcza na złożone z ludzi niskiego stanu milicje komunalne. Także „przeszkadzających” rycerzom, a ustawionych zrazu przed pierwszą linią, łuczników i kuszników wódz odeśle do tyłu. Bardziej niż na przewagę liczebną baronowie liczą bowiem na oczywistą wyższość dobrze urodzonego rycerstwa nad plebejuszami, choćby i uzbrojonymi w śmiercionośne łuki. Synowie i wnukowie ofiar spod Crécy i Poitiers łakną rewanżu i angielskiej krwi. Niższy statusem marszałek Boucicaut ostrzega książąt i hrabiów przed zagrożeniem, ale nie chcą go słuchać.

Bitwa rozegrać się miała na ciasnej przestrzeni ograniczonej od wschodu przez otoczony krzakami las Tramecourt, a od zachodu przez las Azincourt biorący nazwę od niedużej wioski i górującego nad nią zamku. Tysiące ludzi miały się mordować na dzielącym lasy ledwie 800-metrowym polu, długim na ok. 3 km! Teren sprzyjał obronie, uniemożliwiając prącym czołowo Francuzom wszelki manewr na skrzydłach.

Do tego ich ściśnięte wojska stanąć musiały w rozciągniętych między lasami dwóch głębokich liniach pieszych zbrojnych oraz rycerzy i trzeciej, którą stanowiła jazda (większe siły konnicy rozmieszczono na skrzydłach). Linie te zwano wówczas batalionami (bataille). Ponieważ nie mogły być użyte równocześnie, Francuzi sami niwelowali przewagę liczebną nad spieszoną armią Henryka!

Prawda, że ich ofensywny zapał nie oznaczał lekceważenia angielskich łuków i większość rycerzy założyła zbroję płytową na kolczugę. Pozwoliło im to w boju wytrzymać grad pocisków i dotrzeć do angielskiej linii. Jednak obciążony kilkudziesięcioma kilogramami żelaza, zmęczony długim marszem po błotnistej glebie rycerz tracił ruchliwość, a przewrócony lub zrzucony z siodła, stawał się bezbronny. Dodatkowe obciążenie rycerza oznaczało zdjęcie części zabezpieczeń z rumaka. Lepiej chroniony jeździec paradoksalnie był łatwiejszą ofiarą dla wyszkolonych łuczników.